Dygitariusze wszystkich krajow łączcie się!

7. Społeczności zaufania. Technologie kooperacji budują mechanizmy zaufania między nieznajomymi, co redukuje koszty transakcyjne. Z zaufania wyrosła instytucja kredytu. Po to zresztą powstały wszelkie instytucje: wymuszające przewidywalność i obliczalność zachowań aktorów społecznych. Dziś dzięki sieciom można na szerszą skalę badać wiarygodność tych aktorów. Sieć pozwala budować instrumenty zaufania godzące interes własny z dobrem wspólnym. Służy temu collaborative filtering, rankowanie książek w Amazonie czy kontrahentów na e-Bay. To ułatwia zawieranie transakcji. Dzięki social bookmarking klient Amazona może w każdej chwili uzyskać rekomendacje od czytelników, które pomagają dokonać wyboru albo zniechęcają do zakupu książki. Społeczne uznanie, dobra reputacja to mocniejsza pozycja na rynku i przypływ pieniędzy. Reputację i zaufanie kreowano zawsze, ale miało to miejsce w sieciach lokalnych (na przysłowiowych imieninach u cioci), przez plotki, pogaduszki itp. Dzisiaj dzieje się to na szeroką skalę dzięki natychmiast dostępnym bazom danych, dzieleniu się własnym doświadczeniem w sieci. Jest to sposób na oswajanie ryzyka, które Ulrich Beck widzi jako jedną z najważniejszych cech współczesnej cywilizacji. Im więcej danych, technologii, wiedzy, im bardziej mediatyzowane jest społeczeństwo, tym bardziej rośnie nieprzejrzystość, niepewność i ryzyko.

8. Kolektywy wiedzy. Najważniejsze jest to, że nie traktuje się wiedzy jako prywatnej własności intelektualnej, lecz jako wspólny zasób wzajemnie monitorowany. Takie zasoby są o wiele bogatsze niż prywatne kompilacje. Sztandarowym przykładem jest Wikipedia, która wystartowała w styczniu 2001 r., a dziś oferuje ponad milion artykułów w ponad 100 językach. Zabezpieczenie kolektywne ma przeciwdziałać wandalizmowi. Nie jest ono doskonałe (vide niedawny "przypadek Batuty" w polskiej Wikipedii), ale się systematycznie poprawia. Inne eksperymenty to kolektywne publikowanie, a nawet wspólne pisanie (co w prozie słabo wychodzi), tworzenie gier, rozwiązywanie zagadek, a także inne formy kreowania zasobów nazywane Information hunting and gathering. Archiwa FAQ to już potężna biblioteka.

W małych grupach ludzie są inteligentni

Bardziej niż w tłumie społeczeństwa masowego. Zawsze tak było. Istniała optymalna wielkość struktury sieciowej w warunkach styczności bezpośrednich. Jak podaje J. Boasse i inni autorzy raportu The Strength of Internet Ties, Pew-Internet and American Life Project (New York, 25.01.2006), przeciętny Amerykanin utrzymuje relacje społeczne z ok. 1 tys. ludzi, ale tylko z kilkudziesięcioma (ok. 50) są one głębsze (tylu jest w osobistym spisie telefonów). Mniej więcej tyluż osobników liczyły hordy w czasach dzikości, co było limitowane ówczesnymi możliwościami zarządzania zasobami ludzkimi i komunikacyjnymi (ograniczenia donośności głosu). Ciekawe, że tyle samo - plus minus - mamy dziś również e-adresów w swojej skrzynce pocztowej.

Zdaniem R. Galara i K. Pawłowskiego "…nasza inteligencja społeczna jest wysoka w przypadku małych grup... i w tradycyjnie występujących relacjach. W takich warunkach, gdy postępujemy spontanicznie, postępujemy zazwyczaj słusznie i wiemy, kto zasługuje na zaufanie. W szerszych kontekstach odruchy takie nas zawodzą, skutkując np. przenoszeniem uczuć rodzinnych na polityków i gwiazdy mediów. Jeśli taką już mamy naturę, to warto szukać porządku świata, w którym zalety naszej inteligencji będą wykorzystane, a konsekwencje jej ułomności minimalizowane" (z referatu na konferencję Polskiego Towarzystwa Informatycznego, Mrągowo 2001).

Reguły obowiązujące w takich grupach wyrastają z lokalnych kontekstów i mają służyć specyficznym celom. Przyjmują własne, uzgodnione standardy zamiast narzucanych z zewnątrz praw. System reguł staje się wtedy bardziej zinternalizowany. Specjaliści od kapitału społecznego dowiedli, że najzdrowszy rozwój ma miejsce wtedy, gdy jest oparty na własnych pokładach regulacji, zaufania, więziach, lojalności, utrwalonych instytucjach. Jeśli tego nie ma, to trzeba to narzucać w postaci prawa, co rzadko jest skuteczne, a nadto pochłania niepotrzebnie mnóstwo energii.

Praktyki kooperacyjne są efektywne dzięki temu, że agregują małe wkłady, włączając je do szerszych zasobów. Praktyka rozwoju dowiodła, że nie wystarczą wielkie, wybitne osiągnięcia, liczy się suma małych wkładów innowacyjnych i twórczych. Wyraża się w tym głęboko ludzka potrzeba bycia użytecznym i produktywnym poprzez uczestnictwo i kreowanie wartości dodanej.

Wspólnie tworzone i użytkowane narzędzia pozwalają oceniać dostępne zasoby, manifestować złożone tożsamości i zarządzać nimi, co stymuluje systemy kooperatywne. To wyjaśnia, dlaczego dziś jest coraz więcej świadomie projektowanych narzędzi współpracy. Bo za ich pośrednictwem rodzi się kapitał symboliczny, którego pokłady można eksploatować w celach rozwoju i ekspansji.

Oczywiście, nie unieważnia to twierdzeń, że dzisiejsze technologie pozwalają każdemu, kto tego chce i ma po temu możliwości, wykorzystać swój potencjał, by stać się "superwzmocnioną jednostką", jak to nazywa Castells. Im więcej takich jednostek, tym większy potencjał sieci, w których się łączą. W ten sposób konsoliduje się sfera publiczna i odradza się kultura daru (gift giving), którą komercjalizacja znacznie zubożyła. Słowem, technologie kooperacji mogą wszystko przekształcić w przestrzeń sieciowania. Dar łączenia ludzi (gift of connecting people) staje się jednym z najważniejszych psychologicznych predestynatów aktywnego i twórczego życia.


TOP 200