3

Lycos rozważa wycofanie się z Polski jeszcze przed premierą produktu, Excite@Home również, Arena nie zdołała zebrać pieniędzy na dalsze inwestycje, portal.pl nie będzie już finansowany. Kto jest następnym kandydatem do wypadnięcia z rynku portali?

Wszystkie przedsięwzięcia, które nie mają pieniędzy na dalsze inwestycje. Dziś portale to takie drzwi do Galerii Centrum, w której co prawda nikt nic nie sprzedaje, ale na drzwiach nalepiane są ogłoszenia. Model biznesowy portali musi się drastycznie zmienić, za drzwiami portalu musi kryć się znacznie więcej handlu. Jednocześnie użytkowników trzeba przyzwyczaić, że w Internecie za różne produkty, usługi i treści pobierane są opłaty. Obecnie polski internauta niewiele rzeczy może kupić, musi powstać znacznie więcej sklepów, ale na to potrzebne są pieniądze, a niewiele portali ma zapewnione finansowanie w długim okresie.

Pytanie: kto może przetrwać? Finansowanie prawdopodobnie mają zapewnione: Interia, Wirtualna Polska, która będzie miała bogatego tatę w postaci Telekomunikacji Polskiej SA, i Onet, mający zaplecze w postaci ITI. Nikt inny nie ma funduszy.

A może trzeba spojrzeć na portale jak na gazetę, a nie jak na domy towarowe? Gazeta utrzymuje się przede wszystkim ze sprzedaży reklam, udostępniając czytelnikom interesującą zawartość, a reklamodawcom uwagę czytelników.

Wprowadzenie na rynek kolejnego dziennika jest bardzo trudne, wymaga ogromnych nakładów na zdobywanie pozycji rynkowej. Prasa, która opiera się przede wszystkim na reklamie, to prasa specjalistyczna, tematyczna, przedstawiająca wartościowe treści. Portale rzadko dostarczają wartościowych treści, może wortale są bardziej odpowiednią analogią.

Z drugiej strony, za istnienie prasy płacą nie tylko reklamodawcy, również czytelnicy. Mieliśmy sporo przykładów darmowych gazet, które miały utrzymać się tylko dzięki przychodom z reklamy. Wszystkie upadły lub upadają.

Może więc model gazety ma zastosowanie w przypadku np. serwisów finansowych?

Może, ale tu wracamy do problemu sugestywności przekazu reklamowego, możliwej do uzyskania w reklamie internetowej. Sugestywność przekazu całostronicowej reklamy jakiegoś pięknego serwera w Computerworldzie jest nieporównywalna z reklamą internetową.

Internet ma z kolei atut, którego nikt do tej pory nie wykorzystuje zgodnie z jego potencjałem. Mówię o interaktywności, której przedsiębiorstwa jeszcze nie nauczyły się wykorzystywać w swoich działaniach marketingowych, dla której nie powstał jeszcze dobry model biznesowy. Jak pobierać opłaty od reklamodawców za dostarczenie im z rynku informacji zwrotnej?

Ma Pan konkretny pomysł na model biznesowy, wykorzystujący interaktywność Internetu?

Nie, ale gdybym zajmował się rozwojem portalu, czym się nie zajmuję, mój tok rozumowania podążałby przede wszystkim w tym kierunku: jak skorzystać z jedynego jak na razie istotnego atutu Internetu, czyli interaktywności, i dostarczyć go jako usługę?

Zatrzymałbym się jeszcze przy problemie skłonienia internautów do płacenia za treści i usługi oraz obsługi mikropłatności. Serwisy, które próbują pobierać opłaty za korzystanie z zawartości swojej witryny, nie potrafią przekonać użytkowników do tego, że warto zapłacić. Spójrzmy na strony pornograficzne - to jest biznes, który w Internecie rozwija się doskonale. Oczywiście, są różne powody tego dynamicznego rozwoju: Internet zapewnia anonimowość, pornografia jest bardzo atrakcyjna dla wielu osób. Na stronach pornograficznych występuję jednak często coś takiego jak virtual tour - darmowa wycieczka "testowa" po zawartości strony. Użytkownik, któremu spodobało się to, co zobaczył, może zapłacić następnie, również testowo, tylko za tydzień dostępu do strony. Ale później, jeśli nie zmieni zdania, co miesiąc z jego karty pobierana jest odpowiednia suma. To są bardzo przemyślane techniki zdobywania stałych klientów. Obecnie wiele portali próbuje zamykać pewne obszary swoich serwisów, zawierające specjalistyczną wiedzę, i udostępniać je za pieniądze. Problem polega na tym, że użytkownik jest zmuszany do kupowaniu kota w worku.


TOP 200