Cyfrowe prawa autorskie

Europejskie standardy w dziedzinie nienaruszalności systemów DRM zakładają, iż państwa członkowskie muszą zakazać obchodzenia zabezpieczeń technicznych utworów chronionych na mocy przepisów prawa autorskiego. Ponadto wśród zakazów powinno znaleźć się wyłączenie dopuszczalności obrotu oprogramowaniem i narzędziami służącymi do ich obchodzenia. Drugi zakaz to w istocie wymóg wprowadzenia karalności czynności przygotowawczych. Legislatorzy wychodzą bowiem z założenia, iż niewiele osób posiada na tyle rozległą wiedzę, by pokonać systemy DRM samodzielnie. Zakazy obejmują więc wszelkiego rodzaju urządzenia oraz oprogramowanie wpływające na integralność systemów DRM.

Wśród rodzimych regulacji na uwagę zasługuje art. 118 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zakazuje on produkcji, obrotu i posiadania przedmiotów przeznaczonych do obchodzenia lub usuwania zabezpieczeń utworów przed odtwarzaniem, przegrywaniem lub zwielokrotnianiem. Zdaje się, że w warunkach Internetu praktyczna przydatność owego przepisu jest znikoma. Obejmuje on swoim zakresem przedmioty, których nie można przecież utożsamiać z aplikacjami służącymi do przełamywania technologii DRM. Warto dodać, że uzupełnieniem ochrony nienaruszalności Digital Rights Management pozostają w praktyce odpowiednie postanowienia licencyjne. Z reguły pobieranie pliku z sieciowego sklepu wiąże się z akceptacją warunków, na których został on udostępniony. Wśród nich znajduje się zakaz usuwania lub obchodzenia technologii chroniących utwór.

Mnóstwo obaw

Nie wszyscy podzielają optymizm związany z ewolucją systemów DRM. Obawy wiążą się głównie z możliwością nadużywania potencjału tkwiącego w owych zabezpieczeniach. Gwarancje prawne nienaruszalności Digital Rights Management to potężny oręż w rękach podmiotów stosujących je w rozwiązaniach komercyjnych. Wszystko to może doprowadzić do stosowania DRM jako środka "przyznającego" autorom więcej uprawnień, niż wynika to z przepisów prawa autorskiego. Najbardziej adekwatnym przykładem pozostaje problem przyszłości dozwolonego użytku. Restrykcyjne ograniczenia implementowane w DRM uniemożliwią konsumentowi sporządzenie choćby jednej kopii, a więc skorzystanie z zagwarantowanego mu ustawowo uprawnienia. Zachęceni taką sytuacją producenci mogą uzależnić zezwolenie na takie praktyki od dodatkowych opłat. Z kolei każdy, kto zdecyduje się usunąć na własną rękę zabezpieczenia, będzie musiał liczyć się z postawieniem mu zarzutów. Na powództwa sądowe narażeni są jednocześnie producenci oprogramowania pozwalającego na tworzenie backupów płyt DVD.

W połowie sierpnia ostatecznie zakończyła się trwająca kilkanaście miesięcy batalia sądowa przeciwko firmie 321 Studios, dystrybuującej program DVD XCopy. Potentaci branży rozrywkowej, w tym m.in. Electronic Arts i Vivendi Universal Games, zarzucali producentowi aplikacji, iż przyczynia się ona do propagowania piractwa. Odpierając zarzuty 321 Studios przekonywało, że celem programu jest jedynie umożliwienie sporządzenia kopii zapasowej płyty na wypadek utraty lub zniszczenia oryginału. Problem tkwił jednak w tym, iż DVD XCopy stosował technologię pozwalającą na obchodzenie zabezpieczeń płyt. Przesądziło to o wydaniu zakazów rozpowszechniania aplikacji, a w konsekwencji - zaprzestaniu funkcjonowania firmy.

Problem uwidacznia się jeszcze bardziej w sytuacji, gdy poddamy analizie standardy europejskie w dziedzinie ochrony DRM. Zakładają one zakaz usuwania zabezpieczeń uniemożliwiających podejmowanie działań, na które nie zezwoliły podmioty uprawnione z tytułu praw autorskich. A to nie to samo, co ochrona uprawnień twórców gwarantowanych ustawowo. Co prawda przepisy jednocześnie nakładają obowiązek na państwa członkowskie, by "wpłynęły" na umożliwienie korzystania przez konsumentów z ich uprawnień. Jest to jednak na tyle enigmatycznie sformułowany obowiązek, że można mieć wątpliwości, iż wpłynąłby on w praktyce na lepszą pozycję konsumenta. Systemy DRM nie są w stanie rozpoznać, czy konkretne działanie mieści się w ramach uprawnień użytkownika. Zabezpieczenia chroniące przed kopiowaniem uniemożliwią zarówno stworzenie pirackiej kopii, jak i skopiowanie fragmentu e-book po to, by wykorzystać go następnie jako cytat.

Obawą napawają przy tym próby poszukiwania w prawie autorskim środka gwarantującego nienaruszalność DRM, które nie służą ochronie utworów. Firmy mogą bowiem zdecydować się na ochronę technologiczną materiałów, które nie są "przedmiotem zainteresowania" regulacji prawnoautorskich. Wypaczenie pierwotnego celu omawianych zakazów może doprowadzić do kreowania się monopolu informacyjnego. I nie są to jedynie teoretyczne zagrożenia. Niektórym sposobom interpretacji przepisów prawa autorskiego nie sposób odmówić oryginalności. Na gruncie amerykańskim próbowano już na podstawie przepisów chroniących zabezpieczenia techniczne zablokować produkcję pilotów do bram garażowych. Z kolei na początku 2003 r. Lexmark uzyskał rozstrzygnięcie wstępne zakazujące dystrybucji kartridży kompatybilnych z oferowanymi przez firmę drukarkami.

Wyzwaniem przed producentami systemów DRM pozostaje zapewnienie współdziałania pomiędzy poszczególnymi rozwiązaniami. Bez tego użytkownicy korzystający z cyfrowych utworów zostaną przywiązani do konkretnych urządzeń. A tego rodzaju sytuacja to nie tylko ograniczenie wyboru konsumentów, ale i potencjalny przejaw nieuczciwej konkurencji. W sierpniu 2004 r. francuski oddział Virgin Mega zarzucił Apple czyn nieuczciwej konkurencji polegający na odmowie udostępnienia informacji o zabezpieczeniach DRM stosowanych w odtwarzaczach iPod. Opierają się one głównie na oprogramowaniu "Fairplay", które uniemożliwia nielegalne kopiowanie utworów.


TOP 200