Co kosztuje: informatyka czy informacja

Nowe reguły

Czy w przypadku wyceny usług informatycznych wystarczy opierać się na klasycznych regułach ekonomicznych i polegać na rynkowych mechanizmach? Nie unikniemy w tym kontekś-cie zajęcia stanowiska wobec tzw. Nowej Gospodarki (new economy). Tego hasła niewątpliwie nadużywano, niejeden naiwny został oszukany, pod nośne zawołanie podpinano często absurdalne pomysły i nieudolne zarządzanie. Sprawiedliwie oddzielmy jednak ziarna od plew. Nowa Gospodarka na naszych oczach staje się faktem.

Dynamika rozwoju technologii informatycznych powoduje, że przedsiębiorstwa ignorujące zmiany paradygmatów gospodarczych tracą na konkurencyjności. Czy ktoś zaprzeczy, że bogactwem firmy są przede wszystkim intelektualne zdolności jej pracowników - ich wiedza i kreatywność liczą się bardziej niż budowle czy kapitał.

Przedmioty i usługi są digitalizowane już w momencie ich kreowania, stając się w ten sposób dostępne w skali globalnej. Pośrednicy nie są już potrzebni. Mury firm zostają zburzone, tworząc miejsce dla systemów obejmujących partnerów, klientów, a nawet konkurentów (np. systemy rezerwacji hotelowych czy transakcji za pomocą kart kredytowych).

Nie można zbyć istnienia tych trendów lekceważącym wzruszeniem ramion. Trzeba odpowiedzieć na kluczowe pytanie: Czy nowe reguły podważają klasyczne prawa ekonomii? Raczej należy w nich widzieć nie opozycję w stosunku do stanu istniejącego, ale pewną alternatywę, jeśli nie uogólnienie. Mamy tu do czynienia z podobną relacją jak między teorią względności a prawami Newtona, będącymi jej szczególnym przypadkiem. Ekonomia tradycyjna z trudem radzi sobie z gospodarką, w której informacja jest nie tylko coraz ważniejszym towarem, ale jej przepływ staje się coraz istotniejszym procesem.

Ekonomiczna teoria względności

Czy podczas wyceny kosztów informatyki należy widzieć coś więcej niż tylko krzywe popytu i podaży, przecinające się w rynkowym punkcie równowagi? Jeśli tak, to jak miałyby wyglądać owe nowe rachunki ekonomiczne? Czy ktoś je widział? Czyż nie da się po prostu opisać powyższych trendów starymi formułami?

Niestety, nie. Problem w tym, że owe nowe prawa dopiero powstają - ich system rodzi się na naszych oczach. To sieciowość, wirtualność, kopiowalność, telepraca. Ich zrozumienie może spowodować, że delikatne negocjacje cenowe klientów z firmami wdrożeniowymi staną się bardziej efektywne i przejrzyste dla obu stron.

Weźmy pierwszą z wymienionych reguł: prawa sieciowości, które można by nazwać prawem zwielokrotnienia. Klasyczna ekonomia zorientowana jest na izolowane obiekty, nie na ich systemy (sieci). Co wynika np. z praw Gossena dotyczących wartości użytkowej? Cieszymy się pierwszym zegarkiem, ale następne nie sprawiają już takiej radości. W skali makro rosnąca liczba zegarków na rynku nie spowoduje, że ich wartość będzie rosła i to niezależnie od krzywych podaży i popytu.

Tymczasem system (jakim jest również sieć) to coś więcej niż prosta suma jego elementów składowych. Innymi słowy: arytmetyczny przyrost liczby węzłów sieci powoduje wykładniczy wzrost jej możliwości albo stosunkowo niewielki wzrost liczby podmiotów w strukturach ekonomii sieciowej może prowadzić do istotnego wzrostu wartości wszystkich biorących udział w grze.

Z punktu widzenia użytkownika ten fenomen wygląda jeszcze ciekawiej: kupując modem za 200 zł, nabywamy nie tylko określone urządzenie, ale całą ich sieć, ta zaś z kolei jest zdecydowanie więcej warta niż suma cen wszystkich pracujących w niej modemów. Podobnie reguła sieciowości może odnosić się do wdrożeń rozwiązań informatycznych - dodanie pojedynczego elementu, przy określonych założeniach (kontekście reszty systemu) może istotnie, nieproporcjonalnie zwiększyć wartość całości. Podobnie rzecz ma się z wirtualnością, kopiowalnością czy telepracą.

Więcej o metodach liczenia wydajności informacyjnej w książce Paula Strassmanna

Granice mierzalności

Czy dostępne są pozarynkowe metody wyznaczania wartości oprogramowania?

Co kosztuje: informatyka czy informacja
Przed laty próbowano formalnie wyceniać wartość oprogramowania, przekładając ją na liczbę linii kodowych (LOC). Już wtedy ułomność takiego podejścia była aż nazbyt oczywista. Już tylko zgrubny podział informatyki na naukowo-techniczną i gospodarczą jest przy tym bardzo wymowny. W końcu ta pierwsza cechuje się zwartymi algorytmami o charakterze matematycznym, operującymi intensywnie na niewielkich zbiorach danych, w drugim obszarze zaś mamy do czynienia z programami o rozbudowanych funkcjach wejścia/wyjścia, które przetwarzają ogromne ilości informacji. Dziś programów już się nie "pisze", ale generuje całe aplikacje czy ich serie. Spróbujmy skorzystać z metod wypracowanych przez rachunek efektywności inwestycji. Takie podejście jest oczywiście niewystarczające, wdrożenie systemu informatycznego przynosi bowiem także wiele efektów pozaekonomicznych. Tu trudność pomiaru jest największa i wymaga znalezienia odpowiednich miar, w tym także metod pomiaru.


TOP 200