Dlaczego nie ma sztucznego intelektu

Kolejne prace idą w tę właśnie stronę - systemy nie tylko odtwarzają treść praw naukowych, lecz także analizują ich teoretyczną wartość. Jednak mówienie o samoistnych odkryciach dokonywanych przez komputery jest oparte na pewnych nieporozumieniach. Zgoda, w systemach tych informacje zawarte w rozległych bazach danych są uzupełniane nowymi danymi, powstaje dzięki temu stopniowo nowa wiedza. Można więc przystać na to, że jest to rzeczywiście pewien rodzaj wiedzy. Skoro da się ją zastosować w nowych sytuacjach poznawczych, skoro steruje działaniem systemu, to jest w jakimś stopniu (wciąż jednak minimalnym) wiedzą porównywalną z ludzką. Czy jednak uzyskanie przez komputer wyniku podobnego do tego, jaki osiągnął już człowiek, jest podstawą porównywania obu systemów i lokowania w maszynie nadziei na twórcze odkrycia? Wątpię.

Niektórzy sceptycy mówią, że komputerowe systemy odkryć naukowych są co najwyżej dość inteligentnymi technikami laborantami, którzy radzą sobie dobrze z eksperymentami tylko w sztucznych warunkach laboratoriów. Mierzą, liczą, testują, eliminują błędy, a nawet oceniają częściowo własne wyniki.

Są jednak w tym wszystkim mało samodzielne, daleko im do ludzkiej inwencji i twórczości. O systemach tych można w zasadzie powiedzieć, że dokonują wynalazków, ale nie odkryć. Odtwarzają a częściowo nawet poszerzają wiedzę, lecz nie tworzą w niej nowej jakości.

Ludzkie myślenie, na przykładzie odkryć naukowych, to olśnienie, intuicja, genialny wgląd w istotę rzeczy. Nic nie wskazuje na to, że dzisiaj lub w niedalekiej przyszłości jakikolwiek komputer zdoła odtworzyć którąkolwiek z tych czynności. Jeśli nawet uda się symulować jakiś element dokonywania odkryć, to i tak zawsze pozostanie niewyobrażalnie trudniejsze zadanie symulowania kontekstu i warunków, w których twórcze myślenie się odbywa. Olśnienie to wprawdzie krótki moment, lecz jest on na ogół efektem długotrwałego procesu myślenia, uwarunkowanego czynnikami zewnętrznymi. Trzeba byłoby uwzględnić w pracy robota-odkrywcy nie tylko jego bieżące dyspozycje (zgódźmy się nawet, że już dosyć inteligentne) i złożoność danej sytuacji problemowej (też do wymodelowania), lecz również - co najważniejsze! - całość kontekstu historycznego, społecznego i kulturowego, w którym jakiekolwiek odkrycie czy myślenie się dokonuje.

Myślenie odbywa się nie tylko w głowie, lecz ma ono złożone związki z bliższymi lub dalszymi rzeczami ze świata. To samo musiałoby się dziać z maszynami cyfrowymi, jeśli miałyby one nas w czymkolwiek naśladować. Musiałyby w pewien sposób zmieniać się podczas tych czynności, krótko mówiąc, musiałyby ewoluować. To zaś nakłada na komputery zadania wręcz niewyobrażalne, wątpię też czy w ogóle wykonalne. W odniesieniu do systemów odkryć naukowych - w zasadzie każdych inteligentnych maszyn - byłaby to konieczność właściwego rozpoznawania i oceny sytuacji, w której one działają.

Zdobyta na ten temat wiedza musiałaby wejść w skład ich inteligencji. Inaczej mówiąc, "myślący" robot-odkrywca musiałby np. sam stworzyć teorię swoich błędów i pomyłek poznawczych. Nie tylko zresztą własnych, lecz także całej generacji swoich towarzyszy-komputerów. Jego ewentualna wiedza musiałaby być częścią wspólnej wiedzy większości egzemplarzy jego gatunku. Tak samo jak wiedza każdego z nas jest częścią doświadczenia całej ludzkości. Ale czy maszyny stworzą kiedykolwiek jakościowy (nie ilościowy) odpowiednik naszej ludzkości? Nie sądzę, aby coś takiego właśnie się działo w jakimkolwiek z laboratoriów sztucznej inteligencji.

Sprytne roboty

Doświadczenia, które zdobywają badacze i teoretycy sztucznej inteligencji, są wykorzystywane przez nich w różny sposób. Udane efekty w jednych dziedzinach motywują do dalszych, najczęściej zaś pojedyncze sukcesy są bardzo szybko włączane do nowych ambitnych i szerokich projektów. Nie zawsze te pojedyncze osiągnięcia są należycie wykorzystywane i interpretowane, prowadząc do zbyt drogich (nie tylko finansowo, lecz także społecznie) rozwiązań, a ponadto do wątpliwych, zbyt pochopnych wniosków. Dotyczy to głównie robotyki, która jest jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin sztucznej inteligencji.

Drugim, zaraz po etapie budowy programów dowodzenia twierdzeń i gry w szachy, okresem intensywnych badań były systemy rozpoznawania przez maszyny cyfrowe obrazów i dźwięków z ich najbliższego otoczenia. Pierwotnie było to zadanie głównie logiczno-programistyczne, później zaś (po uzyskanych obiecujących efektach) przekształciło się w program budowy robotów wyposażonych w sztuczne zmysły. Natchnęło to (jak to zwykle bywa) niektórych teoretyków do spekulacji na temat tego, czy coraz lepiej widzący czy słyszący robot dorówna człowiekowi w jego orientacji w świecie. Myślę, że w ferworze dość szybkich i głośno oznajmianych osiągnięć pominięto prawdziwie ważne kwestie związane z ludzkim poznaniem świata. W robotyce więcej jest wątpliwości i otwartych pytań niż jednoznacznych rozstrzygnięć.

Czy maszyna wyposażona w sztuczny zmysł widzi czy słyszy w taki sam sposób, jak człowiek? Ponadto - co jest moim zdaniem najważniejszą kwestią! - czy ona "wie", że widzi? Aby maszyna cyfrowa cokolwiek "wiedziała", musi nie tylko "widzieć", ale również coś "usłyszeć", coś "powiedzieć", a także "zrozumieć" te zależności. Tak wszakże robi człowiek, gdy patrząc np. na piękny krajobraz mówi do siebie czy towarzysza o swych wrażeniach, podchodzi do jakichś rzeczy, dotyka je, wącha, smakuje, komunikuje różnie swoje doświadczenie. Właśnie tę naturalną własność ludzkiego doświadczenia próbuje się w jakimś zakresie wymodelować programowo i zrealizować w robotach. Ale czy jest to rzeczywiście osiągalne?

Częściowe powodzenia, ale i ograniczenia, w wyposażaniu maszyn w namiastki zmysłów pokazują, że dokładne naśladowanie budowy i działania człowieka jest niemożliwe. Myślę, że nie jest nawet konieczne. Posłużę się tu analogią z urządzeniami i systemami transportu i komunikacji. Żaden samobieżny pojazd wynaleziony dotychczas przez człowieka nie jest naśladowaniem jego anatomicznej budowy. Koło nie jest kopią nogi. Mimo to samochody są w szerokim użyciu, a ich budowa i funkcje w znacznym stopniu wymuszają na człowieku dostosowanie się do nich. Pojazdy lądowe czy samoloty nie przyczyniły się jednak do powstania w kulturze żadnej teorii "sztucznego ruchu". Przyczyniły się do tego, co znamienne, tylko komputery.


TOP 200