Dobry klimat do pracy

Zarabianie na informatyce jeszcze nigdy nie było tak proste. Wystarczy skrzyknąć grupkę dobrych programistów i zająć się ich wynajmem do projektów. Z czasem ten dynamicznie rozwijający się segment rynku wykreuje popyt na nowe, ciekawe usługi z pogranicza IT, zarządzania i marketingu.

Zarabianie na informatyce jeszcze nigdy nie było tak proste. Wystarczy skrzyknąć grupkę dobrych programistów i zająć się ich wynajmem do projektów. Z czasem ten dynamicznie rozwijający się segment rynku wykreuje popyt na nowe, ciekawe usługi z pogranicza IT, zarządzania i marketingu.

Wrócił boom na informatykę. Jego skutkiem jest ogromny popyt na specjalistów IT, zwłaszcza sprawnych programistów Java i .Net. "To w tej chwili rynek dostawców usług programistycznych, a nie ich klientów. To te spółki mogą dyktować warunki współpracy firmom poszukującym fachowych pracowników na kontrakty" - mówi Robert Radzimski, prezes Metrosoft Polska. Ta krakowska spółka jest filią amerykańskiej firmy specjalizującej się w oprogramowaniu wspomagającym pracę grupową oraz systemach zapobiegających praniu brudnych pieniędzy. Do jej klientów należą największe banki i fundusze inwestycyjne świata.

Podobnych spółek, które realizują projekty na zlecenia partnerów z zagranicy jest dziś w Polsce sporo. Ich klienci kładą duży nacisk na jakość i szybkość realizowanych przedsięwzięć. Tymczasem polskie spółki ze względu na kłopot ze znalezieniem wartościowych pracowników coraz częściej muszą coraz częściej podpierać się pomocą firm-podwykonawców.

Niestety ci coraz częściej okazują się jednak niechętne do współpracy. Po kilku miesiącach regularnych kontaktów zaczynają się problemy związane z renegocjacją stawek, albo całego kontraktu.

Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim z tego względu, że dziś bardziej niż kilkumiesięczna współpraca opłaca się dziś podnajmowanie ludzi do krótkotrwałych projektów. Dziś wszyscy powtarzają, że taka długofalowa współpraca na pędzącym do przodu rynku nie ma sensuś.

Łańcuszek podwykonawców

Kto generuje popyt na usługi programistyczne? Przede wszystkim największe firmy IT, które w imię kontroli stałych kosztów działalności chętnie podnajmują małe spółki, bądź wręcz wolnych strzelców jako podwykonawców projektów. Niekoniecznie te działające już w naszym kraju. Polska zaczyna być postrzegana na świecie jako zagłębie software'owe. Mamy swoją renomę, a to oznacza, że firmy nie obawiają się zlecać podwykonawstwa części projektów, nawet zdalnie za pośrednictwem portali, które pośredniczą w kojarzeniu tego typu zleceń. Dostrzegają to także duzi gracze, którzy coraz chętniej zaczynają korzystać z pomocy takich niewielkich firm. "Mam wrażenie, że to coraz bardziej znacząca część rynku IT.

Nie zdziwiłbym się, gdyby w ten sposób było zatrudnionych dobrych parę tysięcy ludzi" - mówi Bogdan Wiśniewski, partner w funduszu MCI Management, odpowiedzialny m.in. za inwestycje w sektor technologiczny.

W rezultacie rosną ceny usług firm programistycznych, a także wydłuża się łańcuszek podwykonawców. Nikogo nie dziwi dziś łańcuch, w którym klienta od ostatecznego wykonawcy dzieli cztery, pięć, a nawet sześć ogniw. W ten sposób usługa "na wejściu" wyceniana na 50-100 zł za godzinę pracy, "na wyjściu" wzbogacona o dokumentację, dodatkowe analizy i podparta gwarancjami znanej marki kosztuje od 200 do 300 euro za godzinę.

O czym świadczy upowszechnienie tego mechanizmu, znanego dotychczas głównie z rynku wdrożeń ERP? Przede wszystkim o większej elastyczności i dojrzałości rynku. Przy ocenie ofert coraz mniej liczy się bliżej nieokreślona marka, a coraz bardziej konkretni ludzie, którzy za nią stoją, a także koszty usług. Do współpracy z małymi firmami przekonały się nawet największe międzynarodowe koncerny, które jeszcze niedawno przy ocenie ofert zwracały uwagę na samą markę dostawcy.

Dobrym przykładem jest opisywana na łamach Computerworld (nr 47/2005) firma Bit.Net Consulting, od lat współpracująca z koncernem Nestlé. Niewielka warszawska spółka programistyczna, bazująca na doświadczeniach jej założyciela Olgierda Kobylińskiego, zaproponowała koncernowi wydajne narzędzie do migracji danych z systemów SAP.

Z czasem współpraca uległa dalszemu rozszerzeniu i dziś firma rozwija kilka kluczowych z punktu widzenia funkcjonowania koncernu systemów. Jej usługi okazały się nie tylko bardziej niezawodne, ale i tańsze niż to co proponowali kontrahenci oddziałów koncernu z całej niemal Europy i Indii.

Mobilne szanse

Popyt na usługi takich niewielkich spółek programistycznych nie będzie jednak trwał wiecznie. Ich szansą jest dalsza specjalizacja. A rynek daje dziś szerokie pole do popisu.

Zdaniem przedstawicieli funduszu MCI Management, w najbliższych latach najszybciej rozwijać się będą segmenty rynku związane z rozwiązaniami mobilnymi, a także technologiami portalowymi oraz konwergencją głosu, obrazu i danych. Szansę na sukces mają zarówno firmy produkujące rozwiązania usprawniające obsługę komunikatów tekstowych czy gry do telefonów, jak i dostawcy aplikacji biznesowych do urządzeń przenośnych.

Jest to związane z wciąż dużym popytem na rozwiązania w tym segmencie wśród największych dostawców telefonów, którzy dążą do poszerzenia rynku rozwiązań na swoje aparaty, a w przypadku najbardziej atrakcyjnych spółek są nawet gotowi do przejęcia firmy bądź samego produktu.

Dobrymi przykładami sukcesów są tu chociażby firmy Psiloc Mobile Solutions, założona pod koniec lat 90. przez Marka Filipiaka, czy Mobile 4 Business, założona przez Jarosława Leśniewskiego, byłego wiceprezesa i dyrektora ds. technologicznych w firmie WA-PRO, który wraz z grupką programistów z Wojskowej Akademii Technicznej stworzył rozwiązania do obsługi firmy handlowej.

Dlaczego akurat w tym segmencie rynku udaje się polskim inżynierom odnosić względnie największe sukcesy? "Mają doskonałe kwalifikacje, a przy tym wystartowali ze swoimi projektami niemal w tym samym czasie co programiści na całym świecie. Nie może więc być mowy o żadnym zapóźnieniu technologicznym" - mówi Andrzej Jasieniecki, menedżer inwestycyjny w MCI Management.

Takich nisz jest jednak znacznie więcej. Bogdan Wiśniewski wskazuje m.in. na komercyjne zastosowania rozwiązań open source, a także zupełnie nowe obszary z pogranicza teleinformatyki i bezpieczeństwa, takie jak technologie rozpoznawania ludzi.

Firmy, którym nie uda się znaleźć odpowiedniej niszy produktowej, zawsze mogą pomyśleć o niszach geograficznych i poszukać swoich szans w eksporcie usług. Tzw. body leasing to w tej chwili bardzo intratny segment rynku.Dowodzą tego przykłady dużych firm, takich jak Ericpol, które wciąż opierają się w dużej mierze na przychodach z tego typu działalności. Świadczy o tym także liczba zapytań o możliwość współpracy jaka dociera z zagranicy do biur handlowych przy ambasadach, czy nawet do poszczególnych menedżerów, analityków i dziennikarzy opisujących biznes informatyczny.

By jednak świadczenie usług tego typu było opłacalne w dłuższym okresie potrzebna będzie ich profesjonalizacja. Nawet największe polskie firmy informatyczne nadal nie potrafią dobrze prezentować swoich usług za granicą, a głód wiedzy o tym jak i gdzie szukać zagranicznych zleceniodawców i jak układać współpracę z zagranicznymi kontrahentami, a także o tym jak organizować proces produkcji oprogramowania czy zarządzania projektami jest ogromny.

To oznacza wzrost popytu na usługi doradcze z zakresu organizacji, zarządzania i marketingu, świadczone przez osoby dobrze znające specyfikę zawodów informatycznych. I tak kilka lat temu amerykańska prasa specjalistyczna przewidywała ogromny wzrost popytu na specjalistów, będących pośrednikami pomiędzy działami biznesowymi i IT (który to wzrost w końcu nie nadszedł, bo okazało się, że znacznie łatwiej nauczyć informatyka biznesu niż tworzyć nowe specjalizacje "z pogranicza"), tak dziś wydaje się, że przyszłość należy do osób, które będą w stanie objaśnić realia rynków międzynarodowych nowej generacji przedsiębiorców IT.

Wiedza coraz bardziej w cenie

Tego typu usługi - z jednej strony mocno osadzone w specyficznej otoczce technologicznej, a z drugiej opierające się na wiedzy ogólnobiznesowej - będą już wkrótce potrzebne także menedżerom z firm będących końcowymi użytkownikami IT. "Coraz częściej słyszy się o zarządzaniu wartością IT, rozumianą zarówno jako zarządzanie usługami IT, kosztami IT (analizą TCO), czy zarządzanie satysfakcją klienta wewnętrznego IT, jak i komunikacją pomiędzy działem IT i biznesem, a także budowaniem wizerunku szefa IT i jego komórki" - mówi Bogusław Bujak, członek zarządu Business Excellence Institute, warszawskiej instytucji zajmującej się doradztwem, coachingiem i szkoleniami z tego zakresu.

Sprzedaż tego typu usług napotyka bardzo poważną barierę, gdyż polscy menedżerowie generalnie niezbyt chętnie gotowi są do zakupu "czystej wiedzy", a więc usług doradczych niepopartych żadnym materialnym produktem w postaci systemu, czy w ostateczności znaną marką (właśnie dlatego tak wiele spółek doradczych "przemyca" swoje usługi pod nazwą ściśle zindywidualizowanych szkoleń, które jednak nie są niczym innym niż analizą procesów i potrzeb firmy). Wydaje się jednak, że w obliczu problemów, przed którymi stają dziś menedżerowie IT, ta rezerwa będzie musiała się zmniejszyć.

Pogoda dla strzelców

To dobra wiadomość, zwłaszcza z punktu widzenia doświadczonych specjalistów. Na szczęście lokalny rynek IT stwarza perspektywy nie tylko dla młodych absolwentów owładniętych pasją pisania kodu. Dzięki wzrostowi zapotrzebowania na usługi informatyczne poprawił się także klimat do współpracy z doświadczonymi "wolnymi strzelcami". Popyt na usługi wdrożeniowców SAP, czy doświadczonych kierowników projektów znacząco przewyższa dziś podaż. "Przedsiębiorstwa coraz częściej dostrzegają korzyści płynące z zatrudnienia kierownika projektu z zewnątrz. Zamiast odrywania od codziennych zajęć któregoś z menedżerów liniowych i dedykowania go do projektu, wolą wziąć kogoś z zewnątrz, kto dodatkowo może wnieść nowe spojrzenie na firmę" - mówi Marcin Bańkowski, od lat pracujący jako niezależny kierownik projektów, obecnie pracujący u dużego operatora telekomunikacyjnego.

Co więcej, nic nie wskazuje na to, by miało to ulec zmianie w najbliższych latach. Liczba projektów realizowanych w kraju ciągle rośnie. Doradcy personalni mówią także o tym, że z prośbą o pomoc w zatrudnieniu polskich kierowników projektów coraz częściej zwracają się do nich zagraniczne firmy IT. Polscy kierownicy projektów są wciąż tańsi, a przy okazji równie sprawni i doświadczeni jak ich koledzy z Zachodu.

Dla wielu z nich wyjazd za granicę nie jest zbyt atrakcyjną perspektywą. "Zewnętrzny kierownik projektu, przy budowaniu zaangażowania zespołu bazuje bardziej na relacjach interpersonalnych niż formalnych i w związku z tym może być mniej efektywny w innym kręgu kulturowym." - mówi Marcin Bańkowski.

Zapał do wyjazdów za granicę jest tym mniejszy, że na miejscu w kraju wciąż rodzą się nowe możliwości. "W wielu przedsiębiorstwach liczba projektów dawno przekroczyła masę krytyczną. W związku z tym rodzi się potrzeba znalezienia ekspertów, którzy uporządkują proces zarządzania projektami w skali całego działu bądź firmy" - mówi Krzysztof Komorowski z IBM Polska.

Dla doświadczonych kierowników projektów praca przy tworzeniu takiego biura projektów i wdrażanie mechanizmów zarządzania portfolio projektów to potencjalnie atrakcyjny krok w rozwoju zawodowym. Podobnie zresztą jak dla nowych spółek świadczących usługi w tym zakresie. Jednym z pierwszych przykładów takich firm jest spółka StrictWise założona przez Tomasza Byzię i Stanisława Wurma, która rozpoczęła swoją działalność na początku br.

Wydaje się zatem, że atrakcyjnych nisz na rynku jest dostatecznie dużo. Byle przedsiębiorcom starczyło determinacji i konsekwencji w ich zagospodarowywaniu. A koninktura, której jesteśmy świadkami trwała jak najdłużej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200