Żąd(z)a pieniądza, reszta to fortel

Wydzwaniają do mnie handlowcy oferujący sprzęt i oprogramowanie, napraszając się do przyjęcia ich oferty. Pół biedy, jeżeli przysyłają foldery, które można w wolnych chwilach przed wyrzuceniem przejrzeć i czasami wyłowić coś ciekawego. Nieszczęście zaczyna się w momencie, gdy w ślad za przesyłką po paru dniach dzwoni telefon i słyszymy głos: ''Tu firma Kogucik. Czy otrzymał pan naszą ostatnią ofertę? Aha, nie miał pan czasu, aby się zapoznać. Kiedy możemy znowu zadzwonić?''.

Wydzwaniają do mnie handlowcy oferujący sprzęt i oprogramowanie, napraszając się do przyjęcia ich oferty. Pół biedy, jeżeli przysyłają foldery, które można w wolnych chwilach przed wyrzuceniem przejrzeć i czasami wyłowić coś ciekawego. Nieszczęście zaczyna się w momencie, gdy w ślad za przesyłką po paru dniach dzwoni telefon i słyszymy głos: ''Tu firma Kogucik. Czy otrzymał pan naszą ostatnią ofertę? Aha, nie miał pan czasu, aby się zapoznać. Kiedy możemy znowu zadzwonić?''.

Nazwa firmy nic mi nie mówi, bo i skąd, skoro materiały, nawet jeżeli przyszły, zalegają na biurku, czekając tygodniami, aż będę dysponował wolną chwilą. Najchętniej człowiek odpowiedziałby, że nigdy i niech idą do diabła. Jak będę poszukiwał, to może ich znajdę, jeżeli będą mieli coś interesującego. Niemniej poczucie taktu nie pozwala bezceremonialnie odprawić ich z kwitkiem, chociaż tym sposobem sam sobie kłody pod nogi rzucam, bo będą głowę zawracać w nieskończoność. Jeden gość dostarczył kiedyś foldery programu użytkowego, a ponieważ mamy już coś o podobnej charakterystyce i nie byliśmy zainteresowani zakupem, zażądał ich zwrotu. Dobrze, że nie wyrzuciłem. Dzwonią także ankieterzy. Nawet bardzo znana firma z zagranicy zaszczyciła mnie i chociaż temat nie bardzo mi podszedł (drukarki), to zeznawałem. Z kolei inna agenda wywiadowcza śmiesznie wypadła, gdyż najpierw panienka zapytała, czy chcę odpowiadać na dany temat, po czym wypytawszy się o stan zatrudnienia w firmie (200 osób to dużo, czy mało?), rzekła: "Ojej, właśnie zauważyłam, że ta ankieta już dziś jest nieważna". Może chwyt, a może przypadek.

Zabezpieczenie przed spamem zapewnia na razie tylko poczta elektroniczna. Reszta podlega nie kontrolowanym prawom żywiołu. I tu uwaga! Następne kadry młodych akwizytorów już przysposabiają się do zawodu. Dla przykładu obliczyłem, że w czasie dwudziestu minut spędzonych w kawiarence na gdańskim Długim Targu (czas niezbędny na skonsumowanie piwa; na marginesie - nie wiem jak to możliwe, że wszędzie reklamują bezalkoholowe, a w sprzedaży wyłącznie jest to drugie) przewinęło się pięcioro "praktykantów": Cyganiątko z akordeonikiem, dziewczynki z kwiatkami zerwanymi z klombu, chłopczyk z kartką, młodzieniec z fundacji, dziewczynka bez zapałek. U wyjścia z Mariackiej łapią Cyganki, które następnie łapie straż miejska. W Gdyni grasuje Cyganeczka z akordeonikiem, a w Sopocie łapią człowieka turyści, aby im wspólne zdjęcie zrobić. Jedziesz gdzieś samochodem, a z pobocza machają radośnie dziewczynki. Zatrzymujesz się na parkingu lub skrzyżowaniu, a tu już następni potrzebujący wyrastają spod ziemi. O dworcach kolejowych nie wspomnę. W domu po pieniądze ręce wyciąga rodzina. Chcesz mieć człowieku święty spokój? Przywieś sobie karteczkę: "Jestem informatykiem, proszę o wsparcie".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200