Wielkie zderzenie z marzeniami

Dziesiątego września br., gdy w USA przygotowywano się do kolejnej rocznicy upamiętniającej atak terrorystyczny na World Trade Center, cała Europa przyglądała się narodzinom jednej z największych inwestycji badawczych świata. W Genewie uruchomiono Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider), będący, według opinii wielu noblistów, odpowiedzią naszej cywilizacji na fenomen egipskich piramid.

Dziesiątego września br., gdy w USA przygotowywano się do kolejnej rocznicy upamiętniającej atak terrorystyczny na World Trade Center, cała Europa przyglądała się narodzinom jednej z największych inwestycji badawczych świata. W Genewie uruchomiono Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider), będący, według opinii wielu noblistów, odpowiedzią naszej cywilizacji na fenomen egipskich piramid.

Projekt, który pochłonął ok. 10 miliardów USD i czternaście lat pracy inżynierów, ma dać odpowiedź na trapiące nas pytania: o początek wszechświata, zagadkową przewagę materii nad antymaterią, słuszność (bądź nie) koncepcji supersymetrii i superstrun czy możliwość istnienia większej liczby wymiarów czasoprzestrzeni.

Genewski eksperyment to dopiero początek przygody z odkrywaniem tajemnic wszechświata. Naukowcom udało się rozpędzić wiązki protonów do prędkości bliskiej tej, z jaką porusza się światło - zadziałały detektory i zaobserwowały konsekwencję zderzenia się cząstek. Jednak zgodnie z oczekiwaniami ekspertów, ponad 90 proc. reakcji powstałych w jego wyniku jest już znana, interesujące zjawiska mogą pojawiać się tylko raz, dwa razy na dobę.

Z punktu widzenia zwykłego człowieka, o wiele większe znaczenie dla życia miały wydarzenia towarzyszące rozpoczęciu badań. Szesnastoletnia Hinduska popełniła samobójstwo, przerażona przepowiedniami o końcu świata w związku z uruchomieniem wielkiej maszyny. Skąd tak tragiczna w skutkach decyzja? W dużej mierze za sprawą mediów, które - działając w specyficzny dla siebie sposób - informowały o możliwości powstania w LHC mikroczarnych dziur, które w ciągu kilku lat wchłonęłyby całą Ziemię. Słowa Stephena Hawkinga, jednego z największych żyjących autorytetów fizyki teoretycznej, o absurdalności tego typu prognoz nie zostały już, niestety, odpowiednio nagłośnione.

Zaledwie kilka dni po uruchomieniu eksperymentu na stronę internetową portalu akceleratora LHC włamali się hakerzy z grupy Greek Security Team. Przypomnijmy, że Wielki Zderzacz Hadronów to także potężna inwestycja sieciowa - m.in. routery Force10 TeraScale E-Series 10 Gb/s, przełączniki HP ProCurve (5400, 3500yl, 3400cl), ponad 2 tys. bibliotek taśmowych i macierzy, serwery z ponad 8 tys. procesorów. Świat ponownie obiegła przerażająca, ale niczym nieuprawniona, wizja utraty kontroli nad gigantycznym przedsięwzięciem.

Włamanie do portalu LHC było jednak tylko preludium kłopotów, z jakim muszą borykać się specjaliści. Już w dzień po starcie, tj. 11 września br., w Wielkim Zderzaczu Hadronów doszło do awarii - zepsuł się transformator odpowiedzialny za chłodzenie elektromagnesów. Rozpędzanie kolejnych wiązek protonów przerwano. Kilka dni później naprawiono i skalibrowano całą instalację. Niestety, gdy ponownie testowano LHC przy wysokim napięciu, doszło do znacznego wycieku helu, co unieruchomiło eksperyment... do wiosny przyszłego roku.

Pęd ludzkości ku odkrywaniu tajemnicy własnego istnienia i rozumieniu świata został zatem dość brutalnie zatrzymany. Naukowcy ripostują, że złożoność konstrukcji LHC jest tak wielka, iż awarie są czymś normalnym i będą się zdarzać - jednak wszystko wskazuje na to, że z rozpędzeniem naszych marzeń do prędkości światła będziemy musieli jeszcze poczekać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200