Poprawianie mojego państwa

W sprawach informatyzacji dzieje się wiele, ale ewidentnie brakuje publicznej debaty. A przecież jest wiele miejsca na dyskusję o wdrażaniu projektów nadzorowanych przez MSWiA, inne resorty, a także strategiach sektorowych, nad którymi pracuje zespół doradców strategicznych Premiera.

Jednym z kluczowych scenariuszy ma być wzmocnienie mechanizmów społecznościowych w państwie, wzmacnianie partycypacji obywatelskiej. Może wtedy będzie więcej chęci, by dla własnej frajdy coś proponować , a nie zrzędzić w komentarzach z oddali.

Teksty, które zapoczątkowały naszą redakcyjną debatę o informatyzacji administracji:

W ciągu 50 lat panowania w Polsce socjalizmu wykształcił się w naszym kraju azjatycki model relacji pomiędzy władzą a obywatelem. W sferze informacyjnej polega na tym, że państwo rezerwuje sobie prawo do decyzji o gromadzeniu, przechowywaniu i udostępnianiu informacji.

Nic nie da się załatwić w polskim urzędzie przez Internet od początku do końca. To surowy osąd, ale niestety zbieżny z tym jak z zewnętrz oceniają e-Administrację w Polsce. To też początek redakcyjnej dyskusji Computerworld przed polską prezydencją.

Roztrząsanie błędów informatyzacji administracji w Polsce jest łatwe. Każdej z ekip rządowych w ciągu 20 lat zdarzało się przeciągać decyzje, coś zaczynać i odchodzić nie kończąc. Można pomarzyć o wprowadzeniu zwyczaju rozwiniętych demokracji, gdzie zmiana polityczna nie przeszkadza ekspertom nadal pracować dla państwa. Większość zaplanowanych zadań związanych z informatyzacją państwa przekraczało ramy kadencji rządowych. Zmiana często zmusza do zostawienia części spraw rozgrzebanych, uwikłanych w gąszczu biurokratycznych i prawnych przeszkód. Następcom bywa przeważnie niezręcznie otwarcie krytykować pracę poprzedników. Ważniejsze jest dostosowanie rozpoczętych projektów do nowej struktury administracji, zmodyfikowanych strategii informatyzacji i kontynuacja tego, co już zaczęto.

Zobacz również:

  • Microsoft otwiera się na agencje rządowe - wszystko przez atak

Gorzej bywa z odchodzącymi, czego przykłady pojawiają się czasem również na gościnnych łamach Computerworld, który chętnie korzysta ze zdolności analitycznych byłych urzędników, mających niekiedy godne szacunku praktyczne doświadczenie. Niestety frustracja odrzuconych, oderwanych od wielkich państwowotwórczych zadań bywa mocniejsza niż lojalność wobec byłego pracodawcy i kolegów, kontynuujących projekty.

Czytaj też:

Mija rok od spotkania Donalda Tuska z przedstawicielami organizacji zajmujących się wolnością Internetu. Ranga debaty obudziła wtedy na krótko nadzieję na szersze wykorzystanie społecznościowych mechanizmów sieci w procesie stanowienia prawa i demokratyzowaniu państwa.

W ostatnim numerze Computerworld znalazły się na sąsiednich kolumnach dwa teksty byłych urzędników - Piotra Piętaka podsekretarza stanu w MSWiA odpowiedzialnego za informatyzację i Dariusza Boguckiego, który był w MSWiA dyrektorem Departamentu Społeczeństwa Informacyjnego. Obaj musieli współpracować w MSWiA, ale rozstali się w ostrym konflikcie. Obaj panowie z publicystyczną swobodą posługują się efektownymi przykładami absurdów informatyzacji. Pokazują one, że elektroniczna administracja bywa pustym hasłem, sama się kompromituje, jeżeli nie towarzyszy jej rozważna analiza wszelkich prawnych i ludzkich uwarunkowań.

No tak, ale prawie każdy kto doświadczał załatwiania różnych spraw w urzędach, zapewne bez trudu dodałby inne kabaretowe przykłady destrukcyjnej kreatywności biurokratów. Jednak kto jak kto, ale osoby decydujące niedawno o modelu unowocześniania administracji powinny się skupić na dyskusji o reformowaniu państwa, a nie podsumowaniu porażek, w których przecież muszą mieć osobisty udział. I to właśnie różni oba teksty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200