Czarny jesienny list

Nikt nie kwestionuje potrzeby przeciwdziałania piractwu komputerowemu, brak jednak zgody co do wyboru środków. Microsoft jest zwolennikiem doraźnych działań śledczych. Inni stawiają na edukację i promocję.

Nikt nie kwestionuje potrzeby przeciwdziałania piractwu komputerowemu, brak jednak zgody co do wyboru środków. Microsoft jest zwolennikiem doraźnych działań śledczych. Inni stawiają na edukację i promocję.

Na początku października br. do kilku tysięcy firm trafiła przesyłka. W kopercie znajdowała się kaseta wideo i czarny worek na śmieci. Film na kasecie pokazywał inscenizowane aresztowanie przedstawicieli firmy, w której wykorzystywano nielegalne kopie oprogramowania. Zgodnie z sugestią nadawcy - organizacji Business Software Alliance (BSA) - do worka należy wrzucić oprogramowanie użytkowane bez wykupionej licencji.

Liczy się efekt

Adresatami przesyłki stały się agencje reklamowe, wydawnictwa, biura projektowe, studia graficzne i szkoły prywatne. Według przedstawicieli BSA, to właśnie firmy należące do tej grupy najczęściej wykorzystują nielegalne oprogramowanie. Ich zdaniem, świadczą o tym przeprowadzone akcje policji. BSA zapowiada, że po 15 listopada br. doprowadzi do wzmożenia działań policyjnych przeciwko firmom wykorzystującym nielegalne oprogramowanie. Akcje organizowane przez BSA na świecie mają podobny charakter. "Inicjatywa ma na celu przede wszystkim zmuszenie przedsiębiorstw i osób odpowiedzialnych za legalność wykorzystywanego oprogramowania do swoistego rachunku sumienia. Tylko kontrowersyjne działania przynoszą dobre efekty" - przekonuje Krzysztof Janiszewski z Microsoftu. Podobna akcja, przeprowadzona w 1998 r., wzbudziła wiele kontrowersji. Wówczas BSA rozesłała do prezesów i dyrektorów przedsiębiorstw ulotkę ostrzegającą przed karą więzienia za korzystanie z nielegalnych programów. Według przedstawicieli Microsoftu, była skuteczna, ponieważ poziom piractwa spadł o 10%.

BSA nie ma jednoznacznych danych, które pozwalałyby doszukać się bezpośredniego związku między akcją sprzed dwóch lat a obniżeniem poziomu piractwa. Równie dobrze można utrzymywać, że przyczyną była zwiększająca się liczba firm zagranicznych w Polsce, które wykorzystują legalne oprogramowanie, czy wzrost zamożności polskich przedsiębiorstw. Wzmacniałoby to stanowisko osób twierdzących, że poziom piractwa byłby znacząco niższy, gdyby ceny oprogramowania, zwłaszcza popularnych aplikacji biurowych, nie były tak wysokie.

Monopol w BSA

Grupę adresatów jesiennej przesyłki wybrano w taki sposób, by dotarła ona do przedsiębiorstw, które potencjalnie mogłyby nielegalnie wykorzystywać oprogramowanie firm zrzeszonych w BSA (m.in. Microsoft, Adobe, Autodesk, Corel i Bentley). W Polsce działalność tej międzynarodowej organizacji walczącej z naruszeniami własności intelektualnej zdominował Microsoft. Ci, którym się to nie podoba, wskazują, że nawet linia antypiracka to w istocie numer telefonu do warszawskiego biura Microsoftu. Można to wytłumaczyć tym, że to właśnie ten producent oprogramowania najwięcej traci na piractwie. Jednocześnie nawet kontrowersyjne akcje nie zaszkodzą firmie dominującej na rynku systemów operacyjnych i aplikacji biurowych. Mniejsze firmy, działające na bardziej konkurencyjnych rynkach, mogłyby się obawiać, że wskutek takich działań stracą klientów.

Od poczynań BSA w Polsce odcina się firma Novell, mimo iż jest członkiem tej organizacji. Jako powód przedstawiciele Novella podają właśnie dominację Microsoftu. "Nie chcemy podpisywać się pod tą akcją. Zastraszanie nie jest najlepszym sposobem walki z piratami. Prowadzimy własną kampanię legalizacyjną" - mówi Jarosław Kowalski z Novell Polska. Partnerzy Novella są uprawnieni do oferowania firmom wykorzystującym pirackie oprogramowanie sieciowe pakietu NetWare Small Business Suite w cenie 700 USD. Na rynku pakiet kosztuje ponad 900 USD. Według szacunków Novella, piractwo w zakresie systemów sieciowych kształtuje się w Polsce na poziomie 25%, z czego zdecydowana większość dotyczy małych instalacji obejmujących 5-10 użytkowników. Większe firmy nie chcą się narażać na utratę reputacji i sankcje karne.

Podobnego zdania są przedstawiciele Lotus Polska. Twierdzą oni, iż większość klientów firmy to duże i średnie przedsiębiorstwa, które nie mogą sobie pozwolić na korzystanie z oprogramowania pirackiego. Prośby o stwierdzenie, czy firma jest właścicielem legalnego oprogramowania, z którymi policja zwraca się do Lotusa, dotyczą zwykle małych przedsiębiorstw.

Uczyć od małego

Polskich producentów zamierza chronić - przygotowując centralny rejestr oprogramowania - Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania (PRO). "Rejestr ma ułatwić współpracę z sądami i policją. Pozwoli na szybką identyfikację producentów oprogramowania. Wiadomo jak rozpoznać aplikacje Microsoftu, ale w przypadku produktów małej polskiej firmy jest to znacznie trudniejsze" - mówi Mirosław Wiatr, prezes Stowarzyszenia PRO. Trudno wierzyć, by powstanie rejestru mogło się przyczynić do zmniejszenia liczby naruszeń praw autorskich, tym bardziej że o rejestrach krajowego oprogramowania przedstawiciele Stowarzyszenia PRO mówią od pięciu lat.

Jak jednak podkreśla Mirosław Wiatr, stawia ono na edukację, a nie na zastraszanie przedsiębiorców. Chociaż nie kwestionuje działań, mających na celu ściganie i karanie piratów, PRO zamierza we współpracy z ministerstwami edukacji narodowej i kultury prowadzić edukację w szkołach. "Już w szkole trzeba mówić uczniom, że skopiowanie gry od kolegi to przestępstwo. W przeciwnym razie, w miarę upływu czasu, będą kopiować systemy operacyjne, programy biurowe i inne aplikacje" - mówi prezes Stowarzyszenia PRO.

Organizacja nie sporządza szacunków na temat piractwa w Polsce. Jej przedstawiciele uważają jednak, że w największym stopniu dotyczy ono programów multimedialnych, gier i aplikacji biurowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200