Życiowa rola

W życiu, także tym zawodowym, oprócz wiedzy i pracowitości duże znaczenie ma fantazja i dbałość o dobry humor. Tylko taka postawa pozwala przetrwać w zdrowiu na trudnym nieraz i monotonnym stanowisku pracy.

Jak zwykle o tej porze roku Lokalny Informatyk wraz z Serwisowym wyruszyli do jednego z oddziałów firmy wdrażać nowy moduł oprogramowania. Na zewnątrz szalała zamieć, dzień nie zapowiadał się pogodnie, chociaż jeszcze nawet nie nastał, ciemność spowijała ich samochód przemierzający bezludne okolice. Lokalnemu wydawało się, że lada moment ujrzy wilki wyłaniające się z lasu. Ale o siódmej rano można mieć różne majaki. Do celu podróży mieli jeszcze ze dwie godziny jazdy, którą umilali sobie zdawkową pogawędką. Serwisowy nieco zazdrościł Lokalnemu jego pozycji zawodowej. Użytkownicy zwykli zadawać Lokalnemu mnóstwo trudnych pytań, na które zawsze odpowiadał trafnie, rozważając wcześniej swoją odpowiedź. Całkiem jak jakiś Salomon. Przez to cieszył się estymą wśród pracowników licznych oddziałów firmy. Nie to co Serwisowy, którego udział merytoryczny w tych imprezach był raczej marginalny. Główną jego rolą było prowadzenie auta i korygowanie usterek sprzętowych, o ile takie by wynikły podczas wdrożenia. Jednak nie były to działania ani zbyt absorbujące, ani też nie wzbudzające podziwu wśród użytkowników. Tak więc Serwisowy bardzo pragnął choć raz znaleźć się w skórze Lokalnego. "Może byśmy się tak zamienili rolami na ten moment? To jest nowy oddział i ludzie nas nie znają. Zobaczyłbym jak to jest, gdy użytkownicy zadają pytania, a ja udzielam im mądrych rad" - rzucił propozycję. Lokalny przystał na to chętnie, gdyż jest z natury człowiekiem ceniącym ponad wszystko dobrą rozrywkę, nawet ponad swe dobre imię.

Gdy dotarli na miejsce, Serwisowy udawał Lokalnego i odwrotnie (lub "vice versa nawzajem" - jak lubił mawiać Lokalny). Wszystko szło dobrze do chwili, gdy padło pierwsze pytanie. Serwisowy, nie wiedząc co począć, jako że nie znał odpowiedzi, zanim wpadł w panikę, zastosował ogólnie znaną strategię czyli ofensywę na petenta. Wiadomo nie od dziś, że najlepszą formą obrony jest atak. "Co?! Takie prymitywne pytania mi państwo zadajecie, pierwszemu specjaliście w tej firmie. To po tłukłem się przez zaspy tyle godzin? Na takie proste pytania, to potrafi nawet mój serwisant odpowiedzieć" - Serwisowy pieklił się na niby, wskazując jednocześnie na Lokalnego, który, trafnie odpowiadając, udowodnił, że kolega miał rację.

Nie zawsze wiedza się liczy. Pod warunkiem, że nie traci się rezonu można nieraz wiele ugrać. Ale trzeba pamiętać, że dobra gra jest tylko wówczas, gdy nikt na tym nie cierpi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200