Spadek zapotrzebowania na pracę informatyków, będący efektem spowolnienia, a często wręcz wstrzymania projektów informatycznych, dotyczy wszystkich specjalności zawodowych i wszystkich sektorów gospodarki. To tłumaczy zmniejszony ogólny popyt na programistów, projektantów baz danych i wdrożeniowców.

W czasach dekoniunktury firmy raczej nie podejmują decyzji o zasadniczej zmianie technologii - zamiast tego, starają się lepiej wykorzystać to, co już mają. Ujednolicanie, centralizowanie i zdalne zarządzanie - wszystko to służy obniżce kosztów, w tym także kosztów zarządzania infrastrukturą, co tłumaczy spadek popytu na administratorów. Niechęć pracodawców do tworzenia nowych etatów sprawia, że administratorzy - a zwłaszcza administratorzy sieciowych systemów operacyjnych - niejako z konieczności przejmują kompetencje specjalistów ds. telekomunikacji. Centralizacja wymusza bowiem budowę sieci rozległych.

Ponadprzeciętne zainteresowanie projektantami baz danych w sektorze finansowym jest odzwierciedleniem wysiłków centralizacyjnych banków, a także dążenia do obniżenia kosztów i ryzyka poprzez wdrożenie różnorakich systemów analitycznych. Brak zainteresowania zatrudnieniem programistów i projektantów należy uznać za chwilowy. Potrzeby banków w tej dziedzinie wciąż są bowiem ogromne. Dotknięta ograniczeniami budżetowymi administracja stara się przeczekać trudne czasy.

Przemysł, choć niewątpliwie przeżywający dekoniunkturę, widzi w informatyce szansę na poprawę swojej sytuacji. Firmy produkcyjne wolą wdrażać rozwiązania wolniej lub wdrażać tańsze, nie mogą jednak pozwolić sobie na niewdrażanie ich w ogóle. Prognozowany wzrost zapotrzebowania na administratorów w przyszłości oznacza pośrednio, że firmy przemysłowe planują uruchomienie nowych systemów.

Branża IT już odreagowała spadek popytu na swoje produkty i usługi - odchudzanie, choć bolesne, wydaje się zakończone.