Uwolnić się z pajęczyny

Na moim trzecim piętrze, ostatnim piętrze budynku, w którym mieszkam, jest spokój. Docierają oczywiście na moje trzecie piętro informacje o powodzeniach i niepowodzeniach różnorakich projektów informatycznych, docierają też wszelkie inne informacje, ale jest spokój. Jest cisza. W nocy jest taka cisza, jak ciemna potrafi być noc.

Na moim trzecim piętrze, ostatnim piętrze budynku, w którym mieszkam, jest spokój. Docierają oczywiście na moje trzecie piętro informacje o powodzeniach i niepowodzeniach różnorakich projektów informatycznych, docierają też wszelkie inne informacje, ale jest spokój. Jest cisza. W nocy jest taka cisza, jak ciemna potrafi być noc.

W niejedną taką noc przekładam kartki różnych czysto- i brudnopisów na temat udanych i nieudanych, niestety też, projektów informatycznych i zauważam, zawsze zresztą zauważałem, że poza problemami, które wydają się jedynie ważne, są rzeczy i zjawiska, które zaprzeczają istnieniu jedynie ważnych problemów. Mają je za nic. Dobrze jest się znaleźć w pobliżu takich rzeczy i zjawisk.

Żyje więc w moim mieszkaniu pająk. W zasadzie, między Bogiem a prawdą, nie wiem już, czy żyje pająk, czy żyją pająki. W każdym razie odnoszę wrażenie, że spotykam zawsze tego samego. Nie jest to pająk czystej rasy, ale tzw. korsarz: cienkie, długie nogi i odwłok. Jest ich tyle w naszych domach, że wiadomo o co chodzi. Korsarz nie buduje z reguły tradycyjnych pajęczyn. Łapie zdobycz w skoku. Bezkręgowce są z natury mało przyjazne człowiekowi, dlatego ludzie stronią od nich, a nawet się ich boją. Było nie było z kilkudziesięciu gatunków pająków tylko naprawdę nieliczne są dla nas niebezpieczne, ale kto wie czy właśnie ten jeden z grupy (rzędu, mawiają biolodzy) niebezpiecznych właśnie nie pojawił się nad naszą kabiną prysznicową. Stąd nasz wstręt do pająków, ale również strach. Dodając do tego fakt, że większość tych stworzeń ma osiem oczu... Mój w każdym razie jest w porządku. Spotykamy się w różnych miejscach naszego mieszkania (on w tej chwili zwiedza okolicę ściany nad drzwiami wejściowymi do kuchni) i nie powiem, żebyśmy się szczególnie przyjaźnili, ale się tolerujemy. Zasługa to babci, która wpoiła we mnie, że pająków się nie zabija. Tyle narzekała na pajęczyny w wielkim domu, ale pająków nie ruszała. Po latach zrozumiałem dlaczego, a babcia po prostu to wiedziała.

Pająk otóż, może się tak zdarzyć w naszym życiu, bywa jedynym przyjacielem człowieka. Byron, jak pamiętamy, pisze w poemacie Więzień Czyllonu: "Zaprzyjaźniłem się z pająkami". Ale bodaj najsilniej sytuację bliskości człowieka z pająkiem oddał Nabokov w Zaproszeniu na egzekucję (warte przeczytania, bo pokazuje sytuację po klęsce człowieka z obcowaniem ze stechnicyzowaną cywilizacją; komputery już się nie liczą, a zostały do rozwiązania odwieczne ludzkie problemy). "Pająk, urzędowy przyjaciel skazańców". "Pająk siedział na żółtej ścianie". Myślę, że dobrze pamiętam.

Przyjacielem - napisałem. Gdy chodziłem po strychu domu dziadków (szukałem rodzinnych ciekawostek) i nagle mą głowę owijała stara, siwa, lepka i twarda pajęczyna, myślałem inaczej. Ale widać bywają takie chwile w życiu, że jedynie z pająkami możemy się przekomarzać. I to są pouczające chwile. Warto je przeżyć.

Wszystko ma jednak swoje granice. Swoboda pająka też.

Zasiadam któregoś wieczoru do stołu z planem pisania, odchylam ekran mojego przenośnego komputera i widzę siedzącego na klawiaturze mego przyjaciela. To był wyraźny znak, że na dziś wystarczy myślenia o udanych i nieudanych projektach informatycznych. W domu nikogo akurat nie ma. Do jedzenia też nic nie ma. Głodny jestem. Wkładam buty, schodzę do samochodu, ciemna noc na parkingu, uruchamiam silnik, jadę, zatrzymuję się przed może najlepszym hotelem w stolicy. Jest prawie środek nocy, ale mam nadzieję, że jednak gdzie, jak gdzie, ale tu będę mógł coś przekąsić. Wchodzę do restauracji. Przy wejściu dopada mnie grupa kelnerów (znają Państwo esej autora Roku 1984 o kelnerach?), siadam i słyszę: "Pan redaktor! Może usiądzie Pan z nami?" Wpadłem w objęcia znaczących postaci polskiej teleinformatyki i chyba nietrudno się domyśleć, że rozmowa dotyczyła najsłynniejszego polskiego projektu informatycznego. Wszyscy wyrażali swą troskę o powodzenie tego projektu, bo to obraz polskiej informatyki, bo to zaufanie do niej, bo to jej przyszłość, ale wszyscy też jakby pragnęli niepowodzenia tego projektu. Ponieważ od tego właśnie uciekałem choć na chwilę, za sprawą mego niechcianego przyjaciela, który pokazał mi, że od czasu do czasu należy pomyśleć o czymś innym, doszedłem do wniosku, iż to nie jest jeszcze ten najsłynniejszy polski projekt informatyczny. Będą inne. Ten jest projektem tej chwili. Będą inne jeszcze projekty innych bohaterów.

Wróciłem do domu prawie rano. Pająk złowieszczo czekał nad drzwiami wejściowymi. I choć ja mam się całkiem nieźle, współczuję tym, którzy - pracując z komputerami - znajdują się w sytuacji sam na sam z pająkiem. Wyciągną z tego spotkania właściwe wnioski?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200