A jednak się kręci

Kilka słów krytyki

Kiedy informacja o badaniu pojawiła się kilka tygodni temu na stronie Slashdot.com, jego czytelnicy natychmiast je skrytykowali. Wysuwane zarzuty dotyczyły przede wszystkim zbyt wąskiego spektrum badanych zjawisk, koncentracji się na jednej firmie, która nie może zostać uznana za reprezentatywną, i obrania za przedmiot badania pracy łowców głów, którzy nie mogą zostać uznani za wzorcowy model pracownika umysłowego. Wybory autorów badania stają się jednak bardziej czytelne, gdy prześledzimy choć pobieżnie historię dotychczasowych - wcale niełatwych - badań nad wpływem technologii IT na produktywność i zapoznamy się z uzasadnieniem metodologii zamieszczonym w raporcie.

Wczytując się w raport Mashalla Van Alstyne'a, Sinana Arala i Erika Brynjolfssona, znajdziemy uzasadnienie, w obliczu którego koncentracja na jednej firmie staje się zupełnie zrozumiałym wyborem. "Nasze badania zainspirowane zostały badaniami produktywności, takimi jak stanowiące kamień milowy badanie linii obróbki stali przeprowadzone przez Ichniowskiego, Shawa i Prennushiego. Koncentrując się na jednej branży, byli oni w stanie określić bardzo precyzyjną funkcję produkcji i zmierzyć efekty oddziaływania poszczególnych praktyk i technologii. Analogiczna strategia porównywania pracy związanej z przetwarzaniem informacji jest oczywista: zdobyć dane opisujące wykonanie poszczególnych zadań przez grupę pracowników. W naszym badaniu koncentrujemy się na łowcach głów, których praca polega głównie na znalezieniu odpowiedniego kandydata na wakujące stanowisko. Ponieważ projekty zakończone przez każdego rekrutującego i odpowiadająca im wartość przychodu są ujmowane w sprawozdaniach finansowych przedsiębiorstwa, rezultat może być precyzyjnie obserwowany w danych okolicznościach. Wąska koncentracja na jednej branży pozwoliła nam dokładnie określić proces produkcyjny, a analiza danych pochodzących z jednego przedsiębiorstwa pozwala wyeliminować wiele źródeł niejednorodności, które wprowadzają chaos w szacunki produktywności na wyższych poziomach agregacji" - wyjaśniają.

Technologia ułatwia, czy utrudnia

To, co do tej pory powiedziano o produktywności w powiązaniu z technologią IT, jest niejednoznaczne. Ponoć większość użytkowników komputerów jest zdania, że wykonuje swoją pracę szybciej i sprawniej dzięki technologii, ale jednocześnie ma poczucie, że niczego nie udaje im się skończyć. Wielozadaniowość niebezpiecznie zahacza o rozpraszanie się, o świat wypełniony dźwiękami nadejścia wiadomości, zakończenia ściągania pliku, propozycji instalacji aktualizacji. Wielozadaniowość ma wielu wrogów, którzy wskazują szczególnie na stratę czasu wynikającą z przełączania się na inny "kontekst". Niektórzy twierdzą jednak, że jest to głównie problem samodyscypliny i zdolności ustalania priorytetów, który z technologią niewiele ma wspólnego.

Po etapie zachłyśnięcia się technologiami informatycznymi i telekomunikacyjnymi przychodzi czas, gdy ludzie uczą się na czas wytężonej pracy przełączać telefon na pocztę głosową, ustawiać komunikatory w tryb "nie przeszkadzać" i wyłączać aplikacje pocztowe. Z drugiej strony jest to problem korporacji, które starają się skłonić pracowników do robienia coraz więcej w coraz krótszym czasie. "Nie chodzi o to, że technologia poniosła klęskę, wręcz przeciwnie, jej ogromny sukces jest teraz eksploatowany w stopniu wręcz ekstremalnym, dlatego 10 pracowników wykonuje dziś pracę wykonywaną wcześniej przez czterdziestu i najzwyczajniej w świecie czują, że są przepracowani" - stwierdził rok temu jeden z czytelników Slashdot.com. Ludzie są również zdania, że niewielki procent ich pracy prowadzi do jakiś efektów. Ich odczucia nie muszą mieć jednak wiele wspólnego z rzeczywistością.

Odpowiedzi na pytanie, czy obiektywnie i mierzalnie technologia IT ułatwia i przyspiesza, czy utrudnia i spowalnia pracę - a w konsekwencji wpływa na przychody, zyski, pozycję rynkową itd. - szuka od co najmniej 20 lat wielu badaczy. Robert Solow, laureat Nagrody Nobla stwierdził kiedyś: "Komputery widać wszędzie, tylko nie w statystykach produktywności". W 1992 r. Erik Brynjolfsson podsumował ówczesny stan wiedzy o wpływie IT na produktywność w raporcie pt. "The Productivity Paradox of Information Technology: Review and Assessment". Przywoływał wówczas wykonane wcześniej badania na ten temat, których wnioski obalały tezę o pozytywnym wpływie IT na wydajność pracowników i pokazywał ich słabe strony. W konkluzji zamieścił stwierdzenie, iż "wydaje się, że słaba produktywność w oparciu o IT wynika z problemów metodologii badań na ten temat, braku dobrych miar i narzędzi pomiaru i kiepskich praktyk związanych z zarządzaniem pracownikami".

Paradoks produktywności

Do 1992 r. przeprowadzono 17 badań empirycznych o różnym zakresie, dotyczących wpływu technologii IT na produktywność w produkcji, usługach i całą gospodarkę. Jeśli chodzi o badanie wpływu IT na wydajność gospodarki, badaczy ekonomii martwiło szczególnie spowolnienie wzrostu produktywności odnotowywane od początku lat 70., które zbiegło się w czasie z początkiem wykorzystywania komputerów na szerszą skalę. Ta korelacja skłaniała wielu badaczy do wniosku, że IT nie sprzyja wzrostowi produktywności lub też jest wręcz zabójcą produktywności. Najwyraźniej zostało to pokazane w badaniach przeprowadzonych przez S. S. Roacha w 1991 r.

Z jego badań, koncentrujących się szczególnie na pracownikach umysłowych wynikało, że o ile w przeszłości praca "białych kołnierzyków" nie była specjalnie kapitałochłonna, o tyle ostatnio wydatki na technologiczne uzbrojenie stanowiska pracy związanej z przetwarzaniem informacji zbliżyły się do wydatków na maszynerię na stanowisku produkcyjnym. Jednocześnie wzrosła ranga pracowników umysłowych i spadła ranga pracowników fizycznych. S. S. Roach cytuje statystyki, z których wynika, że wydajność pracownika zatrudnionego w produkcji wzrosła o 16,9% między połową lat 70. a 1986 r. Natomiast wydajność pracownika umysłowego spadła o 6,6%. Widać więc było wyraźnie, gdzie należy szukać przyczyn spadku wydajności amerykańskiej gospodarki.

Erik Brynjolfsson w komentarzu do tego badania uznał jednak, że ta wydajność ma wpływ na tak wiele różnych czynników, że nie można wysnuć takiego wniosku tylko na podstawie obserwacji tych dwóch funkcji - wydajności gospodarki i wykorzystania IT w gospodarce - na poziomie makro-ekonomicznym. Zauważył jednocześnie, że kapitał zamrożony w technologiach IT był na początku lat 70., 80. i 90. jeszcze na tyle niewielki, że trudno mówić o jego zdecydowanym wpływie na gospodarkę jako taką i trudno tylko w tym wpływie doszukiwać się przyczyn zmniejszającego się wzrostu produktywności.

Do 1992 r. przeprowadzono też co najmniej pięć badań wpływu IT na wydajność sektora produkcyjnego. Badanie przeprowadzone przez G. W. Lovemana w 1988 r. dowodziło, że inwestycje w IT mają zerowy wpływ na produktywność. Jego badanie ujawniło też zdumiewający paradoks - choć wpływ IT na produktywność był prawie zerowy, firmy miały wilczy apetyt na kolejne inwestycje. A. Barua, C. Kriebel i T. Mukhopadhyay w badaniu z 1991 r. starali się sprawdzić nie tyle wpływ IT na produktywność, ile wpływ IT na czynniki, które ostatecznie oddziaływały na produktywność: wykorzystanie zdolności produkcyjnych, obrót na magazynie, jakość, ceny względne i wprowadzanie na rynek nowych produktów. Odkryli oni, że inwestycje w IT miały pozytywny wpływ na trzy z pięciu wspomnianych czynników, choć rozmiary tego efektu były zbyt małe, by miały wpływ na zwrot z zaangażowanego kapitału czy udział w rynku.


TOP 200