Tłumacz

Gdzieś około połowy lat 80. gościliśmy, z rewizytą w Poznaniu, kolegów z jednego z dużych, węgierskich ośrodków obliczeniowych, działającego w ramach organu rządowego, który był odpowiednikiem połączenia naszej Komisji Planowania z GUS-em.

Gdzieś około połowy lat 80. gościliśmy, z rewizytą w Poznaniu, kolegów z jednego z dużych, węgierskich ośrodków obliczeniowych, działającego w ramach organu rządowego, który był odpowiednikiem połączenia naszej Komisji Planowania z GUS-em.

Stolik, zarezerwowany na pożegnalną kolację w wówczas renomowanej, a już dziś nie istniejącej restauracji "Soplica", okazał się mieścić w rogu małej, bocznej salki. Gdy tam weszliśmy, przy stojącym pośrodku długim stole trwał już bankiet z udziałem licznej delegacji - jak się okazało później - koreańskiej.

Kolejne, wznoszone przy tym stole toasty stopniowo osiągnęły taką głośność, że przerwaliśmy rozmowę z naszymi gośćmi, ograniczając się do tłumaczenia im, o czym tak głośno mówią sąsiedzi. A było czego słuchać.

Ta, jak najbardziej oficjalna, delegacja z Dalekiego Kraju, była zainteresowana zakupem elektronicznych central telefonicznych, których jedynym w Demoludach producentem była poznańska Teletra (dziś francuski Alcatel).

Pośród banałów, jakie prawi się przy takich podniosłych okazjach, przybysze z daleka zachowywali rewolucyjną czujność i co jakiś czas nadmieniali coś o podziale świata na socjalistyczny i kapitalistyczny, starannie dobranymi (wyuczonymi?) słowy, wykazując wyższość tego pierwszego i nieuchronne zmierzanie do upadku drugiego z nich. Naszych wyraźnie to nudziło, a może nawet i irytowało, toteż całą energię zużywali na wyperswadowanie gościom zamiaru nabywania wspomnianych central. Jako przykład dawali Czechosłowację, kraj rozwinięty i zaawansowany technicznie, a mimo to mający kłopoty z właściwą eksploatacją poznańskich urządzeń.

Tamci nie ustępowali. W którymś momencie z kolejnym toastem wstał nasz przedstawiciel - jak się okazało - ministerialny. Jak na dyplomatę przystało, najpierw wykazał się znajomością ze wszech miar postępowych idei zatroskanego losem całej ludzkości Wielkiego Przywódcy kraju naszych gości. Później nawiązał do wspomnianego przez nich podziału świata i przytoczył kilka jeszcze innych przykładów podziałów politycznych, społecznych i geograficznych, jakie można na świecie znaleźć. Szybko okazało się, że ta przydługa wypowiedź o podziałach i cytaty z nie przemijającej wartości dzieł Wielkiego Przywódcy były tylko wstępem do tego, do czego od początku zmierzał i co w końcu powiedział: że jedyny podział świata, jaki dostrzega nasza strona, to ten na umiejących opanować stosowanie central elektronicznych i tych, którzy do tego jeszcze nie dorośli. Ta gruba, mało dyplomatyczna, a nawet złośliwa aluzja nie zmąciła dobrego nastroju gości i nie trzeba dodawać, do której z wymienionych kategorii natychmiast i automatycznie siebie zaliczyli.

Gdyby zdarzenie to miało miejsce dziś, miejsce zatroskanego o efekt końcowy przedstawiciela ministerstwa zajmowałby zapewne specjalista do spraw sprzedaży i marketingu, który wmówiłby gościom, że nie jedna, a trzy, pięć albo dziesięć takich central to jest dopiero powód do dumy i pełnego szczęścia.

Nie wiem, czy Teletra sprzedała im w końcu tę centralę, czy nie, ale wiem, kto na tym i tak na pewno wyszedł najgorzej. Był to skośnooki tłumacz, jedyna osoba w tym towarzystwie, znającą oba języki, w których rozmawiano i który rozpaczliwie starał się tłumaczyć w obu kierunkach wszystko, co naraz i - w miarę rosnącej liczby toastów - coraz mniej składnie mówiło jakieś dwadzieścia osób. Przez cały ten wieczór biedak nawet nie tknął ni jadła, ni napoju.

Pamiętajmy o tłumaczach!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200