Gorące lato w medycynie

Lato, z racji wysokich temperatur, to okres wzmożonej pracy dla lekarzy. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku pełne ręce roboty będą mieli także urzędnicy i informatycy odpowiedzialni za rozwój systemów informacyjnych w ochronie zdrowia.

Wygląda na to, że w tym roku nie ma mowy o "sezonie ogórkowym", przynajmniej w służbie zdrowia. W najbliższych dniach powinniśmy poznać założenia przetargu na Rejestr Usług Medycznych. Realizację nowego projektu - portalu informacyjno-integracyjnego, współfinansowanego z funduszy międzynarodowych - zapowiada także Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, działające przy Ministerstwie Zdrowia.

Przyzwoite dane, niepełny system

Narodowy Fundusz Zdrowia planuje jeszcze w tym roku rozpocząć pilotaż systemu elektronicznych recept. Program pilotażowy na razie ma objąć dwa wielkopolskie powiaty. Lekarz, oprócz papierowej recepty dla pacjenta, ma tworzyć również jej elektroniczną wersję. Obie będą miały ten sam numer. Kiedy pacjent przyjdzie do apteki, farmaceuta - korzystając z tego numeru - pobierze z bazy danych Narodowego Funduszu Zdrowia informację, jakie leki przepisano choremu.

W skali Polski, dzięki systemowi e-recept można by zaoszczędzić nawet 1 mld zł. Elektroniczne recepty uszczelniłyby bowiem system leków refundowanych (NFZ wydaje na ten cel ok. 6,6 mld zł rocznie) i pomogłyby pozbyć się z rynku fałszywych recept.

O tym, jakie oczekiwania względem systemów informatycznych ma Jerzy Miller, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), mogliśmy usłyszeć podczas konferencji Informatyka w opiece zdrowotnej, zorganizowanej przez tygodnik Computerworld. On sam tak naprawdę nie lubi nazwy Rejestr Usług Medycznych (RUM). Zdaniem Jerzego Millera, sam rejestr już istnieje i z powodzeniem funkcjonuje w NFZ. Gromadzone są w nim na bieżąco, począwszy od stycznia 2004 r., informacje o realizowanych usługach medycznych. Zdaniem Jerzego Millera, chodzi zatem nie o budowę samego RUM-u, ale warstwy dostępowej do zasobów informacyjnych NFZ. Kluczowym elementem jest tutaj zdalny dostęp i uwierzytelnianie korzystających zeń osób i instytucji, przede wszystkim lekarzy i innych pracowników służby zdrowia, aptek, pacjentów i innych podmiotów mających powód, aby uczestniczyć w systemie przepływu informacji w służbie zdrowia.

Jerzy Miller podkreśla, że w społecznej świadomości funkcjonuje zupełnie wypaczony obraz funkcjonowania systemu RUM, postrzeganego głównie poprzez system kart procesorowych. To, czy będzie to Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, czy też inne rozwiązanie - jak inteligentna płatnicza karta bankowa, telefon komórkowy, czy urządzenie biometryczne - jest, zdaniem prezesa NFZ, rzeczą wtórną. Istotna jest autoryzacja dostępu do zbieranych centralnie danych, a nie gromadzenie informacji o usługach medycznych na karcie czy innym nośniku posiadanym przez pacjenta. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji chce, aby nowy dokument tożsamości był wyposażony w mikroprocesor, na którym mogłyby być zapisywane np. dane medyczne.

Ważne jest także to, aby pacjent miał dostęp do danych. Wówczas bowiem będzie wiedzieć, czy w jego przypadku faktycznie zrealizowano dane usługi. Dziś w rejestrach gromadzone są dane wyłącznie w oparciu o deklaracje jednostek służby zdrowia, co może prowadzić do nadużyć. Jerzemu Millerowi zależy na tym, aby w przyszłości wszystkie usługi były uwierzytelniane przez pacjenta. Jest to wizja, w której pacjent jest w centrum systemu. Realizacja wizji prezesa Jerzego Millera zależy od wielu czynników, przede wszystkim zaś od tego, jak długo uda mu się pozostać na swoim stanowisku.

Niektórzy oponenci obecnych władz NFZ argumentują jednak, że w pierwszej kolejności system informacyjny w służbie zdrowia należy wykorzystać do zbierania informacji o płatnościach, a dopiero potem obudować tę funkcjonalność pozostałymi elementami dotyczącymi przede wszystkim informacji o usługach medycznych. Z wizją prezesa NFZ nie zgodziła się część autorytetów z dziedziny medycznych systemów informacyjnych, uczestniczących w dyskusji panelowej podsumowującej naszą konferencję. "Narodowy Fundusz Zdrowia zbiera nawet w miarę przyzwoite dane dotyczące kontraktowanych usług, jednak nie oddają one w pełni obrazu sytuacji" - mówi Andrzej Strug, prezes spółki Serum Software i były dyrektor Departamentu Informatyki w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej. "W obecnych systemach brakuje autoryzacji usługi przez pacjenta. Tym, co ma w tej chwili NFZ, jest tak naprawdę oświadczenie świadczeniodawcy o tym, że wykonał usługę" - potwierdza Mirosław Jarosz, współtwórca, wraz z Andrzejem Jaroszem, stworzonej jeszcze w połowie lat 90. koncepcji RUM, obecnie pracownik Instytutu Medycyny Wsi i Akademii Medycznej w Lublinie.

Co zatem powinien zrobić Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia? Zdaniem ekspertów, przede wszystkim skupić się na dopracowaniu aktów prawnych, regulujących wymianę danych pomiędzy świadczeniodawcami a płatnikiem oraz stworzeniu uniwersalnego "koszyka świadczeń", który pozwoliłby na choć częściowe uniezależnienie sfery wymiany danych od zmian zachodzących w służbie zdrowia. "Przynajmniej częściowo realizujemy te cele. Nie zapominamy jednak przy tym także o innych systemach, portalach i rejestrach uzupełniających systemy informacyjne ochrony zdrowia" - zapewnia Leszek Sikorski, dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. CSIOZ planuje m.in. budowę portalu, który z jednej strony usprawniłby wymianę danych pomiędzy ministerstwem a placówkami ochrony zdrowia, z drugiej zaś realizował także cele edukacyjne i prozdrowotne wobec społeczeństwa.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200