Będzie praca

Jeszcze nigdy popyt na informatyków nie zależał od tak niewielkiej liczby czynników. O tym, czy liczba ofert dla specjalistów będzie rosnąć, decydujedziś zakres wykorzystania europejskich funduszy strukturalnych oraz tempo inwestycji zachodnich korporacji w centra badawczo-rozwojowei outsourcingowe.

Jeszcze nigdy popyt na informatyków nie zależał od tak niewielkiej liczby czynników. O tym, czy liczba ofert dla specjalistów będzie rosnąć, decydujedziś zakres wykorzystania europejskich funduszy strukturalnych oraz tempo inwestycji zachodnich korporacji w centra badawczo-rozwojowei outsourcingowe.

Mariusz w ciągu ostatnich pięciu lat pracował w sześciu firmach. Najpierw przez prawie dwa lata był administratorem sieci i analitykiem u dostawcy rozwiązań dla telekomunikacji. Potem przez prawie dwa lata pracował kolejno u dwóch dostawców narzędzi "data mining". Dzięki temu przetrwał najtrudniejszy okres na rynku, kiedy trudno było o jakąkolwiek ofertę dla fachowca.

Jednak praca okazała się na tyle absorbująca, że zaczęła przeszkadzać mu w studiach. Dlatego przed dwoma laty zamienił etat u dużego dostawcy na pół etatu w firmie zajmującej się rozwojem zaawansowanych narzędzi marketingowych. Kiedy 1,5 roku temu sytuacja na rynku IT zaczęła się poprawiać, postanowił zarabiać jako analityk "wolny strzelec". Pierwsze miesiące okazały się bardzo trudne, gdyż zleceń było jak na lekarstwo.

Sytuacja zmieniła się na początku br. Najpierw pojawiła się propozycja pracy w zespole firmy realizującej duży projekt hurtowni danych. Chwilę potem rozpoczęło się jedno z wcześniej przekładanych wdrożeń. W połowie roku pojawiło się kilka atrakcyjnych ofert pracy dla analityków zamieszczonych przez największe światowe koncerny. Ponownie jak przed 4-5 laty problemem stał się wybór odpowiedniej opcji. Po namyśle Mariusz postanowił skorzystać z jednej z propozycji. Zatrudnił się na etat w dużym koncernie telekomunikacyjnym. Uznał, że pewny etat jest lepszy niż obiecujące, ale wciąż niepewne zyski z samodzielnej działalności.

Urodzaj ofert

Przed podobnymi rozterkami staje dziś wielu doświadczonych specjalistów. Po 3-4 latach posuchy pojawiło się wiele ofert. Warunki pracy nie są już takie jak kiedyś. Jednak doświadczeni specjaliści przynajmniej w Warszawie znów mogą trafić na interesujące oferty.

Pracowników szukają dziś przede wszystkim duże firmy IT, rozbudowujące zespoły pod kątem nowych projektów. Dużo ofert pracy zamieszczają także centra badawczo-rozwojowe realizujące projekty dla swoich macierzystych korporacji, zarówno te istniejące od dawna, jak i te dopiero tworzone.

Nowych pracowników, często ze względnie niewielkim doświadczeniem zawodowym, szukają także tworzone w Polsce centra outsourcingowe, takie jak wrocławski oddział Capgemini, forsownie rozbudowujący swój zespół programistów i administratorów aplikacji.

Ten wzrost liczby ofert dla specjalistów ma jednak bardzo kruche podstawy. Jest oparty na dwóch czynnikach: optymizmie wielkich dostawców i dużych różnicach w kosztach pracy specjalistów pomiędzy Europą Wschodnią a resztą UE.

Największe firmy IT rekrutują pracowników, licząc na udział w dużych projektach współfinansowanych przez UE. Robią to nieco "na wyrost", nie znając skali popytu na nowe systemy informatyczne. Już wkrótce prawdopodobnie wiele z nich zakończy zatrudnianie nowych ludzi. Zwłaszcza jeśli napływ funduszy UE w kolejnych latach nie będzie odpowiadał oczekiwaniom firm.

Szybko może także spaść popyt na specjalistów ze strony centrów outsourcingowych. Po zniknięciu 1 maja br. ostatnich barier w wymianie usług w Polsce zaczęły powstawać pierwsze ośrodki obsługujące procesy biznesowe światowych korporacji. Przyciągnięte niskim poziomem płac i wysokim poziomem wykształcenia szybko zatrudniły po kilkadziesiąt osób. Tempo tych inwestycji będzie jednak odwrotnie proporcjonalne do wzrostu wynagrodzeń w branży teleinformatycznej i z czasem zacznie spadać.

Przyszłość rynku w rękach rządu

Większość tego typu inwestycji ma zresztą charakter pilotażowy i trudno wyrokować dziś o ich przyszłości. Jeśli oddział przyniesie zakładane zyski, zostanie rozbudowany. Jeśli nie, firma-matka zamknie go bez wahania w ciągu kilku miesięcy. Tego typu inwestycje mają charakter "mobilny". Firmy stale krążą po świecie szukając miejsc, gdzie tanio - przy względnym bezpieczeństwie - mogłyby realizować proste zlecenia outsourcingowe.

To, czy zostaną w Polsce na dłużej (a więc i to, czy liczba miejsc pracy dla informatyków w centrach outsourcingowych i badawczo-rozwojowych będzie dalej rosnąć w tym tempie), zależy dziś w dużej mierze od polityki polskiego rządu i parlamentu. Muszą one stworzyć odpowiednie fundamenty działania i ramy prawne dla tego typu inwestycji.

W parlamencie właśnie trwają prace nad projektem ustawy o wspieraniu działalności innowacyjnej, która przynajmniej po części ma rozwiązać te problemy i sprzyjać nie tylko inwestycjom zagranicznym, ale także tworzeniu lokalnych centrów badawczo-rozwojowych.

Od jej ostatecznego kształtu zależy w dużym stopniu przyszłość rynku pracy dla specjalistów. Bez instytucjonalnej pomocy ze strony państwa łatwo przegramy wyścig o inwestycje nie tylko z Indiami czy Chinami, ale także z sąsiadami.

Szczególnie groźnym konkurentem Polski w tym wyścigu stają się kraje wschodnioeuropejskie pozostające poza UE. Jak niedawno opowiadał jeden z menedżerów ds. inwestycji w sektor IT, Polska już dziś znajduje się daleko w tyle, jeśli chodzi o liczbę wniosków o dofinansowanie działalności na projekty technologiczne, za takimi krajami jak Litwa czy Rumunia. I to w liczbach bezwzględnych!

To stanowi chyba najbardziej dobitny dowód na to, że bez bodźców systemowych dobra koniunktura na rynku pracy już wkrótce stanie się historią.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200