CW 10 lat: Dylematy technologii

Kiedy właśnie już w latach 70. pisano: "Elektroniczna pomoc domowa będzie czymś powszechnym już w roku 2000". Oto mamy rok 2000, a gdzie ta cybergosposia?

Nie takie bzdury pisano! Pod koniec XIX wieku napisano, że w Paryżu będzie tyle dorożek, że siano będzie leżało do wysokości pierwszego piętra. Jak była epoka pary, to wszystko miało być na parę, nawet samoloty. Ludzkie prognozowanie zawsze odbywa się przez prostą ekstrapolację aktualnych trendów.

Zresztą, roboty są. Stoją w fabrykach i pracują przy budowie samochodów. W niczym nie przypominają kształtów człowieka, ale wykonują skomplikowane czynności tak szybko i dokładnie, że żaden człowiek nie mógłby tak robić. A dziewczyna z miotłą i szmatą musi wiedzieć, że tu jest pajęczyna, tu półka, tu książka, której nie wolno ruszyć. Niech pan spróbuje wytłumaczyć to jakiejś maszynie.

Idąc do Pana, wszedłem do księgarni i widzę, że science fiction z akcentem na "science" zanika. Najpoczytniejsi polscy autorzy kojarzeni z szeroko pojętą fantastyką albo uprawiają fantasy, jak Sapkowski, albo cyber - czy political fiction, jak Ziemkiewicz. Czy to presja rynku, czy po prostu ludzie chcą czytać dla przyjemności?

Kiedy ja mam przeczytać coś dla przyjemności, to czytam pisma naukowe. Tam są śmiałe pomysły, tam autorzy mają fantazję i polot. A to wszystko, o czym pan mówi, to zawracanie głowy. Kupiłem Przygody Harry'ego Pottera, bo tyle się o tym mówi. Toż bracia Grimm pisali ciekawsze bajdy. Dlaczego to, co nowsze, miałoby być od razu lepsze?

Science fiction wymaga pewnego rygoru, pewnego fundamentu wiedzy. Dzisiejsi autorzy słyszeli może o równaniu Einsteina, ale nowszych teorii nie znają. A nawet gdyby je znali, to ich czytelnicy nie

więc dla kogo mieliby pisać? Dwanaście lat temu

to spostrzegłem i przestałem uprawiać ten gatunek. Raczej jestem zdziwiony tym, że to, co napisałem kiedyś i co uważałem za fantazję, zaczyna się sprawdzać.

Norbert Wiener przewidywał, że wynalazek komputera doprowadzi do podobnej rewolucji, jak wynalazek maszyny parowej. Ten zaś rozpoczął erę przemysłową i w konsekwencji doprowadził do powstania współczesnego kapitalizmu i demokracji. Jakich zmian w sferze stosunków społecznych możemy oczekiwać w erze informacji?

Widzę to jako rozłożyste, rozgałęzione drzewo możliwych rozwiązań. Nie ma jednej możliwości i nie sposób przewidywać. Na pewno nie będzie tak, że maszyny będą robiły wszystko, a my będziemy leżeć do góry brzuchami. Zresztą, gdyby chirurg miał mi robić operację, to wolałbym, żeby to był żywy człowiek, a nie automat sterowany z drugiej półkuli przez fachowca, nawet najlepszego.

Za kilka lat będziemy dysponować środkami technicznymi, które pozwolą na bezpośrednią demokrację elektroniczną. Tymczasem Pan w książce Okamgnienie występuje przeciw tej formie rządów.

Bezpośrednia demokracja byłaby wielkim nieszczęściem. Na czele demokracji pośredniej, wyjąwszy niektóre kraje, w tym, niestety, Polskę, nie stoją skończeni idioci. Też często nie dają sobie rady, ale jednak choć trochę znają się na rządzeniu. Zwykli ludzie na pewno nie robiliby tego lepiej. Maszyna powiedziałaby: "Świat jest zbyt skomplikowany, żeby zajmowali się nim ludzie".

Kiedy została wydana Cybernetics Norberta Wienera, pewien dominikanin w Paryżu napisał, że na horyzoncie już widać maszynę do rządzenia. Wtedy mi się to nie podobało, a teraz myślę, że to nie byłoby najgorsze. Maszyna nie kradnie, maszyny nie da nie skorumpować, maszynie nie zależy na tym, żeby była największa i najważniejsza - więc właściwie dlaczego nie?


TOP 200