Do wywalenia w Polsce

to tytuł wywiadu z przedsiębiorcą zajmującym się zagospodarowaniem elektronicznego złomu, jaki niemiecki miesięcznik Chip zamieścił w swym lutowym wydaniu. Rozmówca Chipa, który zastrzegł sobie anonimowość, stwierdza, że postępowanie w tej dziedzinie często ma charakter kryminalny. W grę wchodzą przy tym niebagatelne ilości - jak bowiem ocenia ministerstwo elektroniki RFN, co roku przybywa ok. 800 tys. ton tego rodzaju złomu.

to tytuł wywiadu z przedsiębiorcą zajmującym się zagospodarowaniem elektronicznego złomu, jaki niemiecki miesięcznik Chip zamieścił w swym lutowym wydaniu. Rozmówca Chipa, który zastrzegł sobie anonimowość, stwierdza, że postępowanie w tej dziedzinie często ma charakter kryminalny. W grę wchodzą przy tym niebagatelne ilości - jak bowiem ocenia ministerstwo elektroniki RFN, co roku przybywa ok. 800 tys. ton tego rodzaju złomu.

Złom powinien w zasadzie być w maksymalnym stopniu przetwarzany. Jednakże zajmujące się tym firmy praktycznie mało to obchodzi. Przetwarzanie z reguły wiąże się ze znacznymi kosztami - np. za przyjęcie tony propylenu żąda się 500 DEM. Taniej kalkuluje się wywiezienie na wysypisko śmieci. Przedsiębiorca płaci określoną sumę i ma sprawę "z głowy". Nikt nie kontroluje tego, co się ze złomem dzieje.

Dawniej z kineskopów odzyskiwano platynę, ale obecnie rzadko się to praktykuje, gdyż zabieg jest mało rentowny. Lepiej oddać na wysypisko w cenie 175 DEM za tonę albo jeszcze taniej, jeśli ma się tam znajomego. Złom się zwala, a za chwilę przyjeżdża walec i wszystko miażdży.

Rozmówca opisał również znany sobie przypadek, gdy ciężarówkę z przyczepą, łącznie ok. 40 m sześc. ładunku, pewien przewoźnik opróżnił w lesie w pobliżu Drezna po zjechaniu w nocy z autostrady. Przyniosło mu to kilka tysięcy marek za kurs.

Wiele złomu wywozi się też za granicę. W tym przypadku przewoźnicy posługują się podstępem. Gdyby ładunek oznaczono jako złom elektroniczny, wówczas wymagałoby to podania lokalnym władzom dokąd zostaje wywieziony i co się z nim dalej dzieje. Jeśli natomiast określi się go jako "materiały gospodarcze", nikogo to już nie interesuje. Z tak oznaczonym ładunkiem "jedzie się po prostu do Polski i gdzieś wysypuje. To kosztuje kilka marek cła, ale mimo wszystko się opłaca."

Złom wywozi się także do innych krajów, które nie mają tak surowych jak RFN przepisów w zakresie ochrony środowiska, m.in. do Belgii czy Hiszpanii.

Rozmówca ujawnił również, jak sobie radzą firmy mające umowy serwisowe np. z IBM. Otóż zamiast wymienić uszkodzoną płytę, kosztującą np. 1000 DEM, kupują u niego za tę kwotę cały złomowany system i wymieniają go w uszkodzonym komputerze. Reszta trafia do niego jako złom, który wywiezie się na wysypisko.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200