Zadośćuczynienie

Gratyfikacja za wykonaną usługę uprzejmościową może mieć różne oblicza. Czasami sprowadza się do formy niematerialnej, chociaż najczęściej ma jednak wymiar jak najbardziej prozaiczny, pod postacią przysłowiowego pół litra, który - zdarza się - jest ekwiwalentem przechodnim.

Z tego względu, że Lokalny Informatyk nie wykonuje zbyt często przysług komputerowych swoim znajomym lub znajomym tych znajomych, stąd też jego domowa biblioteczka z trunkami nie jest zbyt wypasiona. Ponieważ też w zakresie spożycia nie wiedzie zbyt rozpasanej polityki, dlatego wpływy i rozchody jakoś się równoważą. Czasami też darowane butelczyny są przekazywane w inne ręce, jako wdzięczność wyrażona dla następnego ogniwa w łańcuchu świadczeń kolejnych. Na kanwie swoich doświadczeń Lokalny wypracował pewną metodologię przekazywania opakowań szklanych zawierających trunki szlachetne oprocentowane. Jeśli prezent nie jest kupowany w sklepie, lecz przekazywany z drugiej ręki, w pierwszym rzędzie należy sprawdzić, czy aby nie był już otwierany, a po drugie czy nie zawiera bilecika z dedykacją. Uwagę należy do tego przykładać tym bardziej, gdy butelczyna została nam podarowana przez znajomego lekarza. Logika tego zjawiska jest dosyć oczywista. Lekarz otrzymuje od pacjentów podziękowanie. Ponieważ podziękowań jak i wdzięczności pacjentów nigdy za wiele, to nawet przy obecnie relatywnie wysokich wynagrodzeniach medyków, każda butelczyna, może nie jest na wagę złota, ale jakoś tam zasoby posiadania wzbogaca. Można z niej następnie uszczknąć cokolwiek samemu lub częstując gości. Można też przekazać dalej jako podziękowanie wyrażone komuś usłużnemu.

Lokalny Informatyk był świadkiem, jak znajomy jego otrzymał w prezencie, właśnie od lekarza, zapakowaną w firmowy karton butelkę niezgorszego trunku. Niestety, była ona w połowie opróżniona. Znaczy się, ofiarodawca przed podarowaniem sprawdzał, czy ciecz nie była trująca lub wstrętna w smaku. Testy akceptacji musiały przejść pomyślnie albo wręcz przeciwnie. Trudno tu o jednoznaczną diagnozę. Lokalny też kiedyś otrzymał, od innego z kolei lekarza, butelczynę w ramach wdzięczności. Może to niezbyt wygórowany ekwiwalent za pół roku wysiłku, jaki Lokalny musiał wydatkować przy tworzeniu programu dla owego medyka, ale przecież nie wszystko można przeliczać na twarde wartości materialne. Sęk w tym, że wewnątrz opakowania znalazł bilecik "z podziękowaniami Kwiatkowscy". Niestety, ani on, ani darczyńca nie noszą tego nazwiska.

Dla informatyka trud wielki, dla lekarza jakby splunąć - ot, niesprawiedliwość dzieje się na świecie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200