Długa fala

Musimy przy tym pamiętać, że mówimy tu o modelach natury empirycznej, które w sposób syntetyczny dobrze tłumaczą rozwój cywilizacyjno-technologiczny, ale nie są w stanie integrować wszelkich czynników mających na niego wpływ, a tym bardziej dostarczyć precyzyjnej wiedzy o tym, co zdarzy się „jutro“. Podobnie jak prawo Moore’a nie jest w stanie odpowiedzieć na szczegółowe pytania typu „kiedy na rynku rozpowszechni się papier elektroniczny“, a jedynie pokazać, w jakim okresie możemy spodziewać się odpowiednio dużej wydajności urządzeń mikroelektronicznych w związku ze wzrostem gęstości upakowania układów scalonych. Zapytajmy jednak: gdzie według tej teorii znajdujemy się obecnie?

Panuje tu zgoda, że „gdzieś w piątym cyklu”, ale według niektórych badaczy cykle ulegają skracaniu i obecna sinusoida zaczęła się już około roku 1980, a zakończy się zaledwie po 40 latach. Wynikałoby z tego, że w jej szczytowym momencie znajdowaliśmy się na początku bieżącego stulecia (pęknięcie tzw. bańki internetowej dot-comów), a obecna recesja jest wstępem do jeszcze dynamiczniejszego rozwoju w najbliższych latach.

Czy uzbrojeni w taką wiedzę możemy łagodzić możliwe skutki negatywne obecnego przesilenia i spowodować szybsze przejście do następnego okresu prosperity? Wiele wskazuje na to, że tak i nie chodzi tu raczej o odruchowe pompowanie pieniędzy na rynek przy pomocy naprędce konstruowanych pakietów koniunkturalnych. Ważne jest także uchwycenie przyczyn opisywanych fenomenów w skali mikroekonomicznej, to jest na poziomie przedsiębiorstwa – w jego sferze organizacji i zarządzania oraz technologii informacyjnej.

Metaparadygmat cykliczności

W praktyce często zadajemy sobie pytanie: dlaczego coraz szybsze komputery na biurkach pracowników nie zawsze przekładają się na oczekiwany wzrost wydajności pracy? Dlaczego wiele projektów softwarowych nie kończy się pełnym sukcesem? Dlaczego coraz bardziej rozbudowane funkcjonalnie oprogramowanie nie podnosi rentowności firmy, zgodnie z założeniami? Okazuje się, że prześledzenie mechanizmów powstawania fal Kondratiewa daje tu interesujące wskazówki. Teoria ma także swoich krytyków, ale nikt nie podważa cykliczności jako metaparadygmatu rozwojowego.

Cykliczność rozwojowa jest dobrze znana co najmniej od czasów Clementa Juglara, nota bene, francuskiego lekarza, który opublikował swoją teorię wahań koniunkturalnych około półtora wieku temu. Krótki cykl koniunkturalny (kryzys, depresja, ożywienie, rozkwit) trwa kilka lat i można zaobserwować go także współcześnie. Oczywiście cykliczność jest zaburzona, m.in. wskutek interwencjonizmu państwowego, amplituda wahań jest spłaszczona, niemniej samo zjawisko, jako cecha systemów gospodarczych czy technicznych, występuje. Co ciekawsze, obok cyklów krótszych, występują też znacznie dłuższe, w tym: Kondratiewa (45-60 lat) i Ewijka (140-180 lat).

Jak może przebiegać taki cykl? Przyjmijmy, że kryzys jest jego początkiem. Wówczas rośnie gotowość do podjęcia ryzyka i przechodzenia na nowe technologie, które mają gwarantować wyższą efektywność (stare już się zużyły). Ssanie technologiczne ze strony rynku owocuje nowymi wynalazkami i ideami. A to jest właśnie zmiana obowiązujących paradygmatów. Później następuje faza nasycenia, wreszcie kolejny kryzys i koło się zamyka. Trwający obecnie, superdługi cykl Ewijka rozpoczął się w okresie I wojny światowej. Jego druga część zaczęła się mniej więcej w latach 70. Wynikałoby z tego, że kolejnego wielkiego przełomu cywilizacyjnego możemy oczekiwać w latach 2020-2030.


TOP 200