A jednak się kręci

Z kolei P. Weill w 1990 r. wywnioskował na podstawie odmiennych danych, że można było liczyć na wzrost produktywności stosując systemy transakcyjne, ale niemożliwe jest wykazanie pozytywnego wpływu na produktywność systemów strategicznych (np. obsługujących sprzedaż), czy też systemów wspierających obieg informacji (takich jak poczta elektroniczna). C. J. Morrison i E. R. Berndt badali zaś cały amerykański sektor produkcyjny na podstawie danych z Amerykańskiego Biura Analiz Ekonomicznych i doszli do wniosku, że każdy dolar wydany na IT przynosi zaledwie 80 centów zwrotu. Erik Brynjolfsson zauważa jednak, że wszyscy autorzy badań podkreślali, że nie dysponowali wystarczającej jakości danymi wyjściowymi, które byłyby porównywalne i niezmiennie definiowane na przestrzeni wielu lat. Tak czy inaczej wydawało się jednak, że z technologiami IT i ich wpływem na produktywność coś jest nie tak.

Wydawało się, że sytuacja wygląda jeszcze gorzej w usługach. Do 1970 r. produktywność usług i przemysłu rosła w jednakowym tempie, później krzywe zaczęły się rozbiegać. Rosło zatrudnienie w usługach, ale produktywność tego sektora nie rosła równie szybko. Jednocześnie właśnie na ten sektor przypadało 80% inwestycji w IT, uznano to więc za dowód na słaby wpływ informatyki na podniesienie produktywności. Do 1992 r. przeprowadzono co najmniej siedem badań, które miały ocenić wpływ IT na produktywność sektora usług.

W najbardziej chyba znanym badaniu z 1990 r. Paul Strassmann stwierdził, że nie ma związku między wydatkami na komputery, zyskami i produktywnością. Niektóre świetnie radzące sobie na rynku firmy inwestowały ogromne sumy w informatykę, inne, również wiodące, wydawały kilka razy mniej, trudno więc było wykryć tu jednoznaczną korelację. S. S. Roach zauważył, że IT umożliwia zmniejszenie zatrudnienia w produkcji, ale jednocześnie pompuje zatrudnienie w usługach, zwłaszcza w sektorze finansowym. Uważał, że ma to związek z bezwzględną konkurencyjnością sektorów produkcyjnych i niewielkim jeszcze naciskiem konkurencyjnym na rynki usługowe.

Erik Brynjolfsson podkreśla, że wszystkie problemy związane z danymi źródłowymi potęgują się w przypadku usług, które często są szalenie niestandardowe i z tego powodu z trudem poddają się statystycznej agregacji. Problem polegał również na tym, że projektom IT bardzo często towarzyszyła kompleksowa restrukturyzacja, przez co trudno powiedzieć, czy zmiany - pozytywne lub negatywne - były efektem technologii czy restrukturyzacji. E. Brynjolfsson doszedł zatem do wniosku, że pytanie o wpływ IT na produktywność pozostało bez odpowiedzi, zastanawiał się jednak dlaczego - jeśli IT ma pozytywny wpływ na produktywność - nie jesteśmy w stanie go jednoznacznie wykazać mimo tylu wysiłków.

Próby wyjaśnienia paradoksu

Erik Brynjolfsson uznał, że przyczyny problemów z poszukiwanym dowodem mieszczą się w czterech grupach. Po pierwsze, trudno jest dobrać odpowiednie miary wkładu i efektów pracy - stanowiących esencję definicji produktywności - i zapewnić ich niezmienność w czasie, który objęty jest badaniem. Po drugie, efekty informatyzacji mogą pojawiać się z opóźnieniem ze względu na trwanie samego procesu uczenia się i dostosowywania całego systemu do nowych warunków. Po trzecie, ewentualne zyski mogą ulegać rozproszeniu i redystrybucji. Po czwarte, informacja i technologia mogą być źle zarządzane.

Wyniki badań produktywności w powiązaniu z IT uległy zmianie w ostatniej dekadzie. Kilkanaście badań prowadzonych na poziomie kraju, branży i pojedynczej firmy przyniosło przekonujące dowody, że IT pozytywnie wpływa na produktywność. Od połowy lat 90. próbowano też badać wpływ IT na produktywność na poziomie poszczególnych zadań. Większych z tych badań koncentrowała się jednak na sektorze produkcyjnym i pochodzących z niego firmach produkujących dobra, które łatwo można było wymierzyć w tonach, sztukach czy litrach. Niewiele wiadomo było jednak o wpływie IT na efekty pracy menedżerów, doradców, badaczy, prawników i księgowych czy specjalistów od marketingu. "Pracownicy umysłowi stanowią w tej chwili 70% amerykańskiej siły roboczej i wytwarzają ponad 60% całkowitej wartości dodanej. W przeciwieństwie jednak do ton stali czy nawet sztuk komputerów efekt ich pracy jest trudny do zmierzenia. Liczenie zebrań, w których uczestniczą, czy notatek, które sporządzają, nie odzwierciedla wnoszonej przez nich - lub nie - wartości" - piszą autorzy wspominanego na wstępie raportu.

W 1996 r. Erik Brynjolfsson opublikował artykuł "Paradox lost? Firm-level evidence on the returns to information systems spending", w którym schodząc na niższy poziom agregacji niż branża, czyli na poziom pojedynczego przedsiębiorstwa udowadniał, że IT ma pozytywny wpływ na produktywność. Badał wraz z Lorin Hitt dane z lat 1987-1991, dotyczące 367 dużych firm. Przeciętny zwrot z inwestycji w IT oszacował wówczas na 81%. Uznał, że różne rezultaty wcześniejszych badań należy przypisać temu, że dane są nieco bardziej aktualne i jest ich więcej, a jednocześnie paradoks produktywności po prostu zniknął ok. 1991 r. Można było już z przekonaniem powiedzieć, że ten wpływ istnieje, ale nie wiadomo było, jaki jest jego mechanizm. Dziś wydaje się, że wiemy na ten temat nieco więcej.

To nie koniec

Wnioski z raportu "Information, Technology and Information Worker Productivity: Task Level Evidence" prowadzą do kolejnych pytań. Czy większa wydajność badanych pracowników jest efektem wykorzystania IT czy raczej efektem posiadania sieci kontaktów społecznych, a więc umiejętności jej tworzenia, a więc nazwijmy to inteligencji społecznej? Czy osoby o wysokiej inteligencji społecznej jednocześnie są osobami, które szybko uczą się wykorzystywania udostępnionych im narzędzi IT? Innymi słowy, być może IT jest tylko i jedynie narzędziem, wykorzystywanym sprawnie przez tych, którzy mają po co z niego korzystać. Innymi słowy, gdyby wszyscy mieli do dyspozycji tylko telefony lub wręcz gołębie pocztowe, może nadal ta sama grupa pracowników byłaby najbardziej produktywna? Istnieje też możliwość, że ci, którzy mają wiele kontaktów społecznych i dobrze radzą sobie z równoległym wykonywaniem wielu zadań, są po prostu inteligentniejsi niż inni i dlatego też przy okazji lepiej radzą sobie z IT, a nie dzięki opanowaniu IT lepiej radzą sobie z wykonywaniem wielu zadań równocześnie i wykorzystywaniem sieci swoich kontaktów.


TOP 200