Biurokracja jest wszędzie

Skąd takie przeświadczenie?

BB: Oto przykład. W globalnej korporacji, aby ograniczyć ryzyko związane z realizacją kontraktów - tzw. financial exposure, wprowadza się zasadę, że każdy kontrakt musi bilansować się w okresach kwartalnych, niezależnie od jego długości. To znaczy, że na koniec kwartału klient musi zapłacić za pracę ludzi wykonaną w tym kwartale, niezależnie, czy dostał w jej wyniku jakiś zamknięty produkt, czy nie. Jeśli klient się nie zgadza na te warunki - korporacja nie pozwala podpisać kontraktu. Ale klient na ogół się nie zgadza, a korporacja domaga się nowych kontraktów. Co robić?

W kontrakcie zobowiązujemy się, że w ciągu kwartału oddamy klientowi produkt. Oczywiście wiemy, że to nie do zrobienia, bo wykonanie tego produktu zajmie prawie dwa kwartały. Klient też to wie. Ale mamy za to podpisany kontrakt. Co dalej? Oczywiście po upływie kwartału nie mamy gotowego produktu. Płacimy kary za zwłokę. Oddajemy go w następnym kwartale. Klient płaci. Wszyscy są zadowoleni: korporacja, bo przestrzegamy zasad ograniczania ryzyka, klient, bo zapłacił mniej a dostał produkt, my, bo pomimo zasad korporacyjnych, udało nam się podpisać kontrakt i zrealizować plan.

Obraz oficjalny: kontrakt został zaplanowany zgodnie z zasadami kontroli ryzyka, realizacja kontraktu była za to fatalna: opóźniona, zaś marża mniejsza od zaplanowanej. Obraz rzeczywisty: kontrakt w oczywisty sposób niedostosowany do realnego harmonogramu; realizacja za to precyzyjna i zgodna z przewidywaniami.

To przypomina paragraf 22!

Biurokracja jest wszędzie

Należy wziąć zestaw narzędzi, które sprawdzają się w korporacjach, odrzucić te, które w oczywisty sposób pomagają realizować cele korporacyjne, ale nie cele publiczne, zaś resztę wdrożyć. Kłopot to jak do tego doprowadzić? - mówi B. Bieńkowski.

BB: W rzeczy samej. Korporacja wprowadza zasadę, że nie można wykonywać pracy na rzecz klienta bez kontraktu albo ponad budżet kontraktu. Mechanizm raportowania godzin na to nawet nie pozwoli. To oczywiście w celu ograniczenia ryzyka finansowego. Rzeczywistość zaś jest taka: prestiżowy kontrakt dla ważnej instytucji. Instytucja ma problemy z formułowaniem wymagań i kontrakt trwa dłużej niż planowano. Budżet się wyczerpuje. Ale przerwanie kontraktu byłoby katastrofą medialną, biznesową - bo dużo włożono pracy, a do końca niewiele brakuje - i relacyjną. Co robimy? Spokojnie kończymy kontrakt, z tym, że ludzie nie raportują przepracowanych w nim godzin jako pracę na rzecz tego kontraktu, ale jako pre-sales, naukę własną, czy inne godziny niefakturowalne.

Rezultat oficjalny: kontrakt zrealizowany zgodnie z budżetem, ale niestety niektórzy pracownicy działu, który go realizuje, nie sprawdzają się - mają bardzo słabą utylizację, czyli udział godzin, za które płaci jakiś klient, w stosunku do całości przepracowanych przez pracownika godzin. Widocznie są niekompetentni i się nie nadają - bo nie są brani do ważnych projektów, co wyraźnie przecież wynika z "time-sheetów". Rezultat rzeczywisty: chociaż budżet kontraktu został przekroczony, to ponieważ najlepsi ludzie pracowali przy nim po nocach - został zrealizowany, a klient jest zadowolony.

KK: Biurokratyczny radar pokazuje rzeczywistość wirtualną. Jeśli ktoś leci według tego radaru - może się bardzo zdziwić.

Są tu widoczne paralele do administracji publicznej, ale jednak wierzę, że urzędnicy działają zgodnie z prawem, ale i ze zdrowym rozsądkiem. Wraca więc pytanie, czy wdrażać w administracji mechanizmy typowe dla korporacji?

BB: O ile sobie uświadomimy, że przeregulowanie połączone z brakiem samodzielności zwiększa ryzyko. Jest to oczywiście sprzeczne z intuicją polityków, ale politycy rzadko kiedy kierują się czym innym niż intuicją albo głębokim przekonaniem, np. wiedzą.

KK: Przykłady? Choćby pomysł, że głosowanie przez Internet zwiększy frekwencję. Nie. Dlaczego? Ważnym czynnikiem skłaniającym do głosowania jest pokazanie współobywatelom, że się głosowało. Internet ten czynnik eliminuje. Przetestowano to w Szwajcarii. Frekwencja spadła o kilka procent. Albo przekonanie, że zwiększenie obciążeń podatkowych spowoduje wzrost wpływów do budżetu. Oczywiście jest odwrotnie - efekt Laffera - bo ludzie uciekają w szarą strefę. Działa to także w przeciwną stronę.

Pomysł, że fotoradary zmniejszą liczbę wypadków też się nie sprawdził. W Wlk. Brytanii okazało się, że liczba wypadków i ofiar jest taka sama, zmieniła się tylko trochę proporcja ciężko i lekko poszkodowanych. Dodatkowe parę procent wypadków zdarza się na skutek nagłego hamowania kierowców przed fotoradarem. Za to fotoradary są prawdopodobnie główną przyczyną kradzieży tablic rejestracyjnych na masową skalę. W 2006 r. odnotowano wzrost ich liczby o 25%, do 40 tys. Albo idea, że poszerzenie dróg uczyni je bezpieczniejszymi. Okazuje się, że każde pół metra szerokości drogi zwiększa średnią prędkość pojazdów o 10 km/h. Na takich poszerzonych drogach zdarza się w sumie więcej poważnych wypadków, choć ich przepustowość oczywiście jest większa. Intuicja jest kiepskim doradcą w zarządzaniu publicznym i korporacyjnym.


TOP 200