Destrukcja mile widziana

Wspomina Pan o poszukiwaniach przyczyn błędów. Czy firmom zlecającym testy zależy na usystematyzowanej informacji, która pozwoliłaby im poprawić własne procesy?

To co się wydaje logiczne, nie jest oczywiste dla większości CXO. Z powodu presji czasu, nie decydują się na analizy cząstkowe, przeglądanie raportów z prac, klasyfikowanie błędów. Nie mają czasu na refleksję. W efekcie szereg błędów się powtarza. Z mojego punktu widzenia jednym z najważniejszych powodów powstawania błędów jest nietrenowanie deweloperów do przewidywania i rozpatrywania pesymistycznych scenariuszy.

Jakie są modele biznesowe firm zajmujących się testami?

Możemy wyróżnić kilka modeli organizacyjnych. W najprostszym, firma testująca jest niezależnym, postronnym podmiotem. Obieg informacji jest wówczas ograniczony, współpraca z klientem zamyka się w ramach kilkumiesięcznych testów. Stosunkowo często jednak ma miejsce bardziej ścisła współpraca przy jednym projekcie zespołów po stronie deweloperów i po stronie testerów. Kiedy indziej, ma miejsce wynajęcie zespołu o określonym profilu spośród pracowników firmy testerskiej i samodzielne nim zarządzanie przez firmę. Inny wreszcie model to outsourcing połączony z offshoringiem.

Można także wyróżnić kilka modeli z punktu widzenia celów biznesowych. Właśnie upowszechnia się model współpracy oparty na wydajności testów. Prawdopodobieństwo uniknięcia błędów jest trudne do określenia. Jako ramy umowy stosuje się więc raczej zakres odpowiedzialności, np. za błąd krytyczny aplikacji, poziom usługi określa się zaś procedurą i liczbą testów.

Ile zatem czasu potrzeba na wyszkolenie testera?

Przeciętnie wymaga to ok. 300 godzin szkolenia i pracy pod opieką doświadczonego testera, aby być testerem wydajnym. Dalsze szkolenie i praca przez minimum 9 miesięcy pozwalają osiągnąć status niezależnego testera.

Czy tego można w ogóle nauczyć się na kursach albo na uczelni?

Zaledwie kilka uczelni na świecie prowadzi takie zajęcia, jednym z takich miejsc jest tajwański Providence University. Rekrutacja polega zatem na wyszukiwaniu ludzi ze zdolnościami analitycznymi. Myślę, że poza predyspozycjami psychologicznymi, dużą rolę odgrywają także czynniki kulturowe. Są społeczeństwa, w których normą społeczną i polityczną tradycją jest to, że aktywnie kontestuje się zasady, reguły jakie wprowadza system. Takim społeczeństwem, którego członkowie potrafią prowadzić grę z systemem państwowym, jest społeczeństwo indyjskie. Niekiedy decyduje to po prostu o przeżyciu. Poza Indiami na myśl przychodzi mi jeszcze Izrael, kraj nieustannie walczący o przetrwanie - tam również powstały firmy, które stworzyły ważne dla testowania oprogramowania technologie. Kiedy ludzie żyją w warunkach pozwalających na pewne rozleniwienie, nie muszą stale zabiegać o swoje prawa - takie pożądane u testerów cechy zanikają. Podobnie zresztą jest, kiedy system jest na tyle silny i skuteczny, że nikt nie ma śmiałości go kontestować, nikt nie widzi w tym sensu - tu na myśl przychodzi mi społeczeństwo chińskie.

No to my w Polsce raczej powinniśmy patrzeć na przyszłość testów optymistycznie...

Tak (śmiech). Jestem o tym przekonany.


TOP 200