A jeśli na poważnie...

Przystosowanie przedsiębiorstw do Nowej Ekonomii napotyka barierę w postaci kultury technicznej, całkowicie innej niż konieczna do skutecznego prowadzenia elektronicznego biznesu.

Przystosowanie przedsiębiorstw do Nowej Ekonomii napotyka barierę w postaci kultury technicznej, całkowicie innej niż konieczna do skutecznego prowadzenia elektronicznego biznesu.

E-biznes to na razie bardziej stan euforii niż fakt gospodarczy. Można w zasadzie bezkarnie i bez zobowiązań spekulować na temat tego, co można zrobić i co to może dać. Realizowane projekty są w większości nakierowane na efekt marketingowy i pozyskanie inwestorów niż na konkretne cele biznesowe. Kiedy jednak okaże się, że omawiane rozwiązania naprawdę dają firmom wielkie szanse na rozwój i firmy te zechcą je wdrożyć, to napotkają inne bariery, których nawet się nie spodziewają.

Otóż, wiele wskazuje na to, że na przeszkodzie stanie zakorzeniona w ich strukturach i systemach informacyjnych kultura korporacyjna, nieadekwatna do nowych rozwiązań elektronicznego biznesu. Kultura techniczna i organizacyjna współczesnych przedsiębiorstw przemysłowych i dystrybucyjnych była budowana zgodnie z filozofią systemów ERP. Innymi słowy, projekty optymalizujące biznes związane były ze strachem o przetrwanie ze względu na koszty działalności gospodarczej. Koszty stały się głównym elementem, wokół którego skupiają się wszystkie sprawy przedsiębiorstw. Strategia biznesowa - nie tylko strategia informacyjna i informatyczna - również jest ustalana na fundamencie rachunku kosztów. Strach o koszty jest wielkim problemem cywilizacji europejskiej i amerykańskiej. Europejczycy - a także Amerykanie - chcą dobrze zarabiać, wygodnie żyć, ale mało pracować. To dodatkowo pogłębia orientację kosztową ich działań reorganizacyjnych czy inwestycji informatycznych. Sądzę, że obserwowana wielka fala fuzji i przejęć, uzasadniana właśnie możliwością redukcji kosztów, jest ostatnim rozpaczliwym aktem uzyskania przewagi konkurencyjnej i pozostawania w zgodzie z tradycyjną filozofią gospodarowania.

Ale co im niesie Nowa Ekonomia? Otóż, Nowa Ekonomia może całkowicie zakwestionować sens ich postępowania. Wszystkie propozycje informatyczne oferowane zgodnie z duchem nowych czasów są nakierowane na zarządzanie relacjami z klientami, a szerzej na udoskonalenie metod handlowych. Podczas gdy wdrażanie systemu ERP jest zwykle dyktowane strachem o koszty, tak do wdrożenia rozwiązania CRM mobilizuje firmy strach przed utratą rynku. Przedsiębiorstwo chce wcześniej rozpoznać tych klientów, którzy mogą odejść, chce hołubić tych, którzy są, a także pozyskać tych, których potrzeby mogłoby idealnie zaspokoić. Sprawy kosztów odchodzą na dalszy plan, głównie dlatego że koszty powinny zostać zminimalizowane w poprzednim etapie rozwoju przedsiębiorstw, etapie systemów ERP. Za pomocą obniżki kosztów już nie można wypracować przewagi konkurencyjnej, a zapewniając sobie lojalność klientów - można. Trzeba jednak umieć uchwycić moment, w którym zmiana filozofii biznesowej już nie jest groźna, jest szansą.

Powstaje jednak pytanie, czy taka zmiana filozofii jest w ogóle możliwa. Czy realne jest tak dogłębne przebudowanie struktury i zasad działania firmy oraz mentalności pracowników i menedżerów? Czy możliwe jest przeprowadzenie takiego projektu ze względów technicznych, ekonomicznych i kadrowych? Systemy ERP są gotowymi pakietami, które w małej części modyfikuje się lub uzupełnia ze względu na specyfikę przedsiębiorstwa, systemy CRM i generalnie e-commerce są praktycznie w całości "szyte na miarę", przynajmniej w części biznesowej. W jej logice musi być zaszyta fantazja marketingowców i wiedza o szybko zmieniającym się rynku. Projekt taki uważam za bardzo ryzykowny, żeby powiedzieć niewykonalny, z kilku powodów.

Po pierwsze, nie ma na rynku wiedzy teoretycznej i praktycznej, jak wdrażać rozwiązania gospodarki elektronicznej w tradycyjnych przedsiębiorstwach. Po drugie, pierwsi konsultanci, którzy posiądą tę wiedzę, będą tak pożądani przez inne firmy, że na pewno nie można liczyć na stabilność ich zatrudnienia i rozsądek w żądaniach płacowych. Po trzecie, jest wiele trudności w budowaniu takiego rozwiązania tylko dla jednego przedsiębiorstwa. Po czwarte wreszcie, taki pojedynczy projekt będzie tak drogi, że praktycznie nie uzasadniony ekonomicznie, a powielany przez konkurencyjną firmę praktycznie straci wartość.

Wydaje mi się, że widać pewne wyjście z tej sprzeczności. Tradycyjna firma będzie zajmowała się tak swoim biznesem, jak dotychczas, natomiast dostęp do gospodarki elektronicznej będzie uzyskiwać poprzez zakup specjalnej usługi. Prawdopodobnie przedsiębiorstwo przyszłości, powstałe na bazie dzisiejszych organizacji, to będzie struktura logistyczna wielu podmiotów spięta systemem zakupów usług. Myślę, że dzisiejsze szaleństwo na punkcie spółek internetowych wynika ze świadomości - albo przeczucia - że te firmy właśnie stworzą (niektóre już stworzyły) "interfejs" do gospodarki elektronicznej dla całej klasycznej gospodarki.

--------------------------------------------------------------------------------

Profesor Witold Abramowicz jest kierownikiem Katedry Informatyki Ekonomicznej w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200