MAC, czyli ministerstwo reformowania rządzenia
- 10.02.2012, godz. 12:14
Premier wspiera lojalnie w kryzysie najbliższego współpracownika, Michała Boniego, przyjmując na siebie atak oburzonych internautów podczas debaty o ACTA.
Tusk: nie skierujemy ACTA do Sejmu do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości
Czy MSW chce unieważnienia przetargu na pl.ID?
Boni instruuje urzędników jak chronić rządowe portale
Już we wrześniu ruszy elektroniczne potwierdzanie prawa do świadczeń zdrowotnych
Utworzenie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji powinno było dać nadzieję na przełom w realizacji zapowiadanych już kilkukrotnie przez premiera planów modernizacji państwa. Już sam zabieg semantyczny - użycie trudnego do jednoznacznej interpretacji słowa "cyfryzacja" - miał zapewne zaczarować rzeczywistość, uwolnić od zmory kojarzonej z chroniczną niemożnością informatyzacji. Informatyzacji, sprowadzonej do wyposażania biurokracji w komputery, łącza sieciowe i dziesiątki niedokończonych aplikacji o niejednoznacznej przydatności. Już pierwsze dni działania nowego urzędu pokazały, że minister Michał Boni, któremu nie można odmówić charyzmy potrzebnej do trudnych wyzwań, podjął się zadania karkołomnego. Łatwo nie będzie, tym bardziej że część jego uwagi pochłania gaszenie pożarów wznieconych przez innych ministrów.
O sieciach bez sieci
Trudność potęguje fakt, że MAC nie przejął nadzoru nad podstawowymi referencyjnymi ewidencjami państwowymi PESEL i CEPIK. W MSW zostały też rządowe sieci teleinformatyczne i telekomunikacyjne. Wyrwanie ich z resortu siłowego - gdzie przed laty powstały - byłoby wprawdzie nadzwyczaj trudne, ale w zaistniałej sytuacji MAC już na wstępie batalii o rekonstrukcję administracji z wykorzystaniem technologii informacyjnych pozostaje, można powiedzieć, bez armat.
MAC może planować strategię dla rządowych projektów teleinformatycznych z wykorzystaniem wspierającego go technicznie Centrum Projektów Informatycznych. Podlega ono MAC, ale operacyjnie rządzić nimi będzie nadal MSW. Mówi się bowiem, że CPI ma być tzw. inwestorem zastępczym dla projektów sieci i aplikacji, którymi zarządza MSW. CPI będzie się zatem nadal zajmować takimi projektami, jak nowe elektroniczne dowody osobiste pl.ID, ale to rozmycie odpowiedzialności za nieprzejrzystość tła dotychczasowych opóźnień.
Trudno na razie poddać analizie rozwiązania, mające regulować relacje MSW i MAC w sprawie głównych rządowych projektów teleinformatycznych, ale nie sposób uniknąć wrażenia, że zarządzający rządowymi ewidencjami i sieciami powiększyli niezależność od ministra nadzorującego informatyzację, pozbywając się równocześnie luksusowo pewnej części odpowiedzialności za planowanie rozwoju.
Teraz wdrażanie rządowych projektów teleinformatycznych zależy od determinacji i zdolności przekonywania Michała Boniego. Tylko czy mu ich wystarczy, aby w ramach rządowej strategii "Sprawne państwo 2020" zmusić kolegów ministrów do podejmowania ryzyka politycznego konkretnych działań, których powodzenie miałoby pójść na konto MAC?
Gonienie z unijną pomocą
Jeszcze trudniej będzie zaproponować istotne polityczne posunięcia w sprawie budowy szybkich sieci szerokopasmowych, bez których nie ma mowy o rozwoju gospodarczym Polski. Koalicyjny minister gospodarki taktownie się do tego nie wtrąca, a jak się wydaje, potencjał uwagi Michała Boniego kieruje się w stronę tych aspektów rozwoju internetu, których znaczenie można określić jako społeczne. To go może uwikłać w mnóstwo efektownej medialnie, ale strategicznie niekoniecznie efektywnej pracy.
Dzięki funduszom udostępnionym Polsce w ramach unijnej polityki spójności w teren ruszy przykładowo 2600 specjalnie przeszkolonych "latarników" z kagankiem internetowej oświaty dla pokolenia 50+. Państwo rozważa rozdawanie uczniom laptopów, aby dać im nowe szanse edukacyjne. Administracja ma się otwierać na obywateli przez interaktywne portale, zapewniając elektroniczny dostęp do wszelkich informacji przetwarzanych w urzędach. MAC chce zaprogramować w nowy sposób instytucjonalny system porad dla samorządowców, budujących za publiczne pieniądze infrastrukturę sieci szerokopasmowych, tam gdzie nie opłacało się ich dotąd zbudować komercyjnym operatorom. Operatorom telekomunikacyjnym zaproponowano zaś memorandum w sprawie współpracy na rzecz budowy pasywnej infrastruktury sieci szerokopasmowych.
Ta bezsprzecznie słuszna walka o budowanie nowoczesnego kapitału społecznego Polski, poprzez likwidację obszarów i warstw cyfrowego wykluczenia, nie powinna jednak angażować wszystkich sił i środków, którymi dysponuje państwo w programie nazywanym ambitnie "cyfryzacją".
Internauci z miasta
Zarządzający rządowymi ewidencjami i sieciami powiększyli niezależność od ministra nadzorującego informatyzację, pozbywając się równocześnie luksusowo części odpowiedzialności za planowanie rozwoju.
Michał Boni to wszystko z pewnością dobrze wie. Po pamiętnej aferze z niebezpiecznymi dla internetu zapisami ustawy hazardowej próbował wciągnąć do stałej współpracy kilka organizacji pozarządowych najbardziej aktywnych w sprawach swobód obywatelskich. Kolejny konflikt w interpretacji praw własności w internecie, wywołany fatalnie konsultowanym porozumieniem ACTA, cofnął część uczestników tych spotkań do ostentacyjnej opozycji wobec rządu.
Znacznie ważniejszy wydaje się jednak ostry, chociaż niewypowiedziany wprost wobec rządzących cyfryzacją przekaz, że internet jest najważniejszy tam, gdzie mieszka najwięcej ludzi, czyli w miastach, gdzie realizują się wszystkie przejawy kreatywności i aktywności społecznej, gospodarczej, kulturowej, edukacyjnej, naukowej, politycznej. To im trzeba zaoferować pożytki rozwoju technologii informacyjnych i z nimi trzeba na ten temat dyskutować, szukać nowego języka komunikacji i zaangażowania w realizację celów społecznych. To brzmi banalnie, ale inwestorów trzeba ściągać do centrów gospodarczych, gdzie są największe zasoby innowacyjności. W polityce zagospodarowania przestrzennego obszarów wielkomiejskich musi się realizować porozumienie co do modernizacji państwa, cyfryzacji, rozbudowy inteligentnej infrastruktury, rewitalizacji obszarów poprzemysłowych.