E-voting: za czy przeciw?

E-voting - tak, ale...

Autorzy stanowiska ISOC podkreślają, że nie krytykują idei wyborów elektronicznych jako takich. Chcą wskazać konkretne zagrożenia, które stoją w sprzeczności z wartościami, jakie współczesna demokracja uważa za istotne w procesie wyborczym. Dlatego, aby Polacy zagłosowali elektronicznie, potrzebne jest spełnienie kilku ważnych warunków. Rozwiązania do e-votingu muszą osiągnąć poziom gwarantujący tajność, uczciwość i inne wymagania, jakie musi spełniać demokratyczna procedura wyborcza. "Ten scenariusz jest jednak odległy" - uważa Paweł Krawczyk. "Drugi scenariusz to obniżenie naszych wymagań wobec procedury wyborczej, czyli faktyczne oddanie naszej anonimowości w ręce centralnej komisji oraz odebranie mężom zaufania wglądu w proces zliczania głosów, tak jak zrobiono w Estonii". Mężów zaufania, jak twierdzi Krawczyk, w skali kraju potrzeba tysięcy i można ich tylu znaleźć - aby zostać mężem zaufania, wystarczy co najwyżej umieć dodawać w słupkach. W przypadku głosowania za pomocą komputerów czy przez Internet punktów, gdzie można fałszować głosy, są setki i są one całkowicie niewidoczne dla laika. "Wykryć fałszerstwa może tylko wykwalifikowany specjalista od bezpieczeństwa IT. Ile takich osób możemy znaleźć w skali całej Polski? Dlatego oparcie choćby jednego elementu zbierania głosów wyłącznie na elektronice powoduje, że faktycznie proces wyborczy przestaje być transparentny i audytowalny. Wtedy można z nim zrobić wszystko" - podkreśla współautor raportu ISOC.

Stowarzyszenie adresuje swoją opinię do najwyższych władz państwowych, które chciałyby wprowadzać zmiany w obecnej ordynacji wyborczej. Powinny one mieć bowiem jak najpełniejszą wiedzę na temat ich konsekwencji. "Także o tym, czego nie mówią entuzjaści e-votingu. A nie mówią o wielu rzeczach. Wprowadzenie komputerowego systemu wyborczego nie spowoduje podniesienia frekwencji do 80%. Przykład Estonii pokazuje, że ten zysk jest niewielki i trudny do wykazania. Elektronicznie głosowało niecałe 6%, pomimo że w sondażach pomysł wsparło 85% wyborców"- twierdzi Paweł Krawczyk. Zwraca także uwagę na konieczność zachowania zdrowego rozsądku w kontaktach z komercyjnymi dostawcami rozwiązań do e-votingu. "Nie jest tajemnicą, że Polska jest atrakcyjnym rynkiem zbytu dla komputerów wyborczych, których producenci wcisną każdy kit, jeśli umożliwi to sprzedaż kilkudziesięciu tysięcy takich maszyn. W naszym raporcie opisaliśmy przypadek Irlandii, która wydała 52 mln euro na takie zakupy a potem biuro wyborcze zakwestionowało ich bezpieczeństwo i urządzenia pozostały bezużyteczne" - dodaje Paweł Krawczyk.


TOP 200