Czas żelaznej damy

W pogoni za wzrostem

Obejmując stanowisko dyrektora generalnego w połowie 2003 r. Dariusz Fabiszewski z właściwą dla siebie swadą zapowiadał, że chce zdobyć dla IBM miejsce lidera w rankingu największych graczy na polskim rynku IT, co oznaczało przegonienie w owym czasie trzykrotnie większego HP Polska. Niedługo później IBM pozbył się działu PC i ściganie się z HP o wielkość przychodów na krajowym podwórku straciło rację bytu, ale mimo to Dariusz Fabiszewski wielokrotnie bywał z tej buńczucznej deklaracji rozliczany. Wprawdzie IBM Polska, nawet poważnie odchudzony o sprzedaną chińskiemu Lenovo część komputerową, odrobił nieco stratę do HP, jednak na koniec 2007 r. był wciąż dwukrotnie mniejszy.

Rok 2007 był prawdopodobnie najlepszym od chwili powstania polskiego oddziału IBM. Wyrażany w dolarach wzrost przychodów sięgał prawie 40%. Według nieoficjalnych informacji, rok 2008 przyniósł mniejszy wzrost - nadal jednak na solidnym poziomie kilkunastu procent - co było spowodowane odczuwalnym na całym rynku załamaniem w ostatnim kwartale oraz brakiem dużych jednostkowych kontraktów, które istotnie wpłynęły na doskonały wynik z 2007 r. Zastygł w inwestycjach sektor bankowy, który dotąd miał zazwyczaj największy udział w przychodach IBM Polska.

Co nowego w IBM?

Dariusz Fabiszewski został ściągnięty do IBM jako menedżer, którego zadaniem było tchnięcie nowego ducha w organizację, zwłaszcza w obszarze sprzedaży i odzyskanie utraconych pozycji na rynku. Na samym wstępie wywalczył sobie w centrali dużą, jak na dzisiejsze standardy obowiązujące w korporacjach, swobodę podejmowania decyzji. "Niemal z dnia na dzień amerykański IBM stał się przyjazną firmą, w której ludzie chcieli pracować i chciało im się pracować. To była zasadnicza zmiana w ciągu ostatnich pięciu lat" - wspomina jeden z menedżerów, prosząc o zachowanie anonimowości. Już w początkowych miesiącach rządów Dariusza Fabiszewskiego po rynku krążyła anegdota, że pracownicy IBM zaczęli dwa razy szybciej chodzić po biurowych korytarzach.

Anna Sieńko przejmuje firmę sprawnie funkcjonującą, poukładaną, ale mimo to jej start będzie znacznie trudniejszy. Załamała się trwająca od pięciu lat koniunktura, która stwarzała poprzednikowi ogromny komfort. Od nowego dyrektora generalnego IBM Polska przełożeni z regionalnej centrali - notabene inni niż ci, którzy poprzedniemu generalnemu przez długi czas pozostawiali duży margines swobody - będą oczekiwać gwarancji wykonania planu i wzrostu z kwartału na kwartał. Nieoficjalnie można usłyszeć, że ambitne plany IBM na ten rok nie uwzględniają kryzysowej korekty. Business as usual. Zanim jeszcze Anna Sieńko została dyrektorem IBM Polska, współpracownicy z respektem nazywali ją "żelazną damą". Pamiętamy jednak z historii najnowszej, że w rzeczywistości na ten przydomek zapracowuje się w czasie kryzysu. Właśnie ten moment nastał.


TOP 200