Czy systemy otwarte wygrają?

Definicja systemu otwartego zmienia się w zależności od tego, kto jej używa. Dla potrzeb tego felietonu przyjmiemy, że system jest otwarty, jeśli dostępna jest pełna specyfikacja systemu, używana przez niezależnych twórców oprogramowania i producentów sprzętu w celu dostarczania produktów z nią zgodnych.

Definicja systemu otwartego zmienia się w zależności od tego, kto jej używa. Dla potrzeb tego felietonu przyjmiemy, że system jest otwarty, jeśli dostępna jest pełna specyfikacja systemu, używana przez niezależnych twórców oprogramowania i producentów sprzętu w celu dostarczania produktów z nią zgodnych.

Pytanie jest dość ściśle ograniczone do porównania takich systemów otwartych, jak komputery PC z systemami zamkniętymi, np. Apple Macintosh. Jak pokazuje praktyka ostatnich kilkunastu lat (pierwszy PC pojawił się w 1981 r., pierwszy Macintosh w 1984 r.), systemy otwarte rozwijają się na tyle samodzielnie i niezależnie od intencji ich twórców, że całkowicie ignorują początkowe specyfikacje. Zresztą nic w tym dziwnego. Rozwój techniki i konkurencja na rynku musi powodować żywiołowy rozwój techniczny i pewne niedogodności dla użytkowników.

Jeżeli jednak te niedogodności dla użytkowników przeważają nad korzyściami, to kogo należy winić? Przecież obecnie skonfigurowanie większego komputera PC z nietypową (ale za to szybką) kartą graficzną, kartą sieciową, czytnikiem CD-ROM i skanerem wymaga kwalifikacji informatycznych stale testowanych w praktycznym działaniu, nie zaś tylko teoretycznych. Nawet kwalifikowanemu specjaliście zajmuje to cały dzień, gdy zmuszony jest zainstalować oprogramowanie.

Czy widać jakieś rozwiązanie problemów nękających obecnych użytkowników PC? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że podjęta przez Intel, Compaq, Adaptec, Microsoft i inne firmy inicjatywa opracowania specyfikacji łatwego w użyciu komputera (specyfikacja Plug nad Play) ma szanse dać pozytywne wyniki. Mam poważne wątpliwości. Tu przypomina się leciwa anegdota. Co to jest wielbłąd? Jest to koń zaprojektowany przez komitet. Podobnie zapewne będzie ze specyfikacjami Plug and Play (bo jest ich już wiele).

Sądzę, że jedynie poważna inicjatywa liczącego się na rynku producenta ma szanse sukcesu, polegającego na dostarczeniu na rynek udanych, łatwych w użyciu, firmowych (przeciwieństwo otwartych) komputerów. Czy widać kogoś takiego? Owszem. Jedynie IBM pod energicznym kierownictwem Louisa V. Gerstnera może się na coś takiego poważyć i może mu się to udać. Wymaga to znacznych nakładów finansowych na badania i technologie. Sądzę, że przepastne szafy laboratoriów badawczych IBM zawierają dostatecznie wiele rozwiązań technologicznych nadających się do zastosowania w takim komputerze. I na dodatek będzie on mógł być na tyle zgodny z obecnymi PC, aby dało się na nim uruchamiać większość obecnych programów.

Czy to jest źle, że jestem za rozwiązaniem zamkniętym, firmowym? Że sprzeciwiam się regułom rynku, żywiołowo dostarczającego klientom tego, czego potrzebują? A może ten rynek dostarcza im raczej, co da się łatwo i tanio wyprodukować, a klientom wmawia się, że właśnie tego potrzebują? Postęp w nauce i technice jest dość mało zależny od rynku, a eliminacja produktów złych nie odbywa się przez głosowanie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200