CW 10 lat: Samotny w tłumie

Czy można się od Internetu uzależnić?

Można, ale muszą być spełnione dodatkowe warunki. Po pierwsze, bardzo młody wiek: 6, 7, 8 lat to jest właśnie czas inicjacji. Po drugie, postawa rodziców, którzy traktują komputer i Internet, łącznie z telewizorem i innymi nowoczesnymi gadżetami, jak elektroniczną niańkę. To ich uwalnia od obowiązku czuwania. Następnie, ważna jest sytuacja społeczna młodego człowieka. On musi mieć zaburzone relacje z kolegami. Albo to jest grubas i go wyśmiewają, albo skarżypyta i go izolują. Internet staje się więc dla niego pociągający, bo jest bezpieczny. Nie odszczeknie się, nie zbije, nie znieważy, hołubi wręcz itd. I to jest ten pierwszy krok do uzależnienia. Jednak, nawet w takiej sytuacji, dochodząc do 16, 17 roku życia ludzie ci zaczynają patrzeć na Internet jak na szybę, staje się on dla nich przezroczysty. Niewątpliwie, niesłychanie ważna jest w tym momencie postawa rodziców, którzy powinni dziecku pomóc.

A co Pan powie o dziewczynach, nastolatkach czy dwudziestolatkach, które publikują na stronach internetowych swoje "rozebrane" zdjęcia? One nie mają nic wspólnego z przemysłem pornograficznym, często nazywają siebie "amatorkami". Pochodzą z różnych miejscowości, często twierdzą w publikowanych listach, że robią to dla wygłupu, dla żartu. Nie chcą się jednak do końca ujawnić, nie zawsze pokazują swoje twarze. Jakie są rzeczywiste motywy takich zachowań? Czy to jest tylko internetowy folklor? A może liczą na to, że je ktoś zauważy i zrobią wielką karierę? Internet, właśnie, miałby im to umożliwić...

... "Nie chcieli mnie na okładkę do Playboya, to sama sobie opublikuję własne zdjęcia i bez ich łaski pokażę się w tym wielkim świecie". Tu nawet nie chodzi o taką zwykłą, wymierną karierę. Można sobie bowiem zadać prostsze pytanie: po co żyję? No po to, żeby zaistnieć, żeby zostać zauważonym. W tej czy innej dziedzinie. Do tego ważne jest dla każdego z nas poczucie kumulowania dobrych efektów życiowych. Nawet jeżeli nie mamy dokładnie określonego celu, to świadomość, że budujemy coś, co narasta, rozwija się, jest uskrzydlająca. Jeżeli natomiast w życiu takiej dziewczyny panuje totalna nuda - na studia się nie dostała albo się dostała, ale nie na ten kierunek, na który by chciała, zatrudniła się w fabryce przy taśmie albo w sklepie i ma już tego po dziurki w nosie - to ona traci właśnie to przekonanie, że narodziła się po to, aby zaistnieć. Zaczyna gwałtownie rozglądać się dookoła, co by takiego zrobić, żeby przywrócić w sobie tę pewność, że jest w obiegu, że ktoś ją zauważa, ktoś o niej mówi. Wszystko jedno, czy będzie to ktoś, kogo ona zna, czy też nie. No i nagle odkrywa, że jest takie miejsce, gdzie może się pokazać, gdzie może zaistnieć przed innymi. Jak jeszcze sobie pomyśli, że niejeden facet na jej widok może się podniecać, to jej poczucie własnej wartości od razu rośnie.

To jest właściwie pozytywna funkcja Internetu. Łatwość publikacji pozwala rozładowywać kompleksy i frustracje. Chcę się zaprezentować innym, więc po prostu to robię. W telewizji trzeba iść na casting, spodobać sięreżyserowi... A w innych dziedzinach? Czy to będzie oznaczało np. że każdy będzie mógł zostać artystą - nagrywam utwór, umieszczam go na serwerze i staję się w ten sposób jednym z uczestników światowego życia artystycznego?

Nie mam wątpliwości co do ekspansji Internetu na wszystkie dziedziny funkcjonowania człowieka. Fakt, że na początku zaczął on tak agresywnie majoryzować tylko te, a nie inne obszary ludzkich zainteresowań, jest symptomem choroby wieku dziecięcego. Nie przywiązywałbym do tego większej wagi i nie wyciągał zbyt pochopnych wniosków na temat kondycji moralnej ludzkości. Całkowite bagatelizowanie problemu też jest, rzecz jasna, niewskazane.


TOP 200