Czy i dlaczego smartfony powinny wspierać mechanizm „kill switch”?

Wiele się ostatnio mówi o rozwiązaniach, dzięki którym urządzenie mobilne przestaje być użyteczne, wtedy kiedy zostanie zgubione lub skradzione. Rozwiązaniom takim Amerykanie nadali groźnie brzmiącą nazwę „kill switch”. Nie bez powodu, ponieważ jest to mechanizm, który potrafi – po wydaniu mu takiego polecenia - „zabić” mobilne urządzenie.

Apple ma już w swojej ofercie urządzenia wspierające mechanizm „kill switch”, a inne firmy, jak Microsoft czy Google informują, że cały czas nad nimi pracują. Wygląda na to, że wcześniej czy później producenci będą musieli instalować w każdym mobilnym urządzeniu taki mechanizm. Choćby dlatego, że w niektórych krajach (np. w USA, na razie w niektórych stanach) istnieje już dzisiaj obowiązek wyposażania smartfonów w takie rozwiązanie.

Czy i dlaczego smartfony powinny wspierać mechanizm „kill switch”?

Smartfon Apple wspierający mechanizm "kill switch"

A wszystko zaczęło się jakiś czas temu, gdy zaczęto się zastanawiać, co zrobić, aby skradzione smartfony nie nadawały się do dalszego użytku. Proponowano kilka rozwiązań, ale ostatecznie na placu boju ostała się jedna: „kill switch”. „Kill switch” to nic innego jak specjalne oprogramowanie instalowane w pamięci urządzenia, które wystarczy w odpowiednim momencie uruchomić, co powoduje, że skradzione czy zgubione urządzenie przestaje funkcjonować i nie można go reaktywować. Czyli jest dla złodzieja bezużyteczne.

Zobacz również:

  • Usługa WhatsApp uruchamiana na urządzeniach iOS będzie bardziej bezpieczna

Problem jest istotny, ponieważ badania pokazują, że w wielu krajach złodzieje kradną każdego dnia setki, jeśli nie tysiące smartfonów. Na przykład w USA, co trzecim kradzionym urządzeniem jest smartfon. To prawdziwa plaga, z którą bardzo trudno jest walczyć. Rozwiązaniem może być właśnie „kill switch”. Złodzieje zdadzą sobie wtedy sprawę, że smartfonów po prostu nie opłaca się kraść.

A jak może pracować taki mechanizm? W momencie gdy użytkownik stwierdzi, że ktoś ukradł mu smartfon, odpala jego zabójcę, czyli „kill switch”. Można to zrobić informując o kradzieży operatora sieci komórkowej (który sam uruchamia tą funkcję) lub wejść na specjalną stronę WWW, z której można wysłać do smartfona pocałunek śmierci i spowodować, że stanie się on bezużytecznym zbiorem układów scalonych. Wcześniej można usunąć z pamięci urządzenia wszystkie poufne informacje. Ważne w tym wszystkim jest to, że smartfon powinien zostać bezwarunkowo „zabity”, nawet wtedy gdy została z niego wyjęta karta SIM. Jedynym sposobem przywrócenia smartfonu do stanu pełnej użyteczności jest podanie hasła, które zna wyłącznie jego właściciel.

Można sobie wyobrazić, że ustawodawca zadecyduje, iż każdy nowy smartfon musi zawierać „kill switch” i powinien on być domyślnie włączony. Jeśli jednak użytkownik nie chce korzystać z tej opcji, musi mieć możliwość – już na swoją odpowiedzialność - jej wyłączenia. Tak sformułowane prawo pozwala mieć nadzieję, że większość użytkowników nie będzie wyłączać mechanizmu „kill switch”.

Jeśli smartfon znajduje się w trybie online, użytkownik może usunąć z jego pamięci poufne informacje. Często zdarza się jednak tak, że złodziej wyłącza smartfon i w następnym kroku reinstaluje od razu na nim nowy system operacyjny. Operacja taka wymazuje z pamięci smartfona wszystkie dane i dotychczasowy użytkownik nie ma do niego dostępu. Dlatego według niektórych propozycji mechanizm „kill switch” powinien zostać tak zaprojektowany, aby złodziej nie mógł na smartfonie reinstalować systemu operacyjnego.

Firmy telekomunikacyjne nie wspierały nigdy specjalnie tej idei argumentując, że smartfony obsługujące opcję „kill switch” będą bardziej podatne na włamania. Jedyne co robiły w tej sprawie, to zakładały bazy danych, w której umieszczały informacje o skradzionych smartfonach. Jednak ostatnio również i one dostrzegły walory takiego rozwiązania i doszły do wniosku, że jest to propozycja warta rozważenia. Pozwala to mieć nadzieję, że tym razem sprawa ruszy z miejsca.

Pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia. Dotyczy ona tego, jakie prerogatywy i uprawniania powinna mieć w tej sprawie policja. Mówiąc jaśniej ustawodawcy w poszczególnych krajach zastanawiają się, czy policja może również posiadać narzędzie umożliwiające jej natychmiastowe „zabicie” każdego smartfonu wspierającego taki mechanizm. Tą kwestią powinni się zająć nie informatycy, ale prawnicy i zadecydować, kiedy policja może to robić i czy nie powinna być potrzebna zgoda sądu na takie działania.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200