Dostęp mało dostępny

Na rynku usług konsumenckich wszystkich konkurentów na kilka lat zablokowała TP SA. Dopiero obecnie, za sprawą działalności innych operatorów telekomunikacyjnych (np. Netii, El-Netu czy UPC), prawie 100-proc. udział największego operatora może zmaleć.

Prawdziwa walka toczy się w obszarze usług biznesowych. Tutaj przewaga TP SA jest mniejsza, choć nadal do firmy tej należy ponad połowa rynku. Ważną pozycję zajmuje NASK, najdłużej działający w Polsce podmiot internetowy.

Wydaje się, że stracono już możliwość szerszego rozpropagowania w Polsce ISDN. W najbliższych 6-8 latach przyszłością dostępu szerokopasmowego pozostaną technologie xDSL i stanowiące uzupełnienie radiowe sieci LMDS (jakie proponują Crowley Data Poland, Formus, Pro Futuro czy Tele2). W oferowaniu dostępu stałego xDSL do Internetu przez usługodawców kluczową sprawę stanowi unboundling, czyli możliwość wykorzystania przez inne firmy telekomunikacyjne czy internetowe łączy prowadzących bezpośrednio do abonenta telefonicznego (to tzw. uwolnienie pętli lokalnej). Unboundling jest podstawowym rozwiązaniem przyjętym we wszystkich regulacjach prawnych, mających doprowadzić do deregulacji rynku telekomunikacyjnego w krajach Unii Europejskiej, i stąd również znalazł się w polskiej ustawie Prawo telekomunikacyjne. Jednak dopiero praktyka rynkowa i postawa regulatora rynku (URT) pokażą, jak w Polsce jest realizowany unboundling. TP SA wymaga wysokich opłat za miesięczną dzierżawę powierzchni w centrali telefonicznej - może to kosztować znacznie więcej niż w przypadku typowych usług hostingowych!

Nie rozliczone rozliczenia

Internetowy usługodawca powinien być dobrym partnerem dla operatora telekomunikacyjnego. Oferując usługi dial-up, tworzy w sieci operatora duży ruch o dobrej charakterystyce (tj. długo trwające połączenia z tymi samymi numerami), przejmując jednocześnie ciężar inwestycji w sprzęt i koszt utrzymania internetowego węzła dostępowego (koszt punktu dostępowego w węźle to 800-1000 USD). Usługodawcy chcą, by korzyść była obopólna, tj. domagają się wprowadzenia zasad, według których otrzymywaliby zwrot części przychodów operatora z tytułu ruchu generowanego w sieci telefonicznej. Chodzi tu o wpływy z milionów minut miesięcznie.

Obecnie Telekomunikacji Polskiej, która obsługuje 94% telefonicznych łączy abonenckich, na współpracy nie zależy, bo po pierwsze, sama świadczy usługi dostępowe, po drugie, usługodawcy i tak - nie mając wyboru - muszą korzystać z jej usług. Dostęp dial-up, aczkolwiek mało dochodowy, jest usługą masową i przez co najmniej 5 najbliższych lat będzie to dominujący sposób dostępu do Internetu. Firmy ISP powinny uzyskiwać przynajmniej 35-40% przychodów, pochodzących z opłat za impulsy, żeby ich działalność nie była deficytowa. Tymczasem Ministerstwo Łączności zaproponowało, żeby otrzymywały ok. jednej trzeciej przychodów. Na to nie zgadza się TP SA, która chciałaby współpracować jedynie z operatorami telefonicznymi. Właściwie nigdzie w Europie operator dominujący nie rozlicza się bezpośrednio z usługodawcami internetowymi. Ci bowiem współpracują z mniejszymi operatorami lokalnymi.

Jedna z większych ISP - firma SM Media - zbudowała w Warszawie własną centralę telefoniczną i zgodnie z nowym Prawem telekomunikacyjnym mogła rozpocząć świadczenie publicznych usług telekomunikacyjnych na terenie jednej gminy. Dzięki temu uzyskała prawo do międzyoperatorskich rozliczeń z TP SA. Inwestycja ta nie opłaciłaby się jednak, gdyby SM Media nie chciała uzyskiwać również przychodów z działalności czysto operatorskiej, poprzez podłączenie do swojej centrali lokalnych abonentów telefonicznych. Konwergencja mediów odbywa się więc również w tym obszarze - firmy ISP zaczynają oferować usługi telefoniczne, a lokalni operatorzy telefoniczni na terenie swojego działania sprzedają różne formy dostępu do Internetu, w tym także dostępu zryczałtowanego (ale na ogół jedynie dla swoich abonentów).


TOP 200