Cech-styk, czyli marzenie o świ(e)cie

Jacy powinni być informatycy? Pewnie tacy sami, jak inni normalni pracownicy. Przede wszystkim pracowici. Uczciwi. No i inteligentni.

Jacy powinni być informatycy? Pewnie tacy sami, jak inni normalni pracownicy. Przede wszystkim pracowici. Uczciwi. No i inteligentni.

Przewrotny Redaktor Naczelny CW zadał mi świąteczne zadanie napisania lekkiego tekstu na temat cech, jakimi powinien charakteryzować się informatyk. Wydawałoby się, że kluczem do rozwiązania tego problemu jest analiza podobnych nazw zawodowych. Przede wszystkim do głowy przychodzi matematyk, bo jakoś tak utarło się w Polsce, że uniwersyteckie wydziały matematyki oraz informatyki są połączone. Matematyk, czyli ktoś, kto zajmuje się matmą. Albo nawet metamatyk, czyli ktoś zajmujący się metamatematyką.

W powszechnym rozumieniu matematyk to taki facet, który umie liczyć. Na przykład w restauracji potrafi bez zastanowienia podać sumę rachunku i poprawić kwotę reszty źle wydanej przez kelnera. W ten sposób matematycy zawłaszczyli sobie sporą część działalności informatyków, którzy - jak się powszechnie wydaje - zajmują się głównie liczeniem. Z drugiej strony, inne zawody o podobnych nazwach kończących się na -tyk, jak automatyk lub analityk, nie mają tak jednoznacznych konotacji. Wbrew pozorom, automatyk wcale nie musi mieć auta, zaś analityk wcale nie wydala. Tylko w przypadku polityka można przyjąć, iż rzeczywiście zarządza on policją, co zostało przećwiczone m.in. także w Polsce.

Być może sięgnięcie do źródeł pozwoliłoby lepiej zrozumieć społeczne oczekiwania. Do źródeł nazw, czyli ich odpowiedników amerykańskich, gdzie zostały one po raz pierwszy wprowadzone w życie. Tu czeka nas niespodzianka: nie ma informatyki, podobnie jak nie ma cybernetyki. Nauki komputerowe, nauczane na większości uniwersytetów, obejmują studia zarówno programowania, jak i projektowania algorytmów oraz sprzętu, a nawet społeczne zastosowania komputerów i reperkusje tych zastosowań. Właściwie lepiej byłoby mówić po polsku o komputerowcach, tylko że określenie to nabrało już posmaku lekceważąco-paternalistycznego. Jak w sytuacji dyrektora fabryki mówiącego z irytacją w głosie o swoich komputerowcach, którzy nie potrafią uruchomić systemu księgowego.

Jacy więc powinni być informatycy? Ano pewnie tacy sami, jak inni normalni pracownicy. Przede wszystkim pracowici. Bowiem nic tak nie utrudnia wykonywania każdego zawodu, jak lenistwo. Ba, powiedziałbym, że nic tak nie utrudnia życia. Pracowitość oznacza nie tylko pracowanie, aby pracować, ale także by coś wypracować. Nie ma cudów albo jak mawiali nasi przodkowie: "Bez pracy nie ma kołaczy". Tych ostatnich nikt już wprawdzie nie wypieka, bo raczej wolimy zdrowy chleb chrupki (bez cukru), ale każdy pozytywny efekt pracy powinien zawierać coś konkretnego. W przypadku informatyków takim konkretem może być linijka kodu wieńcząca dzień roboczy albo uruchomiony padnięty komputer, albo wreszcie 128 nowych rekordów w bazie danych. Wszystko, co da się policzyć, zważyć lub zmierzyć, jest pozytywnym wynikiem pracy dobrze wykonanej.

Tu wprost przeskakujemy do następnej cechy, jaka nasuwa się sama. Jest nią uczciwość. Zawód informatyka nie podlega społecznemu osądowi z prostego powodu - całkowitego niezrozumienia przez publikę, czym zajmują się informatycy. W większości zawodów efekt pracy jest dobrze określony i zrozumiały nawet dla najgłupszego obywatela (nie sugeruję, że jest ich wielu, ale jako punkt odniesienia są nam oni chwilowo potrzebni). Jak lekarz wyleczy, to widać, że pacjent wychodzi o własnych siłach ze szpitala, a nie jest wywożony nogami do przodu. Jak górnik ufedruje, to widać na hałdzie nie sprzedany miał itp. A jak informatyk poprawi procedurę przeszukiwania, żeby była bardziej wydajna, to i tak pracę komputera diabli wezmą, bo energetycy mogą prąd wyłączyć, jasno pokazując, kto tu naprawdę produkuje.

Widać, że informatykom bardzo potrzebny jest kontakt ze społeczeństwem. Może nie aż tak jak politykom, którzy ryzykują swoje życie (zawodowe), poddając się osądowi ogółu przy urnach wyborczych. Ale dobry informatyk potrafi zrobić wokół siebie tyle szumu propagandowego, że wszyscy zaczynają uważać go za niezwykle potrzebnego. Ot, taki Bill Gates - nim dostał się w szpony sprawiedliwości, cieszył się opinią wielkiego informatyka, choć wprawdzie był raczej bardzo skutecznym menedżerem i negocjatorem. Ale kontakt ze swoimi klientami miał dobry, czasami nawet aż zanadto, szczególnie wtedy, gdy go obrzucali kremem. Taka jednak jest przewrotność publiki, że od uwielbienia do potępienia już tylko jeden krok.

Toteż informatycy powinni być cierpliwi, aby doczekać się efektów swej pracy i jej powszechnego uznania. Uparty typ ma szansę kiedyś wreszcie dopiąć swego. Szczególnie gdy potrafi nie tylko biernie czekać, ale twórczo i z wyobraźnią przewidywać przyszłość. Powiedziałbym nawet, że intuicja jest jedną z najważniejszych cech w każdym zawodzie, bo jak nam ten siódmy zmysł dobrze podpowiada, to możemy góry przenosić. Nie żebym od razu zachęcał do niwelowania krajobrazu, ale dobre wyczucie sytuacji zawsze się przydaje. Na przykład rozumienie potrzeb klienta końcowego, pod którego robi się aplikację w bazie danych. Napisana bez wyczucia pewnie będzie działała, tylko nikt jej nie będzie stosował, powiększając frustrację zawodową autora.

Właściwie wszystkie wymienione cechy zawodowe dałoby się zawrzeć w jednej. W inteligencji. Wiem, że miniony okres ośmieszył w oczach społeczeństwa tzw. inteligencję pracującą (jak mawiano: ani pracują, ani inteligentni), bo do jednego worka wrzucano i profesora zwyczajnego, i młodszego referenta, zakładając, że jak obaj siedzą przy biurku, to mają podobną pracę. Dziś to niebezpieczeństwo zaszufladkowania jest jeszcze poważniejsze, bo wszyscy siedzą przed komputerami, nawet robotnicy. Kto jest więc informatykiem?! Każdy i nikt. Każdy, bo wszyscy używamy dziś komputerów w pewnej postaci. Nikt, bo kto potrafi dziś samodzielnie zbudować i oprogramować komputer. Mamy więc wąskich specjalistów od układów scalonych, konstrukcji myszek, oprogramowania systemowego, układania sieci, łączności między rozproszonymi jednostkami centralnymi i Bóg wie od czego jeszcze. Jedyną cechą wspólną we wszystkich tych zawodach jest konieczność inteligentnego działania.

Ponieważ nikt nie wie, na czym polega ludzka inteligencja (większość definicji jest tautologiczna), można więc powiedzieć, że informatycy powinni być po prostu sobą, a wtedy będą dobrymi informatykami. Nie wiem jednak, czy takie banalne stwierdzenie spodoba się Redaktorowi Naczelnemu pisma, które swym tytułem dumnie podkreśla istnienie (domyślnie: odrębnego) świata komputerów. Ani tym bardziej Czytelnikom, którzy, zamiast marzyć, muszą codziennie konfrontować swoje charaktery z rzeczywistością. Mam nadzieję, że wychodzą z tych potyczek zwycięsko.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200