Angielski z komputera

Program 'nowej generacji' do nauczania angielskiego za pomocą komputera został niedawno zaprezentowany publiczności podczas zjazdu Amerykańskiej Rady Edukacyjnej. Ta okazja dobrze wróży temu przedsięwzięciu, choć nie jest też wykluczone, że to tylko kozie udało się podstawić nogę tam, gdzie konie kują.

Program "nowej generacji" do nauczania angielskiego za pomocą komputera został niedawno zaprezentowany publiczności podczas zjazdu Amerykańskiej Rady Edukacyjnej. Ta okazja dobrze wróży temu przedsięwzięciu, choć nie jest też wykluczone, że to tylko kozie udało się podstawić nogę tam, gdzie konie kują.

Zjazd Amerykańskiej Rady Edukacyjnej - American Council on Education - jest w USA wielkim wydarzeniem. ACE to organizacja, która dba o prestiż wyższych uczelni, ma wpływ na ich dochody i kontakty zagraniczne. Jej opinia liczy się w rządzie federalnym. W pewnym sensie ACE obsadza stanowiska rektorów w Ameryce. Formalnie rzecz biorąc takie decyzje podejmowany są przez rady nadzorcze każdego uniwersytetu. Ale skąd rada nadzorcza - czyli grupa bogatych biznesmenów cieszących się zaufaniem gubernatora - ma wiedzieć, kto najlepiej się nada do pokierowania ich stanową uczelnią?

W tym roku zjazd tej organizacji odbywał się w Waszyngtonie, w Hotelu Sheraton. Dla przedsiębiorstw wytwarzających pomoce naukowe była to niepowtarzalna okazja. Kilka sal i korytarzy zastawiono stoiskami, na których wyłożono podręczniki, materiały piśmienne, sprzęt medyczny, komputery, oferty podróży zagranicznych, propozycje inwestycyjne, a także pakiety programów do nauki języka angielskiego. Producentem ww. programów była ALA.

Ala ma kota

ALA, czyli American Language Academy, mieści się w Rockville w stanie Maryland i jest od 20 lat dystrybutorem testu TOEFL, używanego przez wszystkie ambasady USA przy ocenie kandydatów ubiegających się o uzyskanie stypendium na studia w Ameryce. TOEFL odniósł wspaniały sukces. Niemal każdy młody człowiek na świecie, który uczy się angielskiego, chce przede wszystkim wiedzieć, czy kurs kończy się egzaminem Cambridge First Certificate lub TOEFL. Coraz mniej szkół decyduje się na wypuszczanie absolwentów angielskiego nie umiejących uporać się z tymi testami. Na przykład Szkoła Metodystów w Warszawie prowadzi swych studentów do poziomu Cambridge First Certificate.

ALA sprzedaje materiały do nauczania na poziomie TOEFL po stosunkowo niewysokiej cenie. Dwa podręczniki dla studenta, plus zeszyt i dwa testy kosztują 27,95 USD. Komplet materiałów dla nauczyciela, obejmujący to wszystko, co ma uczeń, plus 6 dyskietek, podręcznik dla nauczyciela i klucz z odpowiedziami kosztuje 149,95 USD.

Zjazd w Waszyngtonie był dla ALA świetną okazją wylansowania nowego produktu, który ma jej przynieść znacznie większe pieniądze. Z rozmachem zaprezentowano ALA Lab System - laboratorium językowe, oparte na osobistym komputerze typu IBM PC. System będzie się składać z czterech pakietów programów, z których na razie w sprzedaży jest jeden (i to w wersji na Apple). Wszystkie mają zostać wprowadzone na rynek do końca bieżącego roku. Wtedy ALA Lab System będzie najbardziej profesjonalnym systemem nauczania angielskiego przy użyciu komputera. Wtedy też się okaże, kto ma rację - miłośnicy komputerów, którzy twierdzą, że komputer wszystko robi najlepiej, czy konserwatywni nauczycie, którym nie mieści się w głowie, że komputer może kogokolwiek nauczyć dobrze mówić po angielsku.

Komputerowe laboratorium językowe

ALA Lab System instaluje się przez dołączenia do komputera stacji z wymiennymi twardymi dyskami. Stacja kontrolowana jest przez PC Audio Board - tj. kartę, która pozwala nagrywać dźwięk, a także odtwarzać nagrania w sposób analogiczny do działania odtwarzacza kompaktowego. Na firmowych dyskach producenta nagrane są ćwiczenia wymowy, teksty na temat Ameryki i piosenki. Używając głośnika w komputerze student może odtworzyć zapis dźwiękowy z dowolnego dysku. Ponadto PC Audio Board pozwala mu zarejestrować własne wypowiedzi w taki sposób, że możliwe się staje bezpośrednie porównanie wymowy studenta z wymową nagraną na dysku. Do odtwarzania i nagrywania tekstów używa się słuchawek sprzężonych z mikrofonem. ALA Lab System może być wykorzystywany przez więcej niż jednego studenta na raz. Cena wyposażenia zależy od konfiguracji i będzie podawana zainteresowanym na żądanie. Dziś znana jest tylko cena pierwszego z zestawów do laboratorium: Apple TextLab i wynosi 499,95 USD za pakiet softwarowy, 204,95 USD za dodatkowe dyskietki i 12,95 USD za podręcznik dla nauczyciela - razem ponad 700 USD.

To dopiero początek. Kompletne wyposażenie ALA Lab System prócz hardware'u obejmuje zestawy AudioLab, SongLab, TextLab i WordLab.

Audiolab pozwala wysłuchać cyfrowo nagranej poprawnej wymowy i porównać ją z wymową nagraną przez siebie. Pakiet zawiera też angielskie dyktanda, testy na rozumienie swobodnych wypowiedzi i zagadki.

Songlab działa w analogiczny sposób, ale zamiast tekstów mówionych zawiera 8 popularnych piosenek amerykańskich. Student otrzymuje ich słowa. Może śpiewać z zespołem, zarejestrować swój głos i upodabniać go maksymalnie do śpiewu na dysku.

TextLab zawiera ćwiczenia na rozumienie pisanego tekstu. Formułując odpowiedzi student rozszerza swoje słownictwo. Inne ćwiczenia polegają na modyfikowaniu odczytanego lub wysłuchanego tekstu. Należy np. wstawiać brakujące wyrazy lub zmienić czas, itp.

WordLab uczy wymowy poszczególnych słów. Program zawiera po prostu dźwiękowy słownik. Student słucha poprawnej wymowy, imituje ją i nagrywa.

Jeśli cena pakietu przygotowanego już dla Apple'a może posłużyć jako wskazowka, to przeciętny zestaw dla IBM będzie kosztować ponad 700 USD. Stacja dysków i karta audio prawdopodobnie nie mniej. Trzeba się więc liczyć z kosztem przekraczającym 3,500 USD. Jest to równowartość 35 semestrów u Metodystów.

Nowa gramatyka

ALA Lab System to tylko czubek góry lodowej w programie ALA. Po sukcesie TOEFL'a firma opracowała CALL: Computer Assisted Language Learning. Program ten obejmuje kilka pakietów dyskietek sprzedawanych po 200 do 250 USD. Pakiety służą do cichej nauki angielskiego - uczą gramatyki, budowy zdań, pisania tekstów, itd, ale nie uczą wymowy i mówienia po angielsku.

Trudno przewidzieć, czy pakiety te odniosą stuprocentowe powodzenie. Z pewnością mają pewne zalety mnemotechniczne. Gramatyka angielska przedstawiona jest w nich przy wykorzystaniu drobnych tricków filmowych. Np. czas Present Perfect jest wykładany przy użyciu 3 reguł:

1. postaw właściwą formę "be" i dodaj końcówkę "-ing", np. "is ringing";

2. pomiń końcowe "e", np. "owing";

3. zapisz podwójnie spółgłoskę na końcu jednosylabowego wyrazu, np. "stopping".

Uczeń, który ma dobry kontakt z książką lub nauczycielem, bez trudu zapamiętuje takie reguły, gdy je słyszy lub odczytuje z podręcznika. Trafiają się jednak studenci, którzy rozumieją, co im się tłumaczy tylko wtedy, gdy czytają instrukcje z monitora. To oni głównie fascynują się sztuczkami na ekranie i głoszą przewagę nauczania komputerowego nad tradycyjnym. Do nich pakiety ALA będą przemawiać. Np. w programie "Grammar Mastery" po wyświetleniu 3 cytowanych reguł pojawia się przykład i przez chwilę tkwi nieruchomo na ekranie. Potem znienacka znika w nim końcowe "e". Za chwilę z wiersza nad wyrazem spada łagodnie końcówka "-ing" i doczepia się do końca wyrazu - powstaje "ringing", albo do ostatniej litery dołącza się jej bliźniaczka, najpierw w odwrotnych kolorach, a po chwili tak jak trzeba i widzimy "stopping". Sfrustrowanym uczniom takie migotanie w oczach nie tylko nie przeszkadza, ale nawet ich bawi. Pozostaje tylko kwestia, czy zechcą za takie sztuczki płacić po 200 USD od pakietu.

Pakiety ALA mają wbudowany mechanizm motywacyjny. Jeśli pierwsze zdanie uzupełnione zostanie poprawnie pokazuje się okienko "Wynik", które informuje studenta, że jak dotąd, osiągnął dobry rezultat w 100% przypadków. To miła zachęta. Pedanteria ma jednak i ujemną stronę. Raz popełniony błąd liczy się po wieczne czasy. Wystarczy w drugim zdaniu napisać "ringging" i komputer cicho strofuje, obniża ocenę do 50% i już nigdy jej nie podniesie do 100%. Błędy są nieusuwalne aż do czasu wyłączenia maszyny.

Autorzy pakietów "Grammar Mastery" oferowanych przez ALA dokonują niekiedy dziwnego uproszczenia zasad gramatyki angielskiej. Ich zdaniem słowo "możesz" ma 5 odpowiedników w angielskim:

may - formalne zezwolenie - formal permission can - zdolność do działania - ability might - możliwość probabilistyczna - possibility should - zalecenie - advisability have to - możliwość w sensie konieczności - necessity

To dość wątpliwe propozycje, bo trudno uznać, że konieczność to rodzaj możliwości i trudno zrozumieć dlaczego "might" ma być osobnym, niezależnym od "may" czasownikiem, który w czasie teraźniejszym ma formę "might" i nie ma oczywiście czasu przeszłego, bo wtedy miałby identyczne formy w obu czasach. Żaden porządny nauczyciel nie pójdzie na takie propozycje, ale komputer je przyjmuje. Co więcej, są to propozycje funkcjonalnie trafne. Można z programu "Grammar Mastery" dobrze nauczyć się używania słowa "might", nawet jeśli ma się później mętlik w głowie na temat angielskiej gramatyki. Program ma zresztą atest specjalistów z różnych amerykańskich uniwersytetów.

Inne pomysły wydają się równie trafne i pożyteczne. Język angielski i polski podobnie używają słów "cały" i "whole", oraz "all" i "wszystko, wszyscy". Tak nie jest jednak zawsze i studenci z pewnych krajów niemiłosiernie plączą "all" i "whole". "Grammar Mastery" rozwiązuje ich kłopoty raz na zawsze:

Determiner Countable Countable Non-countable Singular Plural

all the -- books milk all my (his, her) -- shoes money all this (that) -- -- work all these (those) -- people -- the whole story -- -- my whole house -- -- this (that) whole town -- --

Gdy student (znający tabelę) dostaje polecenie: "Znajdź i popraw błąd w tym, co mówi John...

Sarah: Does your mother make clothes for you? John: Yes, she made all the suit."

...to bez trudu wstawia "this whole" zamiast "all the" i zarabia procenty za dobry angielski.

Kuwejtczycy i Rosjanie

Komu mogą się przydać programy ALA, nie jest jednak jasne. ALA Lab System właściwie nie może być używany bez nauczyciela, a jednocześnie przy nauczycielu wydaje się raczej zbędny. Jego zwolennicy twierdzą, że przy złym nauczycielu jest to ostatnia deska ratunku. Może to prawda, ale to tak jakby argumentować, że przy marnym chirurgu przyda się czysty rzeźnik. Po co iść na takie kompromisy? Na rynku europejskim pozycja brytyjskich podręczników oraz metod nauczania jest utrwalona i ALA jej raczej nie podważy. Z kolei w Ameryce Łacińskiej nauczyciel kosztuje taniej niż ALA Lab System. Pozostaje więc chyba tylko Północna Ameryka.

W Stanach coraz więcej uniwersytetów oferuje kursy "English as a Second Language" dla obcokrajowców. Ostatnio otwarto taki ośrodek na uniwersytecie w Richmond, Virginia. Uczą się tam głównie Kuwejtczycy i Rosjanie. Ci pierwsi dlatego, że mają górę pieniędzy i chcą ją wydawać nie tylko na wielkie samochody. Ci drudzy dlatego, że udało im się wyrwać z rodzinnego kraju i nie chcą tam wrócić. Chcą być Amerykaninami. W Richmond pozostała drużyna radzieckich koszykarzy, którzy się tam znaleźli na kilka dni przed rozpadem ZSRR. Po towarzyskim meczu z lokalnym zespołem poprosili o azyl. Czekają na decyzję, ale już wiedzą, że o deportacji nie może być mowy. Nie ma ich dokąd deportować, bo nie istnieje kraj, z którego wyjechali.

Pytam dyrektora kursu English as a Second Language - elegancką, młodą Włoszkę urodzoną w Stanach: "Kto płaci za lekcje Rosjan?" "Nikt" - odpowiada - "robimy to pro bono". Uśmiecha się do mnie niemal radośnie.

Rozumiem i nie rozumiem. W klasach koło siebie uczą się Kuwejtczycy - płacąc kilkanaście tysięcy dolarów rocznie - oraz Rosjanie - za darmo. Pytam jeszcze raz: "Czy całkowicie utrzymujecie się z pieniędzy Kuwejtczyków?" "W zasadzie tak." - pada odpowiedź. "Czyli Kuwejtczycy płacą i za siebie i za Rosjan." Po chwili milczenia miło uśmiechnięta Włoszka odpowiada mi pytaniem: "Dlaczego Wy Polacy tak nie lubicie Rosjan? Mówię Ci, że robimy to pro bono. Moglibyśmy tego nie robić, ale robimy." Mówię "interesting," co nic nie znaczy, a rodzi dobre uczucia.

Pytam ją jeszcze, czy będzie używać ALA Lab System. "Po co? Mamy tutaj Rosjanina. Wyemigrował do Stanów kilkadziesiąt lat temu. Teraz uczy wymowy. Nie jest idealny, ale jest dobry. Rosjanie go uwielbiają i mają u niego lepsze stopnie niż Kuwejtczycy. To sprawiedliwe, bo bardziej się starają. Ja uczę gramatyki i nie potrzebuję komputera do pomocy. Ucznia trzeba poprawiać, a nie oceniać. Komputer mówi mu, ile zdobył punktów, ale nie potrafi go poprawić, bo nie widzi błędu. Wie tylko, że jest źle, ale nie wie dlaczego. Nawet Ty byś potrafił lepiej uczyć." Zgadzam się bez urazy, bo łatwo popadam w jednostronne fascynacje. ALA Lab System wyleciał mi już z głowy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200