Elita, inżynier, czarodziej czy asystent

Tożsamość

A jednak informatycy stanowią osobną, odróżnialną grupę - może nie klasę społeczną, ale na pewno kulturę. Mają bowiem spoiwo swojej wspólnoty, a spoiwem tym jest wszystko to, co wiąże się z komputerem.

Po pierwsze język, zwany też slangiem, którego używają praktycznie wszyscy przedstawiciele szeroko rozumianych profesji komputerowych. Jeżeli ktoś częściej niż inni używa słów "padło", "wirtualny" czy "zainstalować" w kontekstach, w których nie zwykło się stosować ich w języku polskim (np. "zainstalowałem nowy zamek w drzwiach", zamiast "wymieniłem zamek w drzwiach"), to prawdopodobnie jest informatykiem. Slang komputerowy najłatwiej spotkać w Internecie i czasopismach przeznaczonych dla osób zainteresowanych informatyką i komputerami, choć coraz częściej pojawia się także w prasie codziennej, w opisie tematów nie związanych z dziedzinami technicznymi.

Drugim elementem tego spoiwa jest baza książek, czasopism i filmów, które znają informatycy. Pierwszym dziełem, w którym komputer odegrał jedną z głównych ról, był film Gry wojenne.

Od tego czasu baza ta znacznie się poszerzyła, a postać specjalisty od komputerów, z którym może identyfikować się informatyk, pojawia się już prawie w każdym filmie. Poza tym szczególnie wielu informatyków znajduje upodobanie w literaturze science fiction oraz twórczości cyberpunkowej (w której fundamentalną pozycją literacką jest Neuromancer Williama Gibsona). Wśród czasopism istnieje już spektrum, począwszy od magazynów "ogólnoinformatycznych", poprzez adresowane do profesjonalistów, dzieci, entuzjastów grafiki trójwymiarowej, skończywszy na naukowych periodykach.

Ta wspólna baza kulturowa jest bardzo ważnym elementem, który wytwarza aurę maga wokół informatyka, aurę, którą bardzo wyraźnie postrzega społeczeństwo i po niej przede wszystkim rozpoznaje przedstawicieli profesji informatycznych. Jeżeli więc szukać innego, obok pieniędzy, źródła względnie wysokiego prestiżu zawodu informatyka, to byłaby właśnie aura maga.

Wysokie, niskie stanowisko

W organizacjach zbiurokratyzowanych, takich jak urzędy i część korporacji, obowiązuje ścisła siatka stanowisk i płac. W jej kolumnach znajdują się profesje (wśród nich "informatyk"), a jej wiersze oznaczone są zwykle Następująco: inspektor, referent, starszy referent, specjalista, główny specjalista.

Zdecydowana większość informatyków zajmuje którąś z komórek tej siatki. Niezmiernie rzadko przedstawiciel tej profesji wychodzi poza siatkę, zajmując stanowisko kierownicze nie związane z komputerami i informatyką albo w wyższym zarządzie firmy. Dlaczego tak się dzieje?

Powodów jest kilka. Najważniejszy to fakt, że informatyków traktuje się jak techników, którzy mają zapewnić sprawne działanie infrastruktury, a nie osoby zajmujące się zasadniczym biznesem. Podczas swojej pracy nie nabierają doświadczeń związanych z podstawową działalnością, np. obsługą klientów, sprzedażą czy organizacją produkcji. Po drugie, informatykom często brakuje podstaw ekonomii i prawa, które dziś są niezmiernie ważne w prawie każdej dziedzinie działalności gospodarczej. Po trzecie - i tutaj niedobór informatyków staje się przekleństwem - awansowanie informatyka na stanowisko menedżerskie oznacza natychmiastowe pojawienie się wolnego etatu w dziale informatyki, a wakat taki bardzo trudno jest zapełnić. Po czwarte wreszcie, przeszkodą są słabe zdolności interpersonalne informatyków, pogłębione wielogodzinnym obcowaniem z maszynami, a nie z ludźmi.

Można jednak oczekiwać, że w najbliższym czasie to się zmieni. Dla coraz większej liczby przedsiębiorstw "elektronizacja" działalności staje się rynkową koniecznością - najlepiej widać to w bankach, spośród których prawie wszystkie przenoszą środek ciężkości swojej aktywności do Internetu. Biznes, którego sieć jest centralnym elementem, musi być prowadzony przy udziale osób znających się na informatyce. Awans informatyków do zarządów może stać się "być albo nie być" dla firmy, która chce być konkurencyjna. Ale to prawdopodobny trend jutra - dziś próżno szukać go w polskich firmach (a wyjątki jedynie potwierdzają regułę).

A jednak gdyby zapytać informatyków, czy tęsknią za wysokimi stanowiskami nie związanymi z ich dziedziną, wielu z nich przecząco pokręci głową. Większość to entuzjaści komputerów, maszyny nadal ich fascynują i nie wyobrażają sobie, że nie mieliby robić czegoś, co nie wiąże się z komputerami, programowaniem i Internetem. Tym bardziej że - pomimo zajmowania formalnie niskiego stanowiska - pieniądze, które wiążą się tylko z wykonywaniem profesji informatycznej, są niemałe. U wielu osób dochody i aura zaspokajają potrzebę prestiżu i osłabiają instynkt awansu.

W obliczu zmiany

Może się jednak okazać, że wszelkie rozważania na temat pozycji społecznej informatyka będą już wkrótce nieaktualne. W osiedlowych klubach komputerowych, w wirtualnych kawiarenkach, w licealnych klasach o profilu informatycznym dojrzewa pokolenie, dla którego problemy prestiżu, certyfikatów, tożsamości itp. nie istnieją. Ludzie, których cały okres nauki i dojrzewania przypadły po roku 1989, czyli na czas względnego dobrobytu i dużych możliwości rozwijania swoich zainteresowań, są na starcie znacznie lepiej przygotowani niż dzisiejsze pokolenie informatyków. To, co kiedyś było zaletą - posługiwanie się kilkoma językami obcymi, obycie z komputerami i Internetem, kontakty międzynarodowe, rozumienie podstaw biznesu - dziś staje się powszechne i obowiązkowe. Przedsiębiorstwa mające do wyboru kandydatów z tego pokolenia oraz pracowników doświadczonych, ale już nie tak chłonnych i skłonnych do zmian, będą prawdopodobnie decydować się na młodzież.

Nowe pokolenie informatyków, można być tego pewnym, nie ma zamiaru szanować żadnych hierarchii zawodowych i zależności służbowych. Może ono już niedługo przebojem wejść na szczyty hierarchii stanowisk i list płac, zostawiając osobom obecnie wykonującym zawód informatyka inne, mniej ciekawe zajęcia.

Kontekst społeczny profesji informatyka przedefiniuje się wtedy całkowicie. Miejmy nadzieję, że z pożytkiem zarówno dla informatyki, jak i społeczeństwa.


TOP 200