Duży, brudny rynek
- Sławomir Kosieliński,
- 29.12.2003
Nowa Ustawa o zamówieniach publicznych znosi m.in. preferencje krajowe.
Nowa Ustawa o zamówieniach publicznych znosi m.in. preferencje krajowe.
Dopiero na sześć miesięcy przed wejściem Polski do Unii Europejskiej rząd przekazał pod obrady Sejmu projekt całkowicie nowej Ustawy o zamówieniach publicznych. Przetargi będzie można ogłaszać w siedmiu trybach, w tym w formie aukcji elektronicznej, o ile wartość zamówienia nie przekracza wyrażonej w złotych równowartości 60 tys. euro. Od tej kwoty jest wymagane publikowanie informacji o zamówieniu publicznym w Biuletynie Zamówień Publicznych. Gdy zaś dostawa lub usługa przekracza wartość 130 tys. euro, wtedy również jest wymagane przekazanie informacji Urzędowi Oficjalnych Publikacji Wspólnot Europejskich (OPOCE).
Bez preferencji
Wszakże z punktu widzenia gospodarki kluczowe znaczenie ma zniesienie w przyszłym roku preferencji krajowych. Niektórzy przedstawiciele korporacji międzynarodowych twierdzą, że zwiększony ruch w zamówieniach publicznych na rynku IT wynika z chęci zapewnienia polskim spółkom informatycznym, np. Prokomowi Software, Softbankowi, ComputerLandowi i innym, kontraktów umożliwiających "miękkie lądowanie" w warunkach konkurencji unijnej.
Preferencje krajowe pozwalają wciąż uzyskać 20-proc. przewagę punktową polskim podmiotom gospodarczym. Gdy wejdzie w życie nowa Ustawa o zamówieniach publicznych, będą musiały one wykazać, czy rzeczywiście są konkurencyjne i innowacyjne. Już w maju 2004 r. może się okazać, że w przetargu wystartują rodzime firmy (przewaga kapitału polskiego) obok koncernów z Europy. Nie będzie się wtedy liczył obrót ich krajowej spółki, lecz paneuropejskie dokonania. Już obecnie wielu zamawiających żąda wykazania się doświadczeniem w prowadzeniu projektów przekraczających 3 mln euro. I jeśli ktoś uzna, że jest mu nie po drodze z Prokomem lub ComputerLandem, wystarczy, że wpisze odpowiednie wartości przekraczające roczne przychody obu spółek albo zażąda ujawnienia wyników sprzedaży na poziomie nieosiągalnym dla firm polskich.
Ustawa o zamówieniach publicznych miała zdać maturę z kilku przedmiotów: konkurencyjność, rozwój istniejących systemów, uczciwość kupujących - urzędników. Dziewięć lat temu powstał pomysł, aby zapanować nad wydatkowaniem pieniędzy publicznych, a informatyka już wówczas stanowiła pokaźny "pochłaniacz" finansów. Chodziło o wprowadzenie do katechizmu urzędników jednego z ważniejszych przykazań: "nie będziesz za cudze pieniądze zmieniał swoich poglądów i sympatii". Ustawa miała zaordynować uczciwość w stosunkach urząd - firma. Problem jednak nie do końca leży w ustawie, lecz w jej częstym niestosowaniu. Nie wiadomo, czy nowa ustawa o zamówieniach publicznych to zmieni.