Dla wymagających i nowoczesnych

Zintegrowana bankowość (?) internetowa

W bankach skandynawskich dostępne są coraz bardziej zaawansowane usługi, wykraczające już poza definicję bankowości internetowej jako dostępu do rachunku i możliwości dokonywania transakcji za pośrednictwem Internetu. Obecna już w Polsce Nordea jest dobrym przykładem banku, który po wprowadzeniu wszystkich dostępnych kanałów zdalnego dostępu do rachunku bankowego (1982 r. - bankowość przez telefon, 1984 r. - home banking, 1992 r. - GSM banking, 1996 r. - bankowość internetowa, 1998 r. - telewizja interaktywna, 1999 r. - WAP) poszukuje nowych sposobów zaspokojenia internetowych potrzeb klientów, przyczyniając się jednocześnie do rozwoju handlu elektronicznego, płatności elektronicznych i elektronicznej wymiany dokumentów. Obecnie z usług bankowości elektronicznej grupy Nordea korzysta 2,3 mln klientów banku (na ok. 9 mln ogólnej liczby klientów), w tym prawie milion Finów (liczba klientów Nordei w Finlandii: 3 mln). W roku 1992 Nordea zaczęła świadczyć usługi cyfrowej identyfikacji uczestników transakcji. Identyfikatory nadane klientom przez Nordeę są dziś akceptowane np. przez operatorów telekomunikacyjnych, prowadzących zdalną korespondencję z klientami. Z czasem identyfikatory zastąpiono podpisem elektronicznym, również certyfikowanym przez Nordeę. W roku 1996 bank rozpoczął tworzenie pasażu handlowego, w którym jego klienci mogą dokonywać bezpiecznych zakupów. Każdy zakup jest poprzedzany jednokrotnym zalogowaniem się i autoryzacją na stronie banku, dzięki czemu dokonanie później odpowiedniej płatności odbywa się automatycznie i niemal niezauważalnie dla kupującego. W pasażu mieści się ponad 1600 sklepów. W roku 2000 handel w pasażu objął telefony komórkowe obsługujące WAP, przy czym zdobył sobie uznanie i popularność właśnie dzięki temu, że automatyczne płatności, wymagające tylko jednorazowego zalogowania się na stronach Nordei, maksymalnie uprościły i zabezpieczyły proces dokonywania zakupów.

W Polsce podobny pasaż prawdopodobnie powstanie wokół mBanku. Polski oddział Nordei już pod koniec roku uruchomi internetowy oddział Solo zarówno dla klientów detalicznych, jak i instytucjonalnych. Elementem strategii Nordei, który jest sygnałem pewnych trendów w bankowości elektronicznej zauważalnych na całym świecie, jest swoista agregacja różnego rodzaju usług w ramach jednego banku czy grupy instytucji finansowych. W grupie Nordea działają instytucje świadczące usługi bankowości korporacyjnej, detalicznej, inwestycyjnej, fundusze inwestycyjne i emerytalne, instytucje ubezpieczeniowe. Dostęp do wszelkiego rodzaju kont, rachunków i usług finansowych oferowanych przez grupę kapitałową jest proponowany każdemu klientowi w ujednoliconej formie. "Jednym z trendów zauważalnych w bankowości internetowej, czy szerzej elektronicznej, jest próba łączenia wielu rodzajów usług i integrowania różnych kanałów, tak by w miarę możliwości zamknąć łańcuch płatności i obiegu dokumentów w ramach sektora bankowego, nie wychodząc poza postać elektroniczną. Dlatego banki, m.in. Nordea, tworzą platformy umożliwiające prezentację i płatność rachunków elektronicznych, wymianę elektronicznych faktur między podmiotami instytucjonalnymi czy też umieszczają sklepy internetowe na bezpiecznych serwerach bankowych" - wyjaśnia Grażyna Musiatowicz, zastępca dyrektora Departamentu Bankowości Elektronicznej Nordea Bank Polska.

Banki liczą pieniądze

Bankowość internetowa na świecie podąża w nowych kierunkach, lecz przede wszystkim na rynkach, które wydają się opłacalne: Wlk. Brytanii, Niemiec, Skandynawii, Stanów Zjednoczonych. W roku 2000 26 mln Europejczyków korzystało z bankowości online, w ciągu 4 lat ich liczba ma zostać potrojona. Tymczasem w Polsce SMG/KRC szacuje, że zaledwie 4,5% 3-milionowej populacji internautów, czyli ok. 139 tys. osób, zamierza korzystać w najbliższych miesiącach z usług bankowości elektronicznej. "Byłbym bardziej optymistyczny. Sądzę, że odbiorcami e-bankowości może być nawet 20% internautów, czyli zależnie od szacunków od 600 tys. do miliona osób" - twierdzi Sławomir Lachowski. Zgodnie z danymi RBE, polskie banki udostępniające kanał internetowy oraz banki typowo wirtualne mają łącznie 285 tys. klientów, mających 370 tys. rachunków, przy czym liczba rzeczywistych klientów jest niższa ze względu na to, iż wiele osób jest klientami kilku banków jednocześnie. Od pewnego czasu liczba polskich internautów rośnie powoli. Powstaje więc pytanie, czy opłaca się dla tej garstki wprowadzać usługi innowacyjne, tworzyć personalizowane portale agregujące i rozbudowywać system płatności internetowych? Jednocześnie banki internetowe, inwestując jedynie niewielką nadwyżkę, powstałą dzięki niskim kosztom własnym, ale przy wysokim oprocentowaniu rachunków, potrzebują sporo czasu, by osiągnąć rentowność.

Wysoka rotacja klientów między bankami, która zostanie przyspieszona dzięki wprowadzeniu podpisu elektronicznego, upraszczającego proces zawierania umowy z bankiem, nie sprzyja długofalowym inwestycjom. Na znacznie większym rynku brytyjskim pierwszy i największy bank wirtualny Egg, należący do Prudential Banking, wciąż przynosi straty, mimo posiadania 1,7 mln rachunków. Z drugiej strony, portugalski internetowy Banco 7, należący do BCP i rozpoczynający działalność w 1996 r. jako bank telefoniczny, od kilku miesięcy już zarabia na siebie. Czy 100 tys. klientów i 800 mln zł wartości depozytów mBanku wystarczy, by przynosił on zyski? "Potrzebujemy co najmniej drugie tyle klientów i drugie tyle depozytów, by przekroczyć próg rentowności. Ale rynek rośnie, a my nie mamy innego wyboru, niż wprowadzać nowe usługi" - ocenia Sławomir Lachowski.


TOP 200