Kryzys finansowy niczego ludzi nie nauczył

Po dwóch latach od rozpoczęcia kryzysu widać, że instytucje finansowe - zwłaszcza te obracające instrumentami pochodnymi - niczego się nie nauczyły. A IT jest tylko posłusznym narzędziem, z którego można dowolnie i mało odpowiedzialnie korzystać.

Przed dwoma laty postawiliśmy pytanie czy systemy IT mogły zapobiec kryzysowi, ostrzegając o niebezpiecznych transakcjach na bazie zebranych i przeanalizowanych danych przez zarządy i instytucje nadzorcze. Nasi dyskutanci wskazali tuż po rozpoczęciu się największego kryzysu od II Wojny Światowej, że paradoksalnie to właśnie wyrafinowane systemy umożliwiły budowę skomplikowanych produktów finansowych, których krach doprowadził do niego. Co istotne - nawet najlepszy system nie zastępuje decyzji człowieka, dostarcza mu jedynie informacji do dokonaniu wyboru. Po dwóch latach wróciliśmy do uczestników tamtej debaty z pytaniem czy dokonano jakichś zmian w systemach IT, aby uniknąć takiego w przyszłości kryzysu.

Od czasu kryzysu nie stosuje się nowych narzędzi do oceny ryzyk. Chyba, że ktoś wcześniej w ogóle ich nie miał, a planował zastosowanie. Przede wszystkim zaś zaostrza się kryteria ostrożnościowe, według których narzędzia te działają.

"Spory o przyczyny kryzysu jak i o to, czy on już minął, będą się toczyć jeszcze długo. Przestały się jednak pojawiać, i tak zresztą rzadkie, próby obwiniania informatyki o przyczynienie się do jego powstania. Trudno też, pośród oferowanych przez IT narzędzi, znaleźć takie, które miałyby stanowić na ten kryzys remedium" - uważa Bogdan Pilawski, architekt Banku Zachodniego WBK. Na podobnym stanowisku stoi Sławomir Panasiuk, CIO w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych. "Kryzys jest zawsze efektem splotu wielu czynników, głównie związanych z zagadnieniami społeczno-ekonomicznymi, i w tym przypadku podtrzymuję stanowisko sprzed dwóch lat, że rozwój systemów, zarówno w obszarze przyczyn jak i przeciwdziałania czy wspierania wychodzenia z kryzysu, ma niewielkie znaczenie" - uważa.

Bogdan Pilawski przypomina, że informatyka posłusznie robi to, co się jej każe, a działanie większości systemów w rodzaju tych, które dokonują np. oceny zdolności kredytowej, sterowane jest parametrami ustalanymi i zadawanymi przez ludzi. "To prawda, że system mówi, czy dać kredyt, czy nie. Ale progi i kryteria automatycznej oceny stanowi człowiek" - podkreśla Bogdan Pilawski i dodaje, że podobnie jest z tzw. inżynierią finansową, gdzie tworzone przez ludzi algorytmy są realizowane na komputerach, ale do ludzi trafiają wyniki ich działania i na ich podstawie ludzie ci podejmują decyzje. W jego opinii, od czasu kryzysu nie stosuje się w bankach nowych narzędzi informatycznych do oceny ryzyk. Chyba, że ktoś wcześniej w ogóle ich nie miał, a planował zastosowanie. Przede wszystkim zaś zaostrza się kryteria ostrożnościowe, według których narzędzia te działają.

"Inaczej jest na rynkach tzw. instrumentów pochodnych, funkcjonujących w znacznym stopniu poza systemem bankowym i poza wpływem organów regulacyjnych. Złożoności niektórych z tych instrumentów od dawna nikt już w pełni nie rozumie, a obrót nimi kwitnie jak nigdy i bywa dziś już większy, niż przed kryzysem" - stwierdza Bogdan Pilawski. "Wygląda, że tu kryzys niewiele ludzi nauczył, a główne zagrożenie czai się tam, gdzie dochodzi do styku z systemem bankowym. I tu jednak informatyka jest tylko posłusznym narzędziem, z którego można dowolnie - w tym również ryzykownie i mało odpowiedzialnie - korzystać" - podsumowuje architekt Banku Zachodniego WBK.

Sławomir Panasiuk - wśród zmian będących ważnym następstwem kryzysu - wymienia regulacje w obszarze rynku instrumentów rynku pozagiełdowego OTC (Over the Counter).W Stanach Zjednoczonych regulatorzy już w 2009 r. wprowadzili obowiązek rozliczania tego typu transakcji przez izby rozliczeniowe oparte na modelu CCP (Central Clearing counterParty), podobne zamierzenia ma Komisja Europejska. 15 września 2010 r. przedstawiona została propozycja "Rozporządzenia w sprawie rynku instrumentów pochodnych, partnerów centralnych oraz repozytoriów transakcji", które reguluje kwestie obowiązku rozliczani i raportowania transakcji na instrumentach pochodnych zawieranych pomiędzy bankami. "W obu przypadkach skutkuje to koniecznością rozwoju i rozbudowy infrastruktury IT zarówno u regulatorów, jak i wśród uczestników rynku - banków, czy izb rozliczeniowych" - przewiduje Sławomir Panasiuk.

Systemy raportujące są ciągle doskonalone - w szczególności raporty zarządcze, kredytowe. Pozwalają one na bieżącą kontrolę czy bank nie jest narażony na np. nadmierne ryzyko kredytowe, już na etapie udzielania kredytu. Dokłada się starań, aby było ich jak najmniej. Nie jest to związane z budową czy inwestycją w zupełnie nowe systemy. W naszym banku rekomendacje unijne jak dyrektywa MIFID, która nakazuje rzetelnie informować klienta o ryzyku związanym z inwestycją, zostały wdrożone, zanim stała się ona obligatoryjna dla banków w Polsce.

Wprowadzanie postanowień tej dyrektywy wymagało zmian w wielu systemach bankowych, ale dziś są one całkowicie zgodne z wymaganiami. Zatem można oczekiwać, że jeśli pojawią się nowe regulacje zgodność z nimi będzie kolejnym zadaniem, któremu będzie musiała sprostać bankowa informatyka.

Marek Buchta, główny architekt Systemów Informatycznych, ING Bank Śląski

Światowy kryzys zdecydowanie wpłynął na działalność banków, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. Jeśli chodzi o pośredni wpływ - spadła rentowność sektora finansowego, a w związku z tym ograniczono budżety - także budżety IT. Spowodowało to obniżenie inwestycji w nowe systemy i wymianę starych. Musieliśmy nauczyć się funkcjonować w nowych okolicznościach tak, by nie ucierpiał biznes.

Bezpośrednie konsekwencje dotknęły przede wszystkim standardów oceny ryzyka w kredytach oraz wymagań regulacyjnych. Musieliśmy wzmocnić naszą zdolność wieloaspektowej oceny kredytobiorcy przed przyznaniem mu środków i ściślej monitorować jakość portfela kredytowego. Wdrażamy także nowe regulacje bankowe, jednocześnie wzmacniając bezpieczeństwo i "przejrzystość" naszych aplikacji, infrastruktury i procesów. Traktujemy to jednak jako poprawę naszej długofalowej pozycji rynkowej - sektorowi łatwiej będzie odzyskać i utrzymać zaufanie rynku, jeśli będziemy wiarygodnym partnerem finansowym.

Z drugiej strony jednak IT nie prowadząc aż tylu projektów na potrzeby biznesu, dostało trochę oddechu. Wykorzystujemy go na pracę nad własną efektywnością. Skutkiem ubocznym kryzysu będzie więc długofalowa poprawa produktywności w działach informatycznych banków.

Janusz Stankiewicz, Dyrektor Obszaru Informatyki Banku BPH

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200