Dylematy operatorów

Na ogół system regulacji jest przedstawiany efektownie. Często jednak tylko teoretycznie. Praktyka wskazuje, iż np. dostęp do ostatniej mili dla nowych graczy (Local Loop Unbundling), mimo wielkich oczekiwań, nie przyniósł spodziewanego rozwoju i nie jest to winą operatorów narodowych. Zapewne w ogóle trudno to zjawisko rozpatrywać w kategoriach winy. Powinno się mówić tutaj o przyczynach tego stanu - raczej należy ich szukać po stronie dość kapitałochłonnego modelu biznesowego przyjmowanego przez nowych uczestników rynku telekomunikacyjnego.

Można wskazać trend w strategii regulacji w krajach Unii Europejskiej, który wydaje się bardzo ważny i wspólny dla wszystkich krajów. To upatrywanie w operatorze narodowym roli dostawcy hurtowego zarówno infrastruktury, jak i usług. Narzucany przez regulatorów system separacji kosztowej wg prowadzonych usług i nacisk na ofertę hurtową, bez której operator narodowy nie może oferować usługi detalicznej, sprawiają, iż rynek hurtowy staje się narzędziem - trochę z przymusu - budowania kompetencji rynkowej. Jednakże operatorzy upatrują w rynku hurtowym ważnego centrum kompetencji, które będzie w dużym stopniu kreować przyszłą wartość rynku.

Hossa rynku teleinformatycznego, która jeszcze dwa lata temu przyciągała uwagę giełdowych inwestorów, dziś jest już tylko wspomnieniem. Internetowa gorączka koniunktury podbijała wartość firm zwiastujących Nową Ekonomię. Analitycy, inwestorzy, menedżerowie, niemal wszyscy zakładali, iż połączenie możliwości telefonii komórkowej i Internetu, które daje technologia UMTS, będzie wartością tak kolosalną, że warto zapłacić każdą kwotę za pozyskanie licencji. Model usług na bazie I-Mode oferowany przez zwiastuna teleinformatycznego jutra, japońskiego operatora DoCoMo, rozpalał wyobraźnię, kreującą wizję nieograniczonego wzrostu wartości operatorów. Pewne rozdwojenie jaźni rządów, które z jednej strony reglamentowały UMTS-owe przetargi, z drugiej zaś, jako cel strategiczny przyjmowały rozwój społeczeństwa informacyjnego, doprowadziło do zadłużenia operatorów, którzy w wyczerpujących bojach pozyskiwali licencje. Wielu krytyków podkreślało, iż tak wysokie opłaty za licencję UMTS są w istocie podatkiem odłożonym w czasie i skrajnym przejawem fiskalizmu państwa. Podatkiem od postępu technologicznego, który będą płacić klienci.

Zadłużenie operatorów jest gigantyczne i będzie czynnikiem utrudniającym osiągnięcie celu, jakim jest rozwój społeczeństwa informacyjnego. Odsuwanie konieczności wniesienia opłat prędzej czy później powinno doprowadzić do ich anulowania, rynkowa wartość licencji w porównaniu z efektywnym kosztem ekonomicznym jest bowiem raczej dyskusyjna. Jak dziś rozwiązać problem obciążający operatorów? Wiadomo jedno: jak najszybciej, gdyż jest to jeden z głównych czynników utrudniających rozwój rynku. Znamienne są działania niektórych operatorów, którzy wycofują się z UMTS, ogłaszając, że spodziewany standard usług będą rozwijać np. z wykorzystaniem tańszych technologii (np. system I-Mode w przypadku hiszpańskiej Telefoniki).

Batalia o efektywność

Rozwiązanie problemu gigantycznego zadłużenia operatorów narodowych jest dziś zasadniczym elementem dalszego rozwoju strategicznego. Poprawa efektywności i redukcja kosztów stają się dziś mantrą powtarzaną przez każdego - od analityków do menedżerów kierujących telekomami. Ciężkie czasy zmuszają do szukania oszczędności. Odkładana restrukturyzacja czy przerosty zatrudnienia okazały się problemem właśnie teraz, kiedy na rynek wkraczają nowe podmioty, pozbawione tych obciążeń. Oferując często o połowę tańsze usługi, nie mają całości "fabryki kosztów" związanych z utrzymaniem rozbudowanego systemu.

Telekomy pozbywają się części majątku nie związanego z prowadzoną działalnością, np. nieruchomości. Głównym zadaniem jest wskazanie rzeczywistego centrum przychodów i restrukturyzacja tego, co nie wpływa na wartość dodaną prowadzonego biznesu. Tym bardziej że coraz efektywniejsza konkurencja przychodzi z innej strony niż ta, na której wszyscy koncentrowali uwagę - ze strony kompetencji technologicznych operatorów posiadających niezależną sieć i potencjał wiedzy biznesowo-inżynierskiej.

Konkurencja nadchodzi ze strony dynamicznych firm, takich jak Tele2, oferujących tanie i ergonomiczne usługi. Firm, które potrafią budować niszę specjalizacji niemal niedostępną dla gigantów. Wiele nowych graczy oferuje na bazie usług hurtowych operatora narodowego usługi integracyjne dla biznesu. Innym modelem biznesowym są podmioty działające z wykorzystaniem modelu wirtualnego operatora - często bez infrastruktury i systemów IT. Oferują usługi telekomunikacyjne z dużym powodzeniem, np. Virgin w Wlk. Brytanii. Atutem staje się popularna marka, sieć sprzedaży niekoniecznie związana z teleinformatyką. Nowi gracze wkraczają na rynek, często wykorzystując nowe technologie, np. IP. Redukują koszty, tworząc przewagę konkurencyjną, której podstawą są elastyczność, marka i koszt.


TOP 200