Projekt nowelizacji rozporządzenia o e-learningu budzi wątpliwości pracodawców

Projekt nowelizacji rozporządzenia Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, znoszący limit nauczania za pośrednictwem Internetu to krok w dobrą stronę - mówią pracodawcy ze Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce. Jednak podkreślają, że projekt jest niejednoznaczny i daje szerokie pole do interpretacji. W efekcie może przynieść w Polsce skutki odwrotne do zamierzonych i obniżenie jakości kształcenia na uczelniach wyższych.

Projekt nowelizacji rozporządzenia znosi limit nauczania za pośrednictwem Internetu. Do tej pory liczba godzin zajęć dydaktycznych na studiach stacjonarnych i niestacjonarnych prowadzonych z wykorzystaniem metod i technik nauczania na odległość nie mogła być większa niż 60% ogólnej liczby zajęć dydaktycznych, z wyłączeniem ćwiczeń praktycznych i laboratoryjnych. Teraz, zgodnie z projektem nowelizacji, e-learning będzie mógł być wykorzystywany na wszystkich uczelniach i kierunkach studiów bez ograniczeń.

Zdaniem pracodawców zrzeszonych w Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych, projekt jest słuszny i wpisuje się w koncepcję digitalizacji nauki, ale wprowadzony zbyt szybko i bez odpowiedniego przygotowania może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. "Zamiast podniesienia kompetencji polskich absolwentów, możemy mieć do czynienia z nadprodukcją osób bez odpowiednich umiejętności, na które zapotrzebowanie zgłaszają pracodawcy" -. mówi Krystian Bestry, Wiceprezes ABSL, Dyrektor Zarządzający Infosys BPO Europe. "Zjawisko tzw. łowców dyplomów, czyli osób, które podejmują naukę na różnych specjalizacjach, najczęściej uznawanych za łatwe do ukończenia, tylko po to, aby zdobyć tytuł rodzi rzeszę tzw. bezrobotnych absolwentów - bez odpowiednich kwalifikacji, odpowiedniego podejścia do pracy i znajomości języków" - dodaje.

Zobacz również:

  • Rząd Ghany pracuje nad regulacjami dotyczącymi AI
  • Najnowsze badanie dotyczące AI: praca będzie, ale będzie jej mniej

Pracodawcy uważają, że przygotowany przez Ministerstwo dokument budzi wątpliwości na poziomie interpretacji zapisów. Nie do końca jednoznaczne jest sformułowanie, mówiące że "kształcenie w zakresie zdobywania umiejętności praktycznych, w tym zajęcia laboratoryjne, terenowe i warsztatowe powinny odbywać się w warunkach rzeczywistych, na zajęciach dydaktycznych wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów". "Nie wiemy, które specjalizacje, według autora projektu nowelizacji, kształcą umiejętności praktyczne. Dobrze, gdyby do tej puli zaliczały się, oprócz kierunków ścisłych oraz ekonomicznych, również te humanistyczne takie jak filologia, czy socjologia" - tłumaczy Jacek Levernes, Prezes Zarządu ABSL, Wiceprezes Global Business Services HP Europa, Bliski Wschód i Afryka (EMEA), Członek Zarządu HP Europa- dodaje.

Nie ma też jasności, kiedy rozporządzenie wejdzie w życie. Eksperci wskazują, że konieczne jest również doprecyzowanie, jakie metody i techniki będą wykorzystywane podczas nauczania na odległość. Korzystanie wyłącznie z elektronicznych materiałów dydaktycznych umieszczanych na platformach lub rozsyłanych na skrzynki e-mailowe na pewno nie podniesie standardów kształcenia. Część wykładów prowadzonych w formie e-learningu powinno mimo wszystko odbywać się w formie wirtualnych spotkań, podczas których studenci mogliby na bieżąco zadawać pytania, inicjować dyskusje i uczestniczyć w wirtualnych grupach zadaniowych.

"Proponowane zniesienie limitu na zajęcia prowadzone w formie e-learningu powinno być powiązane ze wzmocnieniem oferty i liczby godzin zajęć praktycznych na uczelniach wyższych. Aktualnie procentowy udział zajęć praktycznych w całości programu studiów jest, z punktu widzenia pracodawców, niewystarczający. Warunkiem koniecznym, aby polski rynek pracy skorzystał na implementacji e-learningu jest również dobre przygotowanie wykładowców do prowadzenia wykładów i sprawdzania wiedzy na odległość" - mówi Agnieszka Jarecka, Manager Działu Zasobów Ludzkich HR SSC, Capgemini Polska.

Dziś, pracodawcy narzekają przede wszystkim na brak umiejętności miękkich i zastosowania zdobytej wiedzy w praktyce. Potwierdzają to badania. Według raportu "Uczelnia Przyjazna Pracodawcom 2010" PKPP Lewiatan, szkoły wyższe nie przygotowują wystarczająco studentów do rynku pracy. Głównym problem jest brak umiejętności łączenia teorii z praktyką. Na ten sam aspekt zwracają uwagę sami studenci. Według badania przeprowadzonego przez instytut Homo Homini na zlecenie Polish Open University, 90% z nich twierdzi, że studia wyższe nie przygotowują do pracy zawodowej, wskazując m.in. na zbyt teoretyczny program kształcenia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200