Czy Plan na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju uzdrowi polską gospodarkę?

Założenia, szanse i zagrożenia planu analizuje dr Bartłomiej J. Gabryś, ekonomista UE w Katowicach.

Patrycja Dziadosz, CEO: Od 1989 roku mieliśmy kilka wielkich strategii rozwoju, takich jak plan Balcerowicza, Hausnera, Boniego, czy też tzw. „Ustawa Wilczka” – ich wspólnym mianownikiem było zapewnienie Polakom dostatku. Niektóre założenia próbowano realizować, inne upadły tuż po ogłoszeniu. Jaki Pana zdaniem czeka los planu Morawieckiego?

Przyjęło się mawiać, że „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”. Każdy ze wspomnianych przez Panią zbiorów projektów i realizowanych przedsięwzięć, był budowany w konkretnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Dzisiaj dość często, bezrefleksyjnie traktujemy je jako uniwersalne punkty odniesienia, zapominając o kontekstowości tych rozwiązań. I tak dla przykładu, dość szerokie i uniwersalne rozwiązania rynkowej wolności wprowadzone „Ustawą Wilczka” podyktowane były w części próbą radzenia sobie z brakiem pomysłów, co do szczegółowych rozwiązań gospodarczych, bo w znacznej mierze były one nieokreślone w nowej rzeczywistości, a te które były znane ulegały bardzo dynamicznym przemianom. Miarą sukcesu, która łączy niektóre ze wspomnianych przez Panią dokumentów z planem na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, jest zakres i stopień ich implementacji. Jeśli chodzi o przyszłość rozwiązań planu Morawieckiego to będzie ona w znacznej mierze pochodną efektów przejścia z wymiaru deklaratywnego na implementacyjny.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach

Głównym celem Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest „tworzenie warunków dla wzrostu dochodów mieszkańców Polski przy jednoczesnym wzroście spójności w wymiarze społecznym, ekonomicznym i terytorialnym”.

Realizacja tego zamierzenia – będzie niezmiernie trudna do realizacji. Posłużę się przykładem programu rozwoju Polski Wschodniej. Zakłada on szereg inwestycji infrastrukturalnych podejmowanych głównie decyzjami urzędników – rozwój terytorialny; co do zasady mają one przyciągać inwestorów, którzy stworzą tam miejsca pracy przyczyniając się do zmniejszenia bezrobocia – rozwój społeczno-ekonomiczny. Proces ten ma przyczyniać się do wzrostu bogactwa osób związanych z tym obszarem, ale czy tak się dzieje? Nie do końca. Zarówno plan firmowany nazwiskiem wicepremiera Morawieckiego, podobnie jak program rozwoju Polski Wschodniej opiera się w dużej mierze na myśleniu życzeniowym.

Kiedy plam może przynieść efekty?

Doświadczenia niemieckie, związane ze zjednoczeniem i dofinansowaniem części wschodniej pokazują, iż mimo przeznaczenia ogromnych środków finansowych proces taki jest długotrwały, a efekt niepewny. W dużej mierze dlatego, iż mieszkańcy nie chcą czekać, na efekty tych inwestycji i wybierają drogę na skróty, a więc przemieszczają się do regionów, gdzie mają szansę na lepiej płatną pracę „od ręki”, przyczyniając się tym samym do wzmocnienia potencjału tych obszarów i powodując ich jeszcze większą przewagę nad regionem słabiej rozwiniętym. Jednocześnie na wschodzie zaczyna brakować potencjału ludzkiego dla realizacji przewidywanych inwestycji. W Polsce dodatkowo nakładają się na to uwarunkowania historyczne w industrializacji kraju, które nie pozwolą na osiągnięcie spójności na poziomie zakładanym w Planie. Źródło bogactwa, np. Polski Wschodniej, powinno być konsekwencją wykorzystania tych zdolności jej mieszkańców i zasobów regionu, które w niewielkim stopniu występują w innych obszarach kraju. Wtedy działania mogłyby przynieść pożądane skutki.

Według założeń przedstawionych przez wicepremiera Morawickiego polska rodzina ma w 2030 roku rozporządzać takim samym dochodem na głowę jak przeciętna rodzina unijna. Czy wdrożenie planu będzie skutkowało coraz lepszymi zarobkami dla Polaków?

Niestety, istnieje nikłe prawdopodobieństwo takiego wyniku. Realizacja Planu, w wielu obszarach opiera się na założeniu, że urzędnik wie lepiej niż rynek, co i gdzie powinno powstać.

Co dokładnie ma Pan na myśli?

Przykładem jest kwestia budowania stoczni, szczególnie tych większych. Dzisiaj świetnie radzą sobie w Polsce małe firmy produkujące światowej klasy jednostki niewielkie (stocznie jachtowe), ale wysokiej jakości wykonania, opartej na fachowości twórców i o oryginalnych w skali świata rozwiązaniach. Plan zakłada budowę stoczni produkujących jednostki średniej wielkości, gdzie źródła przewagi konkurencji np. koreańskiej są trudne do zniwelowania w krótkim okresie czasu bez znacznych nakładów finansowych.

Jedną z bolączek polskiej gospodarki jest demografia. Szacuje się, że jeśli nie odwrócimy negatywnych trendów demograficznych, to za pięć lat z powierzchni Polski ubędzie tyle ludzi, jakby zniknęły całe Katowice – około 350 tys. Czy założenia Planu Morawieckiego są wstanie zahamować ten niebezpieczny trend?

Faktycznie, te 350 tys. to już nie tylko Katowice, ale i dodatkowo prawie całe leżące obok Mysłowice. Trochę szkoda. Mam wrażenie, że tym pytaniem szukamy odpowiedzi na znacznie trudniejsze pytanie. A mianowicie, jakie są relacje między efektami rozwoju gospodarczego a ich społecznymi pożytkami.

No właśnie, jakie?

W Planie można odszukać wskazówki mówiące o pozytywnej korelacji między środkami przeznaczanymi na wypłaty socjalne, a poziomem dzietności. Kłopot w tym, że nie rozwijamy się na tyle szybko, aby przepływy socjalne stały się kluczowym źródłem decyzji rodzin o zwiększaniu liczby dzieci, a już na pewno nie w stopniu jakiego wymaga sytuacja demograficzna. Młodzi ludzie jako kluczowe wskazują pewność zatrudnienia (również po urlopie macierzyńskim), wysokość wynagrodzenia w pierwszych latach pracy oraz dostęp do mieszkania. Uważam, że o ile dwa pierwsze są konsekwencją konkurencyjności na rynku pracy, będącej w części wynikiem świadomie budowanej ścieżki edukacyjnej, to ostatni wynika z zaniedbań w obszarze regulacji prawnych z zakresu wynajmu mieszkań od osób prywatnych.

Na ten problem rząd również szykuje panaceum w postaci programu „Mieszanie dla Młodych”.

Tak, ale niestety programy typu „Mieszkanie plus” czy „Mieszkanie dla Młodych” niewiele tu poprawią, patrząc na ich skalę oddziaływania. Od 1 stycznia 2014 roku z programu „Mieszkanie dla Młodych” skorzystało raptem 55 tys. osób, co pokazuje, że program nie odpowiada na potrzeby społeczeństwa.

W jaki sposób możemy poprawić naszą sytuację emerytalną?

Z ekonomicznego punktu widzenia, bez uwzględnienia przepływów osób z krajów trzecich, sytuacja systemu emerytalnego jest nie do pozazdroszczenia. W Planie można odszukać, pojedyncze i dość mgliste w wymiarze pragmatyki, rozwiązania mające zachęcać światowe talenty do przyjazdu do Polski. Czy nie są prostszym rozwiązaniem kontrakty będące konsekwencją realnego popytu zgłaszanego na globalnym rynku pracy? Ponadto, polska gospodarka zgłasza zapotrzebowanie nie tylko na specjalistów, ale na wykwalifikowanych pracowników w obszarach, gdzie talent się przydaje, ale jeszcze bardziej skrojony na potrzeby rynku pracy zestaw umiejętności i kompetencji technicznych.

Plan zakłada również szereg ułatwień dla przedsiębiorców. Polscy biznesmeni mówią, że na taki dokument czekali 27 lat.

W wymiarze deklaratywnym jest to swoisty raj dla biznesu. Zaletą dokumentu jest zebranie tych deklaracji w jednym opracowaniu, nieco nad wyraz według mnie nazwanym „Konstytucją dla biznesu”. Sęk w tym, że żadne z powyższych nie powinno być niczym nadzwyczajnym w państwie prawa, a samo nazwanie rzeczy po imieniu i zebranie w jednym dokumencie nie zmieni mentalności urzędniczej z dnia na dzień. Doceniam jednak pojedyncze rozwiązania legislacyjne, o których mówi rząd, jak np. te dotyczące dziedziczenia w firmach rodzinnych, które do tej pory nie potrafiły doczekać się przemyślanych rozstrzygnięć. Zauważam jednak, z jednej strony rozbieżności między wielokrotnie powtarzanymi deklaracjami otwartości i zaufania, a z drugiej implementację rozwiązań prawnych dotyczących odpowiedzialności karnej w przypadku rozliczeń VAT, gdzie odpowiedzialność ma być zagrożona taką samą sankcją karną, jak za zabójstwo człowieka.

A jakie Pana zdaniem występują bariery uniemożliwiające rozwój polskim firmom?

W wymiarze globalnym jest to nierówna walka rynkowa z podmiotami, których siła przetargowa, obszar działania i zakres uzależnienia gospodarek lokalnych jest na tyle duży, iż zakłóca a czasami znacząco ogranicza zasady konkurencyjności. W wymiarze krajowym jest to niepewność stanowionego prawa.

Co zatem powinniśmy zrobić, aby Polska nie utknęła w gronie państw o średnim dochodzie. Jak Państwo powinno wspierać firmy w zwiększaniu ich innowacyjności?

Kraje o wysokim poziomie rozwoju w większości budują swoją pozycję konkurencyjną w oparciu o dobra i usługi wysoko przetworzone, które stanowią podstawę ich wymiany międzynarodowej. Skupiają zatem swoją uwagę na eksporcie, a nie na krajowej konsumpcji czy też inwestycjach w krajowy rynek nieruchomości. Myślę, że polski rząd powinien szerzej otworzyć oczy i zacząć korzystać z rozwiązań, które innym państwom pozwoliły osiągnąć sukces.

Pieniądze zawsze są kością niezgody i tak też jest w przypadku źródeł finansowania Planu. Wicepremier Morawiecki obiecuje „cud gospodarczy”, bez wskazywania konkretnych źródeł finansowania.

Z Planu oraz dokumentów z nim powiązanych wynika, że w największej część finansowanie programu ma być oparte na środkach z Unii Europejskiej, uzupełnionych wkładem własnym. Mają one być „inwestowane, a nie wydawane” zgodnie z założeniami Planu. W moim przekonaniu, kierunek ich wydatkowania jest wskazany przez urzędników głównie na określone projekty i przedsięwzięcia. Wynika to raczej z zasad dysponowania środkami unijnymi, niż z głębokiej i przemyślanej strategii będącej konsekwencją Planu. Pozostałe elementy systemu finansującego są nie mniej kontrowersyjne, jak chociażby ostatnie zaliczenie części wydatków NFZ jako elementu Strategii. Wysokie zaangażowanie sektora bankowego założono na bazie przyzwolenia na zaangażowanie środków z nadpłynności tego sektora i przekonania, iż jest to kierunek wydatkowania jaki zostanie przez nie wybrany.

Bardzo podobnie potraktowano wolne środki przedsiębiorców…

Tak, ale o tym, że jest to manewr dość ryzykowny, przekonaliśmy się po poziomie zrealizowanych przez nich inwestycji w 2016 roku. Środki pochodzące z Funduszy rozwojowych są w dużej części konsekwencją decyzji politycznych i przelewów realizowanych przez największe polskie firmy, w większości we władaniu Państwa, stąd można je przyjąć jako prawdopodobne. Wykorzystanie instytucji międzynarodowych jest realne w przypadku konkretnych projektów, a ich wielkość powinna być postrzegana przez pryzmat prognozowanych przedsięwzięć, a nie udostępnianych przez nie środków.

Na okładce dokumentu planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, umieszczony jest cytat marszałka Józefa Piłsudskiego: „Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale”.

Jako ekonomista i doświadczony wykładowca akademicki doceniam wizję budowania świata idealnego, motywującą uczestników danej grupy społecznej do wytężonych wysiłków na rzecz osiągania wspólnie podzielanych celów. Faktyczna realizacja przedstawionych przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego rozwiązań z pewnością poprawi sytuację ekonomiczną naszego kraju, ale czy sprawi, że Polska będzie wielka? Abstrahując od kwestii wielkości, którą pozostawiam historykom, mam jednak spore wątpliwości czy Plan na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju osiągnie sukces.

Podsumowując, jak Pana zdaniem będzie wyglądać polska gospodarka za kilkanaście lat, gdyby jednak okazało się, że Plan się powiódł?

Puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie sytuację, w której implementacja Planu odbywa się bez zakłóceń, jedynie z drobnymi korektami. W wymiarze globalnym, Polska gospodarka staje się wzorem do naśladowania dla innych krajów. Jej siła będzie wynika z wielkości i jakości nadwyżki w eksporcie netto wysoce przetworzonych dóbr i usług. Dzięki temu dostaniemy zaproszenie do grupy G20(zwanej wówczas G21). Polskie firmy z powodzeniem będą plasować się w światowych rankingach, co najmniej w pierwszej setce. Zdecydowana większość nowych inwestycji będzie opierać się na naszych oszczędnościach, a nadwyżka budżetowa pozwali zniwelować negatywne efekty zapaści demograficznej. Również głębokie osadzenie edukacji w systemie gospodarczym umożliwi zdobycie aktualnie pożądanych kwalifikacji na rynku pracy, zmniejszając tym samym liczbę bezrobotnych do poziomu około 3-5 proc. Oczywiście nastąpi również zakładane w Planie zaaktywizowanie wschodnich regionów Polski, do tego stopnia iż staną się one wysoce pożądanymi terenami inwestycyjnym. Poszczególne „klastry” czy „doliny” przyciągną ze względu na szeroko zakrojone pozytywne efekty koopetycji. Tak w skrócie mogłoby to wyglądać.

Miejmy nadzieję, że uda nam się tego doświadczyć. Dziękuję za rozmowę.

Czy Plan na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju uzdrowi polską gospodarkę?

Bartłomiej J. Gabryś

Bartłomiej J. Gabryś

Doktor nauk ekonomicznych, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach; koordynator ds. programów korporacyjnych Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach; członek European Academy of Management, European Council of Small Business Management oraz Institute for Small Business and Entrepreneurship; specjalizuje się w zarządzaniu rozwojem przedsiębiorczej organizacji, a także z zagadnieniach dotyczących odnowy organizacyjnej, czasowego wymiaru przedsiębiorczego rozwoju, a także orientacji czasowej w kontekście przedsiębiorczości w organizacjach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200