Czy Microsoft upadnie?

Dominacja Microsoftu wydaje się być dzisiaj nie do podważenia, jednaktu i ówdzie odzywają się głosy przepowiadające schyłek świetności imperium. Przewidywany upadek firmy nie będzie oczywiście oznaczał jej zniknięcia z rynku - to jest raczej niemożliwe. Analitycy przewidują, że Microsoft wkrótce stanie się zwyczajną, jeszcze jedną firmą komputerową, jakich wiele.

Dominacja Microsoftu wydaje się być dzisiaj nie do podważenia, jednaktu i ówdzie odzywają się głosy przepowiadające schyłek świetności imperium. Przewidywany upadek firmy nie będzie oczywiście oznaczał jej zniknięcia z rynku - to jest raczej niemożliwe. Analitycy przewidują, że Microsoft wkrótce stanie się zwyczajną, jeszcze jedną firmą komputerową, jakich wiele.

Microsoft jest doprawdy niezwykły i jedyny w swoim rodzaju. Niedawne uroczystości jubileuszowe dały okazję do wspominania wspaniałych sukcesów odnoszonych przez firmę w ciągu ostatnich 20 lat, ale skłoniły również niektórych sceptyków do zabrania głosu. Jednym z tych, którzy już od lat przewidują upadek giganta jest John C. Dvorak, felietonista PC Magazine, jeden z najbardziej światłych umysłów w dziennikarstwie komputerowym.

Ostatnio ukazała się książka, w której autorzy Michael A. Tsumano i Richard W. Shelby podejmują ten sam temat, analizując rozliczne istniejące i potencjalne słabości Microsoftu oraz przewidując - jeśli nie koniec, to na pewno poważne osłabienie firmy w najbliższych latach. Dzięki uprzejmości wydawcy możemy opublikować fragmenty tego interesującego studium.

Historia kontra Microsoft

Firmy które mają w 80% kontrolę nad rynkiem jakiegoś produktu (Microsoft ma tyle w dziedzinie systemów operacyjnych i programów obsługi biura) mają przed sobą tylko jedną drogę: jest to droga w dół. Tylko nieliczne firmy dominujące w epoce produktów danej generacji potrafią przedłużyć panowanie na generację następną. Taka dominacja często pociąga za sobą rozleniwiające samozadowolenie, arogancję i zbytnie przywiązanie do swoich olbrzymich inwestycji. To z kolei sprawia, że firma staje się podatna na ciosy zadane przez zmianę przyzwyczajeń i potrzeb konsumentów, jak również traci szybkość w reagowaniu na większe zmiany technologii i na zagrożenia ze strony bardziej elastycznych konkurentów.

Tak naprawdę pozycja rynkowa, oparta na szybko zmieniających się standardach technicznych, nie ma szans na utrzymanie się w dzisiejszych czasach dłużej niż kilka lat. Branża komputerowa roi się od firm, których historia potwierdza powyższe stwierdzenia - IBM, DEC, Wang, to wielcy, którzy nie potrafili utrzymać raz zdobytego rynku.

Główne słabości Microsoftu

  • Zależność od Billa Gatesa, jako szefa. Jak dotąd jego przywództwo wychodziło firmie na dobre. Ale nie jest pewne, czy jedna osoba jest w stanie dogłębnie i w całej rozciągłości rozumieć zakres nowych technologii i procesów ekonomicznych, w jakie Microsoft jest ostatnio zaangażowany. Kiedy firma powstawała świat był prostszy, a Bill Gates działał z większym przekonaniem i zręcznością. W nowych operacjach finansowych jest dużo skomplikowanych scenariuszy do rozważenia; jest też dużo więcej konkurentów, niż w latach 70. i 80. - niektórzy bardzo wielcy i groźni. Bill Gates ma rację twierdząc, że oprogramowanie dla masowego klienta oraz autostrady informacyjnej będzie głównym produktem przyszłości. Nie jest jednak pewne, czy on i jego zespół projektantów rozumie, jak wykorzystać nowe technologie lepiej niż inni.

    Obawa tkwi również w samej osobowości leadera. Nieraz mówił on, że będzie kierował firmą jeszcze 10 lat, potem zaś obejmie jakąś mniej znaczącą pozycję. Prawdopodobnie nie odejdzie on zbyt daleko od gabinetu szefa i pozostanie w radzie dyrektorów, niemniej na szczycie utworzy się próżnia, którą trudno będzie wypełnić. Na razie nie widać nikogo, kto mógłby przejąć sukcesję po odejściu Billa.

    Inne niebezpieczeństwo kryje się w tym, że Microsoft stał się nazbyt rozbudowanym organizmem. Za dużo naraz operacji finansowych i personalnych powoduje, że nie można wszystkiego traktować z jednakową uwagą. Porażka operacji przejęcia firmy Intuit jest dowodem na to, że sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli. Jak pamiętamy, Microsoft wprowadził na rynek program Money, aby pokonać sławny i świetny Quicken - produkt Intuita. Później próbował kupić konkurenta za rekordową sumę 2 mld USD, czym wprawił w zakłopotanie konkurencję i Urząd Antymonopolowy. Napotykając na opór Wydziału Sprawiedliwości, Microsoft odstąpił od ataku, tłumacząc, że "zakup nie był wart zachodu i takich pieniędzy". Ale trzeba się zastanowić, dlaczego Bill Gates nie wpłynął wcześniej na swych ludzi, aby dołożyli starań w wykreowanie Money jako produktu na tyle udanego, aby odniósł on sukces na rynku?

  • Słabości na średnim szczeblu zarządzania. Microsoft ma tendencję do awansowania zdolnych programistów na stanowiska menedżerskie opierając się na ich talentach technicznych, a nie na umiejętnościach w zakresie zarządzania. Szybki rozwój firmy na przełomie lat 80. I 90. spowodował, że bardzo młodzi ludzie uzyskali nagle wielką odpowiedzialność za kierowanie operacjami wartymi miliardy. Większość radzi sobie dobrze, ale pozostaje wielu nie umiejących sprostać nałożonym im obowiązkom. Jest to poważny problem, ponieważ prawie w każdej firmie to właśnie kierownicy średniego szczebla wprawiają ją w ruch.

  • Powiązania między różnymi grupami produktów. W przeszłości oddzielne zespoły mogły skoncentrować się na jednym produkcie i jednym konkurencie - dziś jest to niemożliwe. Różne projekty mają coraz więcej części wspólnych, a ich jednoczesne prowadzenie jest coraz trudniejsze i wiąże się z nieustannym opóźnianiem terminów oraz wprowadzaniem rozwiązań kompromisowych - nie zawsze optymalnych. Produkty są przecież tylko tak dobre, jak ich najsłabsze składniki.

  • Strategia "innowacji przyrostowych" - jako główne narzędzie konkurowania na rynku. Microsoft zastosował tę technikę w dziedzinie systemów operacyjnych. Nowe pomysły połączone z niewielką dawką nowych technologii kreują nowy produkt, który sprawia, że poprzedni staje się przestarzały i niepotrzebny. Windows 95 odniósł wielki sukces na rynku, ale za bardzo jest podobny do systemu operacyjnego Macintosha sprzed 10 lat. Ponadto jest on oparty w dużej mierze na wersji Windows 3.1, wiele fragmentów kodu MS-DOS jest wciąż obecnych w systemie, a niektóre procedury zapożyczono z Windows NT. Taka strategia jest niewątpliwą słabością firmy i sprawia, że staje się ona wrażliwa na ataki konkurentów bardziej specjalizowanych w konkretnych obszarach rynku. Inne firmy są lepsze w tworzeniu nowych technologii i produkowaniu programów dla nowych rynków zbytu. Jako przykłady niech posłużą: cytowany już Intuit w dziedzinie programów finansowych, Novell w dziale produktów sieciowych i Lotus w branży programów do pracy grupowej.

  • Przerost liczby produkowanych programów. Microsoft ma obecnie ok. 200 produktów gotowych i dziesiątki innych w projektach. Ich tematyka rozciąga się od gier dla przedszkolaków aż po wyrafinowane systemy obsługi video dla firm telewizji kablowej. Zrozumiałe jest, że tak różnorodnej klienteli nie można traktować z jednakową uwagą. Dobrym przykładem kłopotów spowodowanych powyższymi przyczynami jest problem, jaki ma Microsoft z oprogramowaniem dla Macintosha. Dawniej ten dział produkcji należał do najsilniejszych, dzisiaj, gdy Windows mają priorytet, produkty dla Maca przeważnie projektuje się na jądrze kodu przeznaczonego dla wersji okienkowych. Jeśli takie podejście jest dobrze przemyślane - może działać, jak w przypadku Excela. Jeśli jednak projekt będzie wykonany w pośpiechu i przez to niedopracowany (Word 6.0) - firma traci klientów.

  • Programy zawierają więcej funkcji, niż naprawdę potrzebują użytkownicy. Bolączka ta dotyczy nawet produktów systemowych - Windows 95 zawiera taką obfitość nowych dodatków, że jego opracowanie, testowanie i czyszczenie z błędów trwało - jak wiadomo - dużo dłużej, niż początkowo planowano. Koncentracja autorów na funkcjach użytkowych powoduje niedocenianie roli zaprojektowania właściwej architektury produktu. Bez dobrze działającej sieci organizującej współpracę poszczególnych modułów programu, wyjątkowo trudno jest testować owe funkcje użytkowe, tak chętnie wymyślane przez zespoły projektantów. Fragmenty kodu odpowiedzialne za architekturę programu też wymagają od czasu do czasu modernizacji - łatwiej wtedy dodać nowe cechy rozszerzające możliwości produktu.

    Mania wyposażania programów w nadmiar funkcji powoduje, że niepotrzebnie się one rozrastają zwiększając wymagania dotyczące pamięci i mocy obliczeniowej. Aby sprostać narastającej presji, programiści wymieniają czasem połowę kodu między jedną wersją a następną, co wiąże się ze zwiększeniem liczby błędów i wydłuża czas testowania.

  • Ogromna liczba osób do testowania programów, jakiej potrzebuje Microsoft. Dla Windows 95 zaaranżowano bezprecedensową akcję testów "beta", w której zaangażowanych było 400 tys. ośrodków i osób prywatnych. Uzyskane tą drogą informacje o błędach przychodzą na ogół za późno, aby można było poczynić znaczące zmiany w produkcie. Są pożyteczne jedynie dla wykrycia problemów, jakie przeciętny użytkownik może napotkać przy nietypowych kombinacjach sprzętu i aplikacji współdziałających z programem. Trudno będzie organizować takie akcje w przyszłości, ze względu na koszty i czas ich trwania. Cały kłopot bierze się stąd, że programy, o których mowa, przeznaczone są z założenia dla przeciętnego, zwykłego człowieka. Zatem nie można ich przetestować inaczej, jak w warunkach przypominających używanie tych pakietów przez laików.

  • W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

    TOP 200