Żniwa

Znają Państwo stary dowcip? "Co się najpierw zbiera w okresie żniw? Egzekutywa". Jak widać czasy się zmieniają, ale stare kawały nadal są aktualne, choć teraz o inne "żniwa" chodzi. W każdym razie ten mi się przypomniał, kiedy przeczytałem, że w środku sezonu ogórkowego Sejm przyjął specjalną uchwałę, w której stwierdza, iż trzeba podjąć wszelkie działania, aby Polskę przystosować do globalnej gospodarki elektronicznej.

Znają Państwo stary dowcip? "Co się najpierw zbiera w okresie żniw? Egzekutywa". Jak widać czasy się zmieniają, ale stare kawały nadal są aktualne, choć teraz o inne "żniwa" chodzi. W każdym razie ten mi się przypomniał, kiedy przeczytałem, że w środku sezonu ogórkowego Sejm przyjął specjalną uchwałę, w której stwierdza, iż trzeba podjąć wszelkie działania, aby Polskę przystosować do globalnej gospodarki elektronicznej.

Problemem tym zajmował się Międzyresortowy Zespół ds. Handlu Metodami Elektronicznymi. Przez rok dokonywał przeglądu polskiego prawa pod względem wymogów nowej e-gospodarki i wydał komunikat. Czy zaproponowano rozbicie monopoli ograniczających rozwój Internetu, takich jak TP SA i NASK? Może przynajmniej zasugerowano zmuszenie monopolisty do obniżenia taryf, jak ostatnio zrobił to rząd Hiszpanii? Czy, jak Estonia, będziemy przeznaczać stałą część PKB na rozwój infrastruktury internetowej? A może już dziś zadbamy o to, by na kierunkach informatycznych było odpowiednio dużo miejsc, aby nasz kraj za kilka lat nie stanął w obliczu katastrofy kadrowej, jaką dziś przeżywają bardziej rozwinięte państwa?

O żadnej z takich inicjatyw nie wspominają komunikaty agencyjne. Ale - i oddajmy tu sprawiedliwość - zespół zaproponował rozwiązania, które może niekoniecznie przyniosą jakieś dochody, a na pewno podwyższą zatrudnienie. Doszedł bowiem m.in. do wniosku, że on sam (tj. Zespół) musi kontynuować prace aż do 2002 r., a na dodatek należy "już w budżecie na 2001 r. zarezerwować środki na powołanie urzędu zajmującego się autoryzacją jednostek certyfikujących podpisy elektroniczne". To nowe posady, które można obsadzić zaufanymi fachowcami. Jestem pewien, że w kwestii Urzędu ds. Certyfikacji można liczyć na porozumienie ponad podziałami partyjnymi - w końcu jeżeli ekipa po wyborach się zmieni, to będzie o te kilkadziesiąt więcej miejsc do rozdysponowania.

Powiedzą Państwo, że jestem malkontentem. Nie, po prostu uważnie słucham tego, co ludzie mówią. Przykładowo, portal Onet.pl daje czytelnikom swoich serwisów możliwość komentowania doniesień. Oto próbka komentarzy dołączonych do doniesienia na temat prac wspomnianego zespołu międzyresortowego: "już w 2001 ... chłopcy z rządu działają jak błyskawice", "będą nowe posady dla krewnych i znajomych królika" czy "ja też chcę być w ZESPOLE".

Szacuje się, że gospodarka internetowa daje zatrudnienie ok. 4 mln Amerykanów, a przychody z tego tytułu w roku 1999 były szacowane na ponad 500 mld dolarów. Liczby te chyba pobudzają wyobraźnię każdego. Jest więc czym się zajmować i dobrze, że Sejm ma to na uwadze, a rząd stara się pchnąć Polskę na infostradę. Tylko że uchwałami i zespołami nie rozwiąże się nic albo niewiele. Potrzeba konkretnych działań, aby można było mówić o nadziei, że za dziesięć lat będziemy konkurencyjni w światowej gospodarce elektronicznej.

Są konkretne sprawy do załatwienia. Dwie z nich są szczególnie ważne. Jedna to budowa odpowiedniej infrastruktury telekomunikacyjnej, czyli superszybkiej, ogólnopolskiej sieci światłowodowej, dzięki której Internet stanie się powszechny i tani. Druga to infrastruktura edukacyjna, czyli nauczanie informatyki od dziecka, przez całą szkołę; to także zapewnienie odpowiednio dużej liczby miejsc na uczelniach. Władza musi zrobić tylko to - resztę zrobią sami ludzie.

Mimo wszystko wierzę, że zespoły i uchwały to wstęp do konkretnych działań, a nie sposób na "odfajkowanie tematu". Byle szybko, drodzy oficjele, byle szybko, bo żniwa już trwają.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200