Biznes finezyjny

Produktywność jako koncepcja zarządzania zyskuje w Polsce coraz większą popularność, podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, amerykańskich czy azjatyckich. Dyrektor firmy działającej na warszawskim Czerniakowie mówi, że od kilku lat fascynuje go zupełnie nowe wyzwanie: otóż doskonałość techniczna i umiejętności inżynierskie już nie wystarczają, aby skutecznie konkurować na otwartym rynku. W tych dwóch aspektach jego fabryka jest znakomita: światowy poziom techniczny i jakościowy wyrobów potwierdzają stosowne certyfikaty, system zapewnienia jakości ma certyfikat ISO 9001, inżynierowie i ekonomiści szczycą się oryginalnymi wdrożeniami, profil produkcji rozszerzono kilkunastokrotnie od chwili uwolnienia rynku.

Produktywność jako koncepcja zarządzania zyskuje w Polsce coraz większą popularność, podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, amerykańskich czy azjatyckich. Dyrektor firmy działającej na warszawskim Czerniakowie mówi, że od kilku lat fascynuje go zupełnie nowe wyzwanie: otóż doskonałość techniczna i umiejętności inżynierskie już nie wystarczają, aby skutecznie konkurować na otwartym rynku. W tych dwóch aspektach jego fabryka jest znakomita: światowy poziom techniczny i jakościowy wyrobów potwierdzają stosowne certyfikaty, system zapewnienia jakości ma certyfikat ISO 9001, inżynierowie i ekonomiści szczycą się oryginalnymi wdrożeniami, profil produkcji rozszerzono kilkunastokrotnie od chwili uwolnienia rynku.

Firma konkuruje z powodzeniem, więc o czym mówi dyrektor? Mówi, że instrumenty inżynierskie nie wystarczają dziś do skutecznego prowadzenia biznesu. To jest ważne spostrzeżenie, gdyż większość kadry kierowniczej w polskich firmach składa się z ludzi o przygotowaniu inżynierskim: konstruktorów, technologów, specjalistów eksploatacji maszyn. Brakuje natomiast zawodowych menedżerów. Tymczasem w jego fabryce najważniejsze osiągnięcia w ulepszaniu technologii i zapewnieniu jakości uzyskano instrumentami menedżerskimi, czyli stosując starannie dobrane techniki zarządzania.

Zaczęło się to na początku lat 90., gdy poważny problem defektów w precyzyjnie obrabianych elementach rozwiązała grupa pracowników podczas kilku sesji intensywnej burzy mózgów. Dzisiaj ulepszenie procesów projektowania, przygotowania produkcji, wytwarzania, utrzymania ruchu czy sprzedaży dokonuje się stale, codziennie, krok po kroku i jest zadaniem wszystkich: pracowników szeregowych, specjalistów i kierowników. Efekty są zdumiewające, ale najpierw trzeba zbudować motywację, atmosferę i umiejętność pożytecznej współpracy ludzi w zespołach.

Japońskie, niejapońskie

Fabryka na Czerniakowie należy do grona kilkuset polskich firm zarządzanych na bazie koncepcji produktywności, którą dawno temu wymyślili Amerykanie, a w latach powojennych udoskonalili Japończycy. Według oficjalnych ocen, właśnie produktywność stała się głównym źródłem potęgi ekonomicznej obu krajów (i wielu innych), a przede wszystkim spektakularnego sukcesu Japonii.

Wiele osób, które po raz pierwszy słyszą opowieści o sukcesach produktywności w polskim wydaniu zadaje sobie pytanie, czy jednak są to wystarczające powody, aby do naszych przedsiębiorstw przenosić azjatyckie wzory, kojarzące się przecież z egzotyczną, dalekowschodnią kulturą?

Rzeczywiście, jest w japońskim zarządzaniu kilka elementów specyficznych. Na przykład zwyczaj zatrudniania na całe życie, który Japończykom sprawia ostatnio mnóstwo kłopotów. Jest też specyficzny paternalizm, przejawiający się w ogromnym autorytecie szefa firmy. Tego autorytetu zazdroszczą Japończykom menedżerowie na całym świecie, również z innych krajów azjatyckich. Zazdroszczą, dopóki spostrzegą, jak ciężkim wysiłkiem się go zdobywa, podążając długą drogą służbowego awansu. Krótko mówiąc, są w japońskim stylu zarządzania elementy, których powtarzać nie warto lub nie sposób.

Jednak produktywność jako koncepcja zarządzania zyskuje u nas popularność, podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, amerykańskich czy azjatyckich. Charakterystyczne dla niej techniki i sposoby podejścia do codziennych problemów gospodarowania przyjmowane są wręcz entuzjastycznie. Szczególnie praktyczne, które często na pierwszy rzut oka wydają się prymitywne. Na przykład system praktyk "5S", w którym robienie "zwyczajnego" porządku wokół siebie czyni naszą pracę łatwiejszą, a firmie przynosi namacalne efekty: stale poprawiającą się jakość, większe dochody, lepszą pozycję konkurencyjną. Podobnie jest z praktycznymi technikami rozwiązywania problemów: często są to proste pytania i hasła, np. "Jeśli trafisz na problem, 5 razy spytaj - dlaczego".

W prostocie tkwi finezja. W fabryce na Czerniakowie powiada się, że nie jest sztuką wyprodukować skomplikowany wyrób. Sztuką jest doprowadzić do tego, aby ludzie sami zaangażowali się w to, co robią, aby włożyli w swoją pracę całą pomysłowość. Praktyczne i zozumiałe dla każdego techniki ciągłego ulpszania wymyślono po to, aby owo zaangażowanie i dobre pomysły nie szły na marne. Atrakcyjne jest w nich to, że ludzie sami ułatwiają sobie pracę, upraszczają ją i czynią ją przyjemniejszą.

Trudna strona sukcesu

Kilkuletnia dopiero historia polskiej produktywności obrasta legendami i anegdotami. Widać, że ludzie tym zyją, angażują się emocjonalnie. Tylko tyle, że czasem trudno uwierzyć w pięknie brzmiące opowieści o sukcesach, o satysfakcji z osiągnięć, o dumnie ze swojej firmy. To nie może być cała prawda, musi istnieć druga, mniej pociągająca i trudniejsza strona drogi do sukcesu. A poza tym sam sukces jest tu dziwny, inny niż nasze potoczne wyobrażenie o Dobrym Biznesie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200