Termin u Pana Zenka

Pisałem kiedyś program dla pewnej fabryki. Jedną z jego funkcji była kontrola stanów niektórych surowców używanych przy produkcji. W oznaczeniu magazynów istniał symbol "PZ", dla którego kontrola stanów była wyłączona.

Pisałem kiedyś program dla pewnej fabryki. Jedną z jego funkcji była kontrola stanów niektórych surowców używanych przy produkcji. W oznaczeniu magazynów istniał symbol "PZ", dla którego kontrola stanów była wyłączona.

Wyjaśniono mi, że PZ to Pan Zenek, czyli główny magazynier. Otóż, nie musi mieć on żadnego programu do kontroli stanów, bo swój magazyn ma tak zorganizowany, że zawsze wie, kiedy dana rzecz się kończy. Nie pamiętam już dokładnie mechanizmu kontroli, ale zasadniczo Pan Zenek tak zorganizował przyjmowanie i układanie towarów, że gdy opróżniała się półka przy przejściu (którym Pan Zenek przechodził kilka razy dziennie), towar należało zamówić.

Pan Zenek opracował swój system w ciemnych latach komunizmu. Potem przyszła informatyzacja. Dzisiejsze przedsiębiorstwa kupują drogie aplikacje ERP, które zajmują się kontrolą stanów magazynowych i zamówieniami w zależności od poziomu zapasów oraz czasu dostawy. Używają do tego zaawansowanych modeli numerycznych, choć w sumie robią robotę Pana Zenka. Rozumiem to - duzi chłopcy potrzebują drogich zabawek; póki dostawcy chcą je sprzedawać, a zarządy płacić - wszystko jest OK.

Piszę ten felieton w powyborczy wieczór, kiedy - jak to zwykle przy wyborach - miała miejsce kolejna spektakularna kompromitacja Państwowej Komisji Wyborczej. Tym razem, jednak, nie zawiódł system informatyczny. W niektórych komisjach nie dowieziono w porę kart do głosowania, skutkiem czego kilkadziesiąt milionów ludzi w kraju i za granicą musiało trzy godziny dłużej czekać na wyniki, zaś przegrane partie prawdopodobnie uznają to za znakomity pretekst, by zaskarżyć wynik wyborów.

A wystarczyłby prosty system na modłę Pana Zenka: odłożenie dużej garści kart wyborczych na osobną kupkę. W momencie, gdy zaczęłaby "schodzić" kupka rezerwowa, pracownik komisji jechałby pędem po zapasowe karty do odpowiedniego urzędu.

W dużej organizacji działającej pod presją czasu i oczekiwań nie można takich spraw zostawiać przypadkowi. Należało wykonać prostą analizę ryzyka ("co może pójść nie tak"), oszacować konsekwencje zaistnienia danego ryzyka, a następnie taki prosty "system" wymyślić i podać komisjom "na tacy" - wraz z odpowiednimi procedurami i oprzyrządowaniem.

Może gdzieś w Polsce istnieje jeszcze magazyn, którym nie zarządza zaawansowany system klasy ERP, a jakiś Pan Zenek. Polecam sędziemu Ferdynandowi Rymarzowi z PKW oraz p. Kazimierzowi Czaplickiemu z KBW terminowanie w takim właśnie magazynie - będzie jak znalazł na następne wybory.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200