Wykaz

Lokalny Informatyk uważa, że nie powinno się doprowadzać do bałaganu, bo skutki bałaganiarstwa mogą być opłakane. Sam też czuwa nad tym, aby co pewien czas przeprowadzać porządki na swoim terytorium zakładowym.

Lokalny Informatyk uważa, że nie powinno się doprowadzać do bałaganu, bo skutki bałaganiarstwa mogą być opłakane. Sam też czuwa nad tym, aby co pewien czas przeprowadzać porządki na swoim terytorium zakładowym.

Lokalny pogubił się nieco w kontach użytkowników systemu zarządzania dostawami i klientami. Miał ich już bez liku, bo kto tylko chciał, dostawał. Owszem, konta wraz z hasłami miał zapisane w swoim notatniku, ale co z tego, skoro nie wiadomo było, kto jest fizycznie do nich przypisany. Po prostu w pośpiechu nie prowadził pełnej i należytej ewidencji osobowej. Aby zrobić raz na zawsze porządek z tym stanem rzeczy, postanowił wydruk z nazwami użytkowników puścić obiegiem po zakładzie pracy, aby każdy uzupełnił dane przy swoim koncie. Jednak wykaz wrócił do niego prawie pusty. Zastanawiając się dlaczego tak jest, Lokalny doszedł do wniosku, że identyfikacja użytkownika nie wymaga odrębnego wprowadzania podczas logowania, gdyż jest stale pamiętana na danym stanowisku komputerowym. Mogą więc ludzie nie pamiętać, na jakie konto pracują. Co innego hasło, wymagające osobistego wprowadzenia podczas każdej sesji.

Na szczęście (dla Lokalnego) oprogramowanie przechowywało hasła w postaci otwartej, czytelnie skojarzonej z nazwą użytkownika, jak również oprogramowanie nie wymuszało okresowej zmiany haseł przez ich właścicieli. Po prostu miód na serce Lokalnego Informatyka. Tym razem wydrukował listę użytkowników wraz z hasłami i w takiej postaci okólnik wędrował przez komórki organizacyjne, zatrzymując się na instancji najwyższej, czyli u Dyrekcji, gdzie Lokalny został zawezwany w trybie pilnym.

Zgodnie z oczekiwaniami lista była uzupełniona przez użytkowników. Jedynie Dyrekcja nie kwapiła się, chociaż też miała konto w systemie. "Lokalny, ofermo jedna, puszczasz takie pisma po ludziach i co chcesz tym zyskać? Ośmieszyć mnie?" - grzmiał Szef. "Nie używam takich brzydkich wyrazów jako haseł" - orzekł wskazując na wydruk. Hasło było rzeczywiście niezwykle wyuzdane, na co wcześniej Lokalny nie zwrócił uwagi. Dalej nastąpił wykład o publikowaniu informacji nieprawdziwych, uwłaczających i tak dalej. Ogólnie zaczęło to wszystko zakrawać na próbę zamachu stanu w wykonaniu Lokalnego. A przecież hasło było najprawdziwsze i rzeczywiste, tylko jak miał Lokalny postawić swoje słowa przeciw słowom Szefa?

I to jest jedna z przyczyn, dla których hasła powinny być tajne i najlepiej dobrze zaszyfrowane.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200