Cnoty nowej gospodarki

Dinesh D'Souza w książce "The Virtue of Prosperity: Finding Values in an Age of Techno-Affluence'' ("Cnota dobrobytu: poszukiwanie wartości w epoce rozpowszechnienia technologii'') kwestionuje dążenie do ideologizowania znaczenia pracy w świecie zaawansowanych technologii.

Dinesh D'Souza w książce "The Virtue of Prosperity: Finding Values in an Age of Techno-Affluence'' ("Cnota dobrobytu: poszukiwanie wartości w epoce rozpowszechnienia technologii'') kwestionuje dążenie do ideologizowania znaczenia pracy w świecie zaawansowanych technologii.

Szefowie i założyciele największych przedsiębiorstw informatycznych i internetowych jednym głosem zaprzeczają, jakoby ich dzieła były rezultatem dążenia do wzbogacenia się. "To mnie nie interesowało" - mówi Tim Koogle, prezes Yahoo! "Nie biorę w tym udziału po to, żeby się bogacić" - twierdzi Larry Ellison. "Zarabianie nigdy mnie nie pasjonowało" - przyznaje Steve Jobs. "Pieniądze zawsze były dla mnie tylko narzędziem" - to wyznanie Billa Gatesa.

Adam Smith, ojciec współczes- nego kapitalizmu, przyjął, że ludzie podejmują się zawodowej aktywności (pracy dla kogoś bądź rozwijania nowych przedsięwzięć), by osiągnąć ekonomiczny zysk. Czy zatem współczesnym praktykom przedsiębior- czości obce są te proste motywacje? Czy mamy wierzyć w to, że najbogatsze dzisiaj przedsiębiorstwa świata powstały bynajmniej nie z myślą o osiąganiu zysków?

Niezupełnie. Przedstawiciele Nowej Gospodarki nadal lubią zarabiać duże pieniądze. Zależy im jedynie na tym, żebyśmy uwierzyli, iż kierują nimi również głębsze intencje.

Każda cywilizacja stawiała przed ludźmi odmienne cele. W starożytności były to cnoty będące przymiotami ducha, w średniowieczu - religia. Dzisiaj, gdy biznes, praca zdają się wypełniać w całości życie coraz liczniejszej grupy ludzi, próbuje się szukać głębszego w nich znaczenia. Niestety, mimo witalności i efektywności, kapitalizm Nowej Gospodarki nie potrafi dać przekonującej odpowiedzi na to zapotrzebowanie. To musi być przykre dla tych, którzy głębszych wartości szukają w pracy, porzuciwszy ich tradycyjne źródła - rodzinę, kościół czy sztukę. Aby odpowiedzieć na pytanie, skąd się bierze ta ułomność pracy, Dinesh D'Souza sugeruje, by spojrzeć na kapitalizm w kontekście historii i przemian idei, jakie przyświecały ludzkim społecznościom.

Słynny socjolog, Max Weber, postawił już kiedyś pytanie, dlaczego kapitalizm jako pewne zjawisko powstał akurat w określonym miejscu świata i ściśle określonym czasie? Przez długie wieki, od starożytnych Aten poczynając, ci, którzy zajmowali się handlem, działalnością gospodarczą, byli postrzegani jeśli nie jako wyrzutki, to przynajmniej jako osoby niegodne szacunku, stawiając sobie za cel samodoskonalenie. W starożytności nie przywiązywano wagi do postępu i innowacji technologicznych, były one jedynie "produktem ubocznym". Ostatecznie model cywilizacyjny starożytności nie przetrwał. Średniowiecze przyniosło katastrofę bratobójczych wojen, których głównym motywem była religia. Wiara, dzięki której ludzie mieli stawać się lepsi, paradoksalnie prowadziła do tego, że ludzie ci zachowywali się jak bestie. Ideolodzy kapitalizmu postawili zatem na społeczeństwo, którego celem jest zaspokajanie potrzeb materialnych, nie zaś dźwiganie na wysokie poziomy ludzkich aspiracji. Z tego miało się narodzić nowe społeczeństwo skupione wokół takich wartości, jak rozwój, dobrobyt i technologia.

Zamiast wartości duchowych, ludzkość miała przenosić swoją energię w obszary dające materialny zysk. Nauka i technologia miały stworzyć narzędzia, dzięki którym ludzie będą żyli lepiej i dłużej. We współczesnym kapitalizmie dobra rozdzielane są nierówno, ale może z nich korzystać większa część społeczeństwa. "Mało jest równie skutecznych metod, które mogą zająć człowieka w sposób tak niewinny, jak zarabianie pieniędzy" - przypomina Dinesh D'Souza. Nagle okazało się, że pazerność przestała być grzechem, którym była przez ponad tysiąc lat. Stała się cnotą. Zamiast dawnych wartości kapitalizm zaproponował wywyższenie wolności - ekonomicznej, politycznej, słowa, przekonań. Szczęście, nie zaś doskonałość czy dobroć, stało się nadrzędnym celem dążeń społeczności.

Jednak coś niedobrego zaczęło się dziać wtedy, gdy zarabianie przestało być tylko narzędziem, dzięki któremu można żyć na godziwym poziomie. Stosunkowo niedawno pojawiły się grupy społeczne "katorżników pracy umysłowej", zarabiających znacznie ponad podstawowe potrzeby. Dla nich praca stała się nie tylko centralnym, ale praktycznie jedynym obszarem życia. Trudno się im więc pogodzić z tym, że pracują jedynie dla pieniędzy, choć jak zauważa Dinesh D'Souza: "Pieniądze same przychodzą do tych, którzy pracują z miłości do pracy".

Szukając wyższych wartości niematerialnych w naszym życiu, coraz częściej zaczynamy oczekiwać, że przyniesie nam je praca zawodowa. W efekcie spodziewamy się, że praca da nam to, czego dać nam nie może. Wbrew temu, co głoszą niektórzy ewangeliści Nowej Gospodarki, nie rozwiąże ona wszystkich problemów współczesnego świata. To nowy produkt systemu kapitalistycznego, zbudowany po to, żeby jego twórcy mogli na nim zarobić, zwiększając jednocześnie zamożność społeczeństwa. Ale idee Nowej Gospodarki nie odpowiadają w żaden sposób głębszym pragnieniom człowieka.

Wiele zajęć, także tych wykreowanych przez Nową Gospodarkę, może być twórczych, dając zarazem wiele satysfakcji tym, którzy je wykonują. To dobrze, jeśli ktoś lubi to, co robi. Ale nie oszukujmy się, praca nie może być sensem życia. Jeśli ktoś próbuje udowadniać, że jest inaczej, nie tylko naraża się na to, że zacznie być odbierany jak nawiedzony przedstawiciel nowej ideologii w stylu New Age. Ktoś taki zapomina o tym, co jest faktycznym celem naszej pracy. To nie zbawienie duszy i zaspokojenie potrzeb przeżywania transcendentych doświadczeń, lecz jedynie satysfakcja z poczucia dobrego wykonywania zadań i zarabianie pieniędzy. Jeśli zbyt wiele oczekujemy od naszej pracy, to bardzo bliscy jesteśmy inwestowania w nią zbyt wiele energii. Tej energii, którą byśmy znacznie lepiej spożytkowali, będąc dobrym rodzicem, małżonkiem, sąsiadem czy obywatelem.

W przypadku jednego pracownika takie błędne inwestowanie swojej energii będzie jedynie źródłem nieuchronnego rozczarowania. Gdy jednak do tego nawołują liderzy, wołając jednym głosem, że ich praca, ich interesy i biznesy mają głębsze znaczenie, to całe społeczeństwo może znaleźć się w kłopocie. "Kiedy słyszę, jak tuzy Nowej Gospodarki mówią, że nie chodzi im wcale o pieniądze, to kulę się w sobie. Bynajmniej nie dlatego, bym się spodziewał, że kłamią. Wprost przeciwnie - boję się, że mówią naprawdę to, co myślą" - pisze Dinesh D'Souza.

--------------------------------------------------------------------------------

Dinesh D'Souza, "The Virtue of Prosperity: Finding Values in an Age of Techno-Affluence", Free Press, 2000

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200