10 pytan o przyszłość Internetu

Czy etyczne i prawne normy regulacji z "realu" nadają się do stosowania w "wirtualu"?

Internet będzie przenikał coraz to nowe dziedziny życia. W epoce komputera i sieci, które naznaczają życie jednostek i społeczeństw, wymiar informatyczny staje się korelatem nowej rzeczywistości społecznej: mówimy o władzy sieciowej, obywatelstwie sieciowym, przestępczości, e-kulturze, e-polityce, e-pieniądzu. Niektórzy są zdania, że w zakresie regulacji prawnych normy represji karnych mogą być przeniesione ze świata rzeczywistego do sieciowego, wystarczą bowiem dotychczasowe reguły wnioskowania prawniczego (a contrario, de minori ad maius, de maiori ad minus i in.). Na przykład włamanie na czyjąś stronę domową można interpretować jako włamanie do domu. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.

Zdaniem Zygmunta Baumana problem naszego świata leży w tym, że w cyberprzestrzeni, w której dzieją się wszystkie doniosłe sprawy współczesności, nie ma czegoś takiego jak globalne i uniwersalne sądownictwo, zasady prawne, zasady sprawiedliwości. Przede wszystkim zaś nie ma instytucji zdolnych nadać temu prawu i sprawiedliwości moc obowiązującą. Kiedy wyłania się przestrzeń nie zagospodarowana przez żadne instytucje kontroli demokratycznej, etycznej, prawnej - a taka jest cyberprzestrzeń, w której gospodarują dziś li tylko obojętne na prawo międzynarodowe i opinię światową siły - normą staje się nagminne uciekanie się do "zwiadu bojem". Wydaje się bitwę nie po to, by zawojować teren, lecz by zbadać, jak daleko przeciwnika można wyprzeć, do jakiego kompromisu zmusić, od jakich roszczeń odwieść. Był Dziki Zachód, jest "Dzika Sieć". Pytanie, czy i kiedy zostanie ucywilizowana.

W jakim stopniu Internet stanie się narzędziem globalizacji, a na ile ulegnie lokalizacji?

Skoro społeczeństwa informacyjne są budowane na substracie państw narodowych, można się zastanawiać, czy społeczeństw informacyjnych będzie wiele i każde będzie mieć własne charakterystyki kulturowe lub innymi słowy, czy globalne społeczeństwo informacyjne będzie sumą narodowych, regionalnych, lokalnych? Bo może być również nową jakością.

Po okresie fascynacji globalnym zasięgiem informacji coraz więcej ludzi szuka za pośrednictwem Internetu kontaktu z własną lokalnością (jeszcze kilkanaście lat temu 90% zasobów tekstowych było w jęz. angielskim, dziś nie więcej niż 70% i ta tendencja spadkowa wydaje się trwała). Niektórzy badacze prognozują, że po fazie uniwersalizacji Internetu dojdzie do jego unarodowienia, tak jak się stało np. z chrześcijaństwem, które narodziło się jako uniwersalne, następnie uległo schizmie i podziałom reformacyjnym, by ewoluować w kierunku kościołów narodowych. Tak się chyba nie stanie, ale Internet będzie ewoluował ku glokalności.

Czy sieć jest naturalnym środowiskiem tylko dla społeczeństwa obywatelskiego, czy też może harmonijnie współżyć z rozwojem elektronicznego rządu i elektronicznej administracji?

Warto byłoby wiedzieć, kto się w tym środowisku najlepiej adaptuje. Przez stosunkowo długi czas wydawało się, że jednak społeczeństwo obywatelskie, bo ono było w nim najbardziej aktywne. Jednak w sieci jest już coraz więcej państwa. Nie da się dziś udzielić odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu państwo będzie chciało więcej wiedzieć o obywatelach, by im lepiej służyć, czy też w zupełnie przeciwnym celu, by ich lepiej kontrolować? Zapewne chodzi o jedno i drugie zarazem. Dlatego jest to wielkie wyzwanie dla społeczeństwa obywatelskiego.

Czy Internet będzie bardziej "edu" czy "com"?

Mimo spektakularnego załamania e-economy przed kilku laty, biznes sieciowy staje się coraz bardziej ekspansywny, czemu trudno się dziwić - jest to przestrzeń konsumpcji, wymiany i produkcji. Można by się nawet pokusić o hipotezę, że sieć jest bardzo potrzebna, bo jest dynamiczna, a instytucje "naziemne" to ociężały i często już zużyty aparat. Ale rodzi się tutaj zasadnicze pytanie, czy przestrzeń "edu" musi się kurczyć na rzecz "com", tzn. czy społeczeństwo oparte na wiedzy musi być za pieniądze. Gdybyśmy mieli mieć tylko i wyłącznie "com", to cywilizacja sieciowa byłaby pierwszą w historii bez instytucji daru. Wiele będzie zależało od tego, na ile tym darem będzie free software środowiska Linuxa i czy rzeczywiście będzie o to zabiegał nowy hakeryzm z jego ideologicznym zapleczem.

Czy środowisko sieci stwarza większy komfort bezpieczeństwa?

Niekoniecznie. M. Castells zapowiada pojawianie się nowych konfliktów. Socjolog niemiecki Ulrich Beck wieści, że druga technologiczna nowoczesność to społeczeństwo ryzyka, wobec którego wszyscy są w równym dystansie bez względu na status, bogactwo i pozycję społeczną.

Problem ryzyka w sieci jest w pewnym stopniu pochodną ryzyka w świecie rzeczywistym. Same szyldy instytucji mogą budzić zaufanie bądź nieufność, podobnie rzecz się ma w WWW . Tyle że w sieci łatwiej się podszyć pod czyjś szyld. Na ogół eksponuje się negatywne aspekty ryzyka, a przecież ryzyko może być także atutem, który wyzwala nowe ruchy społeczne i inicjatywy, przywraca sflaczałej cywilizacji pierwiastek thymos, potrzebę dzielności i daje szansę odnowienia świata.


TOP 200