Witamy w epoce kamienia e-łupanego
- Dorota Konowrocka,
- 04.04.2008, godz. 01:01
Rozmowa z Jerzym M. Mischke, emerytowanym profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej, profesorem Wyższej Szkoły Gospodarki, przewodniczącym Rady Programowej Stowarzyszenia e-Learningu Akademickiego.
W którym miejscu znajdujemy się dzisiaj, jeśli chodzi o rozwój i zastosowanie technik zdalnego nauczania w szkolnictwie wyższym?
Daje się zaobserwować wyraźny podział na establishment uczelni państwowych i młodych gniewnych, którzy testują e-learning na codzień. Widać tam również opór przed zniesieniem bezpośredniego kontaktu z wykładowcą-mistrzem, którego sama obecność ma stymulować studentów do uczenia się.
U źródeł problemu leży charakterystyczny dla polskich uczelni brak zainteresowania dydaktyką. Nikt nie mierzy i nie kontroluje efektów i jakości nauczania, nikt finansowo nie premiuje wykładowców za wysoką jakość procesu dydaktycznego, jednym słowem, pracownicy uczelni nie mają motywacji, aby ową jakość podnosić.
Z tych wszystkich wspomnianych wyżej względów e-learning akademicki w Polsce idzie naprzód powoli i kulawo. Chyba jeszcze żadna uczelnia w Polsce nie uznała, że kształcenie na odległość jest ważnym, a może nawet kluczowym elementem jej strategii rozwoju.
Czy może Pan wyobrazić sobie, że polskie uczelnie, wzorem uczelni amerykańskich, zdecydują się pewnego dnia na publikację na serwisach w YouTube, czy iTunes wszystkich wykładów w formie - dostępnych dla każdego za darmo - nagrań audio i wideo?
Wyobrażam to sobie z dużym trudem. Tutaj bowiem wchodzimy na grząski grunt własności intelektualnej. Polscy wykładowcy mają dziwne wyobrażenie, że treść ich wykładu jest ich osobistą własnością. Nie wyobrażają sobie lub nie wiedzą, że mogliby stosować licencję creative commons, dzięki której możliwa jest nierestrykcyjna dla użytkowników ochrona praw autorskich. Skrytość jest zresztą charakterystycznym rysem całego naszego społeczeństwa. Jako Polacy boimy się otwartości, a sfery akademickie niemal zazdrośnie strzegą wyłączności na proces nauczania, często zresztą z uzasadnionego strachu przed ujawnieniem miernej jego jakości.