EDI - mity i rzeczywistość

Dlaczego świat stosuje EDI?

Powody rozwoju nie tylko EDI, ale i EC leżą w strategii i taktyce biznesu. EC rozszerza efektywność gospodarowania poza granicami firmy poprzez zacieśnianie współpracy w ramach kompletnych łańcuchów dostaw kooperacyjnych lub zaopatrzeniowych, czyli tzw. extended enterprise. Dzięki temu osiąga się skrócenie cykli produkcyjnych, następuje redukcja zapasów magazynowych i wdraża się zasadę just-in-time, tj. materiały i podzespoły trafiają bezpośrednio na stanowiska pracy lub towary na sklepowe półki z pominięciem ich magazynowania.

EDI i EC przyspieszają więc produkcję lub przepustowość sieci handlowej. Lepiej jest wykorzystany transport. W rezultacie ich stosowanie zmniejsza liczbę błędów i obniża koszty operacyjne. Znowu zaś szybsza i bardziej dokładna wymiana informacji przyczynia się do wzrostu efektywności produkcji, handlu lub transportu.

W ten sposób EDI, EC i w ogóle informatyka stała się jednym z warunków sukcesu na coraz bardziej wymagającym rynku globalnym, co wymaga szerokiej współpracy kontrahentów na nie spotykaną skalę.

Można żałować, że w Polsce i niektórych innych krajach środkowoeuropejskich ciągle marginalizuje się nowe technologie. Przykładowo - jednym z warunków pomocy ekonomicznej Unii Europejskiej dla portów polskich jest ich przystosowanie do obsługi dokumentów elektronicznych, czyli EDI. Jest to chyba - poza zapałem grupki entuzjastów - jedyna przyczyna zmuszająca porty morskie do poważnego zainteresowania się EDI.

Co dalej z EDI?

Wątpię, że uda się w naszym kraju powtórzyć drogę rozwoju, którą przeszły kraje wysoko rozwinięte w zakresie sformalizowanego EDI - a właściwie EC i Electronic Business. Nie dorósł do tego jeszcze polski biznes jako taki, nie mówiąc już o biznesmenach czy szeregowych pracownikach. Kto zainwestuje w sieci i systemy informatyczne w przedsiębiorstwach, urzędach celnych, PKP itp.? Kto u nas potrafi obejść się bez papierka, czyli podkładki, skoro przeciętny pracownik nawet w komórkach ekonomicznych, handlowych, logistycznych, to przede wszystkim urzędnik? A poza tym wiadomo, czego wymaga fiskus... nie uznający żadnych dowodów "elektronicznych", nawet wypalonych na CD. Zresztą trudno dziwić się, gdy udział szarej strefy szacuje się - nie tylko u nas - na ok. 30% produktu krajowego brutto! Kto zmusi zbiurokratyzowane, partykularne, małe i niebogate firmy, np. spedycyjne czy agencyjne, do zmiany stylu działania? Takich pytań można zadawać dziesiątki.

A gdyby wybrać drogę ewolucyjną, ale konsekwentną do przygotowania biznesu i pracowników do wdrożenia nowych technologii przesyłania informacji - przykładowo w portach morskich?

Niech pracownicy oswoją się z pocztą elektroniczną (wewnętrzną i zewnętrzną - Internet), czyli z dokumentem elektronicznym. Przygotujmy ludzi do pracy grupowej z wykorzystaniem komputerów. Brak umiejętności pracy grupowej jest w ogóle mankamentem polskich przedsiębiorstw. Należałoby wdrożyć próbną aplikację pilotową, np. opanować EDI w zakresie kilku dokumentów związanych z przepływem informacji między kilkoma partnerami portu o ładunkach niebezpiecznych i o awizacji statków. W przypadku powodzenia takiej próby rozszerzajmy aplikację pilotową na szerszą liczbę partnerów i dokumentów, aby próbować wdrożyć tzw. system dyspozytorski w portach.

Warto wykorzystać najtańsze i najprostsze technologie komunikacyjne i informatyczne, np. Internet. Jest on wystarczający do przesyłania dokumentów operacyjnych, a nie typowo handlowych (aktualnie przesyłanych faksem, czyli też elektronicznie), mimo że nie gwarantuje jeszcze pełnego bezpieczeństwa danych i niezawodności działania.

Na początku nie należy eliminować dokumentów papierowych - umrą i tak śmiercią naturalną. Przy okazji można by wypracować odpowiednią ideologię, dotyczącą mediów elektronicznych w ogóle, a nie tylko EDI.

Takie cele, jak redukcja personelu i liczby błędów, a także przyspieszenie obiegu informacji, zmniejszenie kosztów operacyjnych, zintensyfikowanie produkcji lub handlu dzięki zastosowaniu EDI lub EC itp. rzadko przemawia do polskich przemysłowców w aktualnych realiach społeczno-gospodarczych. Informatycy tego nie zmienią.

Zatem gospodarka polska musi stopniowo dojrzewać do intensywniejszego wykorzystania technologii telematycznych. Pocieszmy się, że jeszcze 10-20 lat temu należało agitować do zastosowania komputerów w ogóle, np. w dziedzinie księgowości, płac, gospodarki materiałowej, sprzedaży - nie mówiąc już o przygotowaniu lub planowaniu produkcji. Dzisiaj to użytkownicy ścigają informatyków i oczekują w tych dziedzinach coraz lepszych programów!

<hr size=1 noshade>Jerzy Sukiennik jest głównym informatykiem w Zarządzie Portu Gdańsk SA. Artykuł nawiązuje do publikacji z ub.r., zamieszczonej w Computerworldzie nr 34 z 22.09.97 r. przy okazji I konferencji o zastosowaniach EDI i Internetu w gospodarce morskiej.


TOP 200